Kogo i co chroni Watykan

Dlaczego Stolica Apostolska zakazuje polskim biskupom udostępniania policji i prokuraturze akt kościelnych procesów o wykorzystywanie nieletnich? Może chodzić o ochronę kościelnych urzędów przed ujawnieniem skali ich niekompetencji.

22.01.2022

Czyta się kilka minut

policja /  / Damian Klamka / East News
policja / / Damian Klamka / East News

Instrukcja Stolicy Apostolskiej zakazująca udostępniania organom państwa akt procesów kanonicznych w sprawach o seksualne wykorzystywanie nieletnich – o której kilka dni temu poinformowała „Rzeczpospolita” – wiele osób oburza. Pada pytanie, dlaczego dokumenty dotyczące przestępstw popełnionych na terenie Polski przez i wobec polskich obywateli, miałyby pozostawać w gestii obcego państwa.

Kościół odpowiada, że działa na podstawie własnych przepisów: procesy kanoniczne w tej materii zarezerwowane są jurysdykcji Stolicy Apostolskiej, która jest suwerennym podmiotem prawa międzynarodowego, w związku z czym każda instytucja, która chciałaby mieć wgląd w dokumentację, powinna o nią wystąpić na drodze dyplomatycznej.

Watykan uregulował więc formalnie kwestię, co do której narosło wiele wątpliwości. Do tej pory biskupi rozwiązywali ją różnie: jedni udostępniali materiały procesowe służbom państwowym, inni odmawiali. Także w Polsce zdarzały się przypadki dobrej współpracy pomiędzy sądami biskupimi a powszechnymi (np. w Łodzi, Płocku, Częstochowie czy Bielsku-Białej). Ale były też kurie oporne, broniące się przed wydaniem państwu dokumentów – np. w Poznaniu czy Kaliszu (w listopadzie ubiegłego roku nuncjatura apostolska pouczyła tamtejszy sąd, jak należy zwracać się o akta – tylko za pośrednictwem ministerstwa spraw zagranicznych). Z odmową spotkała się również wspomniana państwowa komisja ds. pedofilii, która chciała zbadać postępowania prowadzone w sądach biskupich i zakonnych po 2000 r.

Watykańska instrukcja, przekazana – jak ustaliła „Rzeczpospolita” – polskim hierarchom 9 grudnia, rozwiązuje ten problem i wyznacza jeden, obowiązujący od teraz sposób działania: odmowę przekazywania komukolwiek dokumentów bez zgody Stolicy Apostolskiej.

Co tajne, co nie

Pracujący dla Kongregacji Nauki Wiary prawnicy, z którymi udało mi się porozmawiać, zapewniają, że intencją Watykanu na pewno nie jest ochrona przestępców – trudno o to posądzać papieża Franciszka. Tłumaczą, że zakaz dotyczy nie wszystkich dokumentów, jakimi dysponuje kuria biskupia, a jedynie akt procesowych. Tak więc policja, prokuratura czy sąd państwowy mają możliwość pozyskania informacji na temat oskarżonego (choćby teczki personalnej), o ile te nie zostały włączone jeszcze do akt sprawy. Watykańska instrukcja wręcz zobowiązuje biskupów do ścisłej współpracy z organami państwa (składania zeznań, przekazywania dokumentów), jeśli tylko nie pochodzą one z procesu (nie podlegają więc tajemnicy informacje zgromadzone w tzw. postępowaniu przygotowawczym).

W Polsce od 2017 r. każdy ma obowiązek powiadomić organy ścigania o przestępstwie wykorzystania osoby nieletniej. Muszą to robić także biskupi i ich przedstawiciele. Zawiadomienie o przestępstwie rozpoczyna postępowanie państwowe, a na czas procesu w sądzie powszechnym proces kościelny zostaje zawieszony. Tak więc zakaz udostępniania akt procesowych nie dotyczy spraw z ostatnich pięciu lat.

Dotyczy natomiast procesów kościelnych sprzed 2017 r., których nie zgłaszano do prokuratury, bo nie było takiego obowiązku. Dotyczy też przypadków wykorzystania osoby pomiędzy 15. a 18. rokiem życia, gdy prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania (w świetle polskiego prawa kontakty seksualne z osobą powyżej 15. roku życia nie muszą być przestępstwem, według prawa kościelnego są nim zawsze, do momentu osiągnięcia pełnoletności). Tego rodzaju sprawy toczą się zwykle tylko przed sądami biskupimi i jeśli po jakimś czasie – z różnych powodów – organy państwowe będą chciały zapoznać się z ich dokumentacją, zgodnie z najnowszą instrukcją spotkają się z odmową.

Nie-wątpliwa ochrona

Pytani o powód utajniania akt kanoniści mają zawsze na podorędziu jedną odpowiedź: ochrona danych wrażliwych. Twierdzą, że zeznania i opinie zgromadzone w procesie kanonicznym mają inną specyfikę, niż te składane w prokuraturze: mogą dotyczyć kwestii duchowych lub zachowań, które interesują władzę kościelną, a nie powinny państwowej (np. tajemnicy spowiedzi czy wykorzystywania konfesjonału do składania seksualnych propozycji – według prawa państwowego jest to takie samo molestowanie, jak każde inne, według kanonicznego – najcięższe przestępstwo, wymagające o wiele surowszej kary). Dodają też, że tajemnica urzędowa chroni dobre imię poszkodowanego i oskarżonego. To prawda – z akt udostępnionych niedawno prokuraturze i sądowi przez bielską kurię wyciekła do mediów opinia psychologiczna oskarżonego. Do tej sytuacji zapewne by nie doszło, gdyby biskup odmówił przekazania dokumentów.

Argument o obronie praw i godności, zwłaszcza osoby pokrzywdzonej, byłby bardziej przekonujący, gdyby praktyka procesów kanonicznych potwierdzała troskę kościelnych prawników o dobro i psychiczny komfort ofiar. A tak, niestety, nie jest, o czym wielokrotnie sami poszkodowani opowiadali. Co więcej, według prawa kościelnego osoba skrzywdzona w ogóle nie jest stroną w procesie, a jedynie świadkiem – nie przysługuje jej np. wgląd w dokumenty sprawy i tylko od dobrej woli sądu biskupiego zależy, czy będzie informowana o przebiegu i wynikach postępowania. Naprawdę trudno pogodzić to z troską o jej dobro i komfort.

Chowanie ze wstydu

Pozostaje więc otwarte pytanie, co chce chronić Kościół, obejmując akta procesowe tajemnicą? Po części odpowiada na to sama instrukcja, mówiąc o „dokumentach należących do forum wewnętrznego”. To niesprecyzowane pojęcie pozwala na utajnienie właściwie wszystkiego. Z pewnością można zaliczyć do tego „forum” wszystkie dokumenty stawiające w złym świetle instytucję. A jak uczy doświadczenie, jej ochrona jest priorytetem dla biskupów i podległych im urzędów.

Jest co chronić. Przede wszystkim informacje o wadach kościelnego systemu tzw. formacji (seminaria duchowne) i nadzoru. Kościelni przestępcy nie pojawiają się nagle i znikąd – ktoś nie zauważył, bagatelizował lub, co gorsze, ukrywał ich podejrzane zachowania. Ktoś ich bronił i usprawiedliwiał. Z akt procesu można się tego dowiedzieć.


PO STRONIE OFIAR: zobacz nasz serwis specjalny o pedofilii w Kościele


Ale jest też inna wstydliwa rzecz, którą Kościół będzie mógł ukryć. Z rozmów, jakie odbyłem z delegatami biskupów, prawnikami sądów i konsultorami Kongregacji Nauki Wiary, wyłania się nieciekawy obraz kościelnego sądownictwa: procesy kanoniczne często prowadzone są byle jak i przez niekompetentne osoby. Karnistów specjalizujących się w sprawach o wykorzystanie seksualne w Kościele brak (nie tylko w Polsce). Skąd mieliby się zresztą wziąć, skoro dopiero od niedawna te sprawy trafiają na wokandy biskupich sądów? Procesy karno-sądowe prowadzą najczęściej sędziowie, którzy całe życie orzekali o nieważności małżeństwa. Nie mają ani doświadczenia, ani wiedzy, jak przesłuchiwać świadków ciężkich przestępstw, ani jak pozyskiwać dowody – są przyzwyczajeni, że pełny i szczegółowy materiał dowodowy przynoszą im same strony. Podobnie jest w przypadku procesów karnych administracyjnych. Pozwalają sprawniej i szybciej rozstrzygnąć o winie, dlatego ten sposób procedowania – bez wyznaczania rozpraw, powoływania składów sędziowskich czy ponownego przesłuchiwania świadków – jest najchętniej wybieranym. Często jednak wiąże się z  proceduralnymi błędami lub ograniczaniem prawa do obrony, w związku z czym decyzje są później uchylane w procesie odwoławczym. Kongregacja Nauki Wiary odmawia podawania nawet danych statystycznych, ale jeden z watykańskich prawników, zajmujący się rekursami z Polski, przyznaje, że skutecznych odwołań jest sporo. A jako przykład niekompetencji polskich sądów kościelnych podaje sprawę, którą sam dla kongregacji opiniował: skazanie księdza oskarżonego o wykorzystanie nieletniej, dokonane nie w oparciu o dowody, lecz silne przekonanie o winie, jakie miał biskup. Decyzja administracyjna, usuwająca księdza z parafii, została uchylona. 

Słuchając tych opowieści, trudno oprzeć się wrażeniu, że w utajnieniu akt procesowych wcale nie chodzi o utrudnianie pracy organom państwa, ale o ochronę kościelnych urzędów przed kompromitacją, jaką byłoby ujawnienie skali ich niekompetencji czy instytucjonalnych i personalnych zaniedbań, a nawet manipulacji.

Nadzwyczajne zwyczaje

Kościołowi nie ma się co dziwić. Próbuje, jak każdy, ukryć wstydliwe sprawy przed światem. Dziwić się można polskiemu państwu, że w sprawach przestępstw na to pozwala (jak się wydaje, w innych krajach wymiar sprawiedliwości radzi sobie z tym dużo lepiej). Bo gdyby do mobbingu lub seksualnego molestowania doszło w siedzibie jakiejkolwiek międzynarodowej korporacji, i gdyby jej władze przeprowadziły własne dochodzenie i rozwiązały problem własnymi środkami, i gdyby policja czy prokuratura zażądały wglądu w tę dokumentację, to jest możliwe, że też spotkałyby się z odmową. I pewnie też tłumaczono by, że akta zostały odesłane do centrali, a szefostwo z Londynu czy Nowego Jorku nie zgadza się na ich udostępnienie. Tyle że wówczas policja, na polecenie prokuratury lub sądu, przeszukałaby siedzibę firmy i zajęła komputery, by zdobyć ważne dla śledztwa dokumenty. Niechby nawet protestowała ambasada.

Oczywiście pod warunkiem, że korporacji tej nie strzeże specjalna, międzynarodowa umowa, która gwarantuje jej niezależność i nietykalność.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej