Kochaj i rób, co chcesz

Pewnie niewielu pamięta, jak ich rodzice uznali, że najwyższy czas, aby zaczęli sami chodzić do szkoły: dziecko chowa się za rogiem domu, podpatrując, czy przypadkiem nie jest odprowadzane wzrokiem matki. Matka chowa się za firanką, podpatrując, czy dziecko prostą drogą zmierza do szkoły, i rozumie, co to znaczy być samodzielnym. Te obrazy i doświadczenia mogą być pomocne do uchwycenia sensu pożegnalnej mowy Jezusa.

22.04.2008

Czyta się kilka minut

"Kochaj i czyń, co chcesz" to jedna z najbardziej znanych, a zarazem najbardziej wyświechtanych sentencji św. Augustyna. Nadużywana albo źle używana zamienia się w wielu ustach we frazes. Trudno bowiem przyjąć, że Jezus domaga się od nas miłości do Niego. Z łatwością mówi się o kochającym Bogu - co jest najprawdziwszą prawdą - ale trudniej wyobrazić sobie, że wiarygodne chrześcijaństwo zależy od naszej osobistej więzi z Mistrzem z Nazaretu. A przy tym nasze zbawienie nie zależy ani od nas, ani od nikogo innego, tylko od szalonej, rozrzutnej Miłości Bożej, przeznaczonej dla każdego bez wyjątku człowieka.

Powiedzieliśmy, że jakość chrześcijaństwa zależy od naszego stosunku do osoby Jezusa. Jest jednak pewien niuans, na który zwracamy uwagę rzadko albo wcale. Więź z Jezusem, pozwalająca zachować i strzec, a nawet rozważać i medytować nad jego przykazaniami, nie rodzi się automatycznie. Jezusowe "jeśli będziecie mnie miłowali" jest założeniem, że chrześcijanin jest zdolny do nie-kochania Boga. Człowiek może znaleźć się w sytuacji egzystencjalnej, w której nie będzie budował dobrej relacji z Jezusem nawet nie dlatego, że jego serce i umysł będą zdeprawowane. Po prostu: trudno kochać kogoś, kogo się długo nie widzi. A przecież ani Boga, ani Jezusa, tu, po tej stronie życia, nie widzimy.

Nie jest to wyłącznie współczesny problem. Był to także problem pierwszych chrześcijan, którego Jezus był świadom. Sądzę, że ze względu na ludzką niemoc miłości następne zdanie Ewangelii jest obietnicą Ducha Świętego nazwanego Pocieszycielem, a ściślej mówiąc: Pomocnikiem, Duchem Prawdy. Jesteśmy zdolni do kochania Boga i ludzi, jeżeli odkryjemy, że od chwili naszego chrztu przenika nas całkowicie Duch Boga. Jesteśmy zdolni do miłości wtedy, gdy żyjemy zanurzeni w Bogu. Kto tego nie wie, ten nigdy nie będzie potrafił kochać, dopóty, dopóki nie uzna, że jest przeniknięty Duchem Boga. Kto tego nie jest świadom, ten również nie będzie zdolny do miłości.

Odchodzący Jezus chciał, abyśmy samodzielnie przeszli przez życie w kierunku Boga. Poprosił - ­zwyczajnie jak człowiek - abyśmy Go kochali, a to wystarczy. Jak Przyjaciel wiedział, że musi nam w tym pomóc specjalnym Darem. Nie wystawajmy więc na rogatkach życia, podpatrując, czy Bóg podgląda nasze dorosłe kroki, ale żyjmy ze świadomością, że Jego Duch jest w nas. Na końcu drogi będziemy mogli powiedzieć: to, co zrobiliśmy o własnych siłach, w gruncie rzeczy zrobiliśmy z Nim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2008