Kanarkowe niebo

Co łączy Goldiego z Tabusiem? Pierwszy był prawdziwym chomikiem, drugi - wyimaginowanym świstakiem, marmotką. Historie obydwu zwierzątek złożyły się na apoteozę zwierzątkowatości.

17.07.2005

Czyta się kilka minut

Ewa Kuryluk, "Tabuś", 2005 (fragment instalacji) /
Ewa Kuryluk, "Tabuś", 2005 (fragment instalacji) /

Pierwszy uczynił życie dyplomaty - reprezentującego komunistyczne państwo polskie w postnazistowskim Wiedniu - i jego rodziny bardziej znośnym. Drugi - przeżywszy katastrofę “na wschodnim stoku" - pozwalał matce uciec od strasznej przeszłości.

Są takie sprawy, o których można opowiedzieć wyłącznie językiem literatury, i takie, które wymagają środków plastycznych. Opowieść rodzinna Ewy Kuryluk rozpisana zostaje więc między książkę “Goldi" (kandydującą do nagrody Nike) a instalację “Tabuś" (zaprezentowaną z okazji krakowskiego Festiwalu Kultury Żydowskiej w galerii “Artemis"). Dlaczego kluczem do zrozumienia rodzinnych relacji, tajemnic, które można tylko przeczuć, nigdy zaś naprawdę dotknąć, kluczem do opisania lęków i wygrywających z nimi radości są zwierzęta? Dlaczego nawet ludzie - ci naprawdę kochani - noszą w tej opowieści zwierzęce imiona, zamieniając się w Łapkę, Kraba Kępkę bądź Kangóra (właśnie takiego, przez “ó")?

“Z powodu ziąbu nie przyleciały do nas z Australii kangury. Ale znalazło się rozwiązanie. »Kuryluk« i »Kangur« to brzmi prawie tak samo, prawda? Zostałam przemianowana na torbacza i obywatela: to w razie emigracji bardzo przydatne". Tu właśnie znaleźć można być może najbardziej adekwatną odpowiedź. Zwierzęta dają poczucie bezpieczeństwa, pomagają się ukryć, albo nawet - w razie konieczności - uciec. Nigdy nie przyjdą im do głowy rzeczy straszne. Chyba że zmusi je do nich człowiek: jednym z najbardziej wstrząsających obrazów, jakie pojawiają się w “Goldim", jest wspomnienie psa o imieniu Ado, którego pijani mężczyźni szczują na spacerującą pod Kahlenbergiem rodzinę (“Nie mieli nawet odwagi nazwać wilka Adolf" - mówi potem matka).

Goldi ukrywa tajemnicę ojca. Pewnie dlatego są w takiej komitywie: marynarka służy chomikowi za zjeżdżalnię, długopis za sztangę. Bawią się ze sobą, ale także dyskutują, zwierzają się sobie, posługując się niezrozumiałym dla innych kodem. Zwierzę ma cechy dyplomaty i głowy rodziny: łagodność, upór, przezorność, odwagę, cierpliwość dla innych, naturalność podejmowanych wyborów. Jego obecność, tak jak obecność ojca, uspokaja, rozładowuje napięcia, wycisza tęsknoty.

Tajemnica ojca, “Łapki", objawia się stopniowo: gdy mylą mu się tytuły czasopism i zamiast o “Odrodzeniu" mówi o “Sygnałach", gdy ambasadę odwiedza Mołotow z jakąś kobietą, w 1967 r. gdy wokół encyklopedycznego hasła definiującego obozy koncentracyjne wybucha zbiorowa histeria, gdy ktoś po raz pierwszy opowiada o tym, że Kuryluk w czasie wojny kogoś przechowywał, gdy ktoś inny, mówiąc, że Łapka, członek AL, miał także kontakty z AK, wspomina jego pseudonim: “Chomik".

Tabuś ukrywa tajemnicę matki: kobiety, która kocha “Słoneczniki" van Gogha i pamięta, że w “Śpiewaczce Józefinie" Kafki myszy chowają się pod miotłą; kobiety, która podczas spaceru z dziećmi zauważa na niebie żółte ptaki, coraz liczniejsze, aż w końcu nabiera ono gęstej, kanarkowej barwy.

Na żółtych tkaninach rozwieszonych w krakowskiej galerii widać ślady fotografii. Piękna kobieta z przełomu wieków w jasnej, światowej sukni, z różami w ręku. Dwójka dzieci z serso. I jeszcze raz dzieci, prowadzone przez matkę - anioła stróża... Część tych fotografii znaleziona została przez autorkę instalacji, gdy mama już nie żyła, w butach, podczas sprzątania warszawskiego mieszkania przy Frascati.

Teraz rodzinne tabu (bo przecież imię “marmotki" ze wschodniego stoku jest znaczące) zostaje przełamane. Ze skrawków wspomnień i fotografii wyłania się inna postać mamy, Miriam Kochany, którą ojciec zabrał z ulicznej ławki do domu i przechował aż do końca wojny. Zdjęcie z listem na odwrocie pozwala odczytać inną historię: szczupły, jasnowłosy mężczyzna to Teddy Gleich, pierwszy mąż mamy. Żyd.

Kolor żółty, który mama widziała wokół siebie podczas nawrotów choroby, wiąże się ze słońcem, ziarnami zboża, plastrami miodu. Ale jednocześnie to kolor, którym od wieków znaczeni byli obcy, niechciani, wykluczeni - Żydzi z żółtymi gwiazdami na rękawach.

Jakie znaczenie miała dla Miriam opowieść o świstaku, który przeżył katastrofę? Czym była jej choroba? Ewa Kuryluk opowiada, że kiedyś uważała, iż fakt ukrycia holokaustowej przeszłości przyczynił się do choroby mamy. Dziś jest przekonana, że stworzenie Tabusia pozwoliło jej przeżyć pozornie bezpieczny czas po wielkim strachu, gdy inni, naznaczeni podobnym doświadczeniem, skakali z domowych balkonów. Po latach nawet uciążliwość choroby mamy wydaje się skarbem: pozwoliła córce-artystce uniknąć odejścia w bezpłodną ekscentryczność, zachować więź z tym, co naprawdę ważne. Może dlatego, że “kangury mają od Krabów grubszą skórę (nadaje się nawet na dywany i paski)".

Bo Piotruś, brat autorki, po śmierci ojca odmówił funkcjonowania w świecie ludzi. Był konsekwentny, już w dzieciństwie powtarzał, że kocha las, ponieważ można się w nim ukryć. A kiedy oglądał film o teorii ewolucji, “zaczynał łazić na czworakach. Obwąchiwał Ci nogi, trącał nosem statyw. - Łapko, muszę Cię koniecznie poinformować - piszczał - nie przemieniam się w homa sapiec. Pozostaję szympansem". Do niechcianego świata ludzi Piotruś powrócił w październiku 2004 roku, tuż przed śmiercią, gdy zadzwoniła do niego siostra, a on, tak po prostu, zapytał, dlaczego nie przyjeżdża. “Goldi" był już wtedy w wydawnictwie.

Co jest tematem “Goldiego" i “Tabusia"? Czy chodzi o Zagładę i jej rozpisane na pokolenia, bolesne konsekwencje? O tabu, o nieustającą, niezależną od czasu i okoliczności chęć (a może także konieczność) ukrycia - przed własnymi dziećmi - prawdziwego nazwiska, prawdziwego życiorysu, prawdziwej genealogii? O pokazanie nieuchronności pęknięcia tego tabu (zawsze przecież znajdą się jakieś buty i ukryte w nich fotografie), a jednocześnie o dowód, że nigdy nie będzie ono przełamane do końca (odkryć bowiem można jedynie strzępy historii)? Tak, chodzi o to wszystko. Ale nie tylko.

Jest to także historia XX wieku, opowiadana z “żabiej" (a więc także szczerej, bo zwierzaczkowato-dziecięcej) perspektywy. No bo jak to jest, że gdy umarł Stalin, “tatuś wszystkich grzecznych dzieci na świecie i strażak pokoju", rodzice, zamiast rozpaczać (bo “bez Stalina nas zbombardują"), grają na fortepianie “Nad pięknym, modrym Dunajem"? Dlaczego ojciec tak bardzo obawia się wizyty jakiegoś Mołotowa? Co sprawia, że Wiedeń, miasto muzyki i elegancji, budzi tak wielką grozę? Że matka nie może się uspokoić, zobaczywszy na ulicy jakąś twarz z przeszłości? Że jest tu jakieś podskórne, ukryte, ale wypływające czasem na powierzchnię, zło?

Ale “apoteoza zwierzaczkowatości" to przede wszystkim opowieść o życiu, nie zaś o śmierci. O życiu pomimo Zagłady, choroby, polityki, nieprzystawalności. O prywatności, bliskości, zrozumieniu, tęsknocie. O próbach ucieczki w zwyczajność. O pomocy, jakiej w tych ucieczkach udzielają zające, psy i chomiki. O ludziach kochanych, którzy już odeszli i których inaczej niż poprzez obraz i opis nie da się już zatrzymać.

Niektórzy krytycy tej książki zarzucają jej sentymentalizm. Tak jakby figury Goldiego i Tabusia - świadków i uczestników rodzinnych historii - zawstydzały. Tak jakby pokonywanie przeciwności samo w sobie było tragedią. Jakby zwyczajna bliskość nie była możliwa.

Ewa Kuryluk “GOLDI", Wydawnictwo Książkowe “Twój Styl", 2004;

Ewa Kuryluk “TABUŚ", Kraków, Galeria Artemis, wystawa, której towarzyszy katalog, czynna do 20 lipca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2005