Kalifornijska opowieść

Na antenie TVN zobaczymy "Californication" - amerykański serial skierowany do widza dojrzałego, odważnie przełamujący wizerunek telewizyjnej erotyki. Czy znajdzie w Polsce szeroką widownię?

18.11.2008

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu "Californication" /
Kadr z filmu "Californication" /

Podejrzewam, że Polacy obdarzą sympatią Hanka Moody’ego. Tradycja romantyczna i modernistyczna nauczyła nas szacunku dla seksoholików, alkoholików i hedonistów, którzy mimo wszystkich wad pozostają intelektualistami. Hank jest dinozaurem z epoki "prawdziwych mężczyzn", pomnikiem zapomnianego sposobu myślenia i działania. To ostatni szeryf w mieście, skacowany samiec alfa, którego nagle otoczył plakatowy metroseksualizm i armia cheerleaderek (tak Quentin Tarantino określił współcześnie lansowany model męskości). Hank reprezentuje zanikającą etykietę: broni kobiet przed oszczerstwami, spuszcza łomot niewychowanym szujom, bez problemu odnajduje punkt G. Stoi na szańcu kultury wysokiej, ponieważ jest pisarzem. Problem tkwi w kryzysie twórczym, który odbiera mu chęć do pracy i porannej toalety. Ukochana Karen chce wyjść za mąż za innego, nastoletnia córka wchodzi w trudny okres emo. Sytuacji nie poprawia jednonocna przygoda z szesnastolatką, Mią, córką przyszłego męża Karen. Moody ucieka w seks, pali kilogramy marihuany i zapada w fotogeniczny letarg. Czy bohater ogrzeje się jeszcze kiedyś przy domowym ognisku?

Tragikomiczny, dwunastoodcinkowy maraton bezpruderyjnej erotyki i inteligentnego humoru odbywa się w słonecznym Mieście Aniołów. Słońce tworzy tu zdradzieckie miraże, anioły są upadłe. David Duchovny, który podarował Hankowi swoją twarz i ciało, ma urok faceta zmęczonego ganianiem kosmitów. Wytacza się z wiadomego archiwum z lubieżnym spojrzeniem i spluwa ironią na bulwary wielkiego miasta. Sprawia mu to przyjemność i jest jedyną prócz seksu rzeczą, która go aktywizuje. Za maską czarującego dekadenta kryje się jednak tęsknota za utraconymi wartościami. Pomysłodawca serii, Tom Kapinos, wyprodukował już wielu drewnianych idoli, pisząc scenariusze do odcinków "Jeziora marzeń". "Californication" to serial o parę klas lepszy i skierowany do dojrzałej widowni, ale również ma edukacyjne ambicje. Ile w nim kalkulacji, nie wiadomo. Dziwnym trafem wydaje się trafiać i do Republikanów, i do Demokratów. Odważna obyczajowo fabuła w gruncie rzeczy kryje w sobie pochwałę konserwatyzmu.

Hank, choć nie narzeka na brak przygód, marzy o powrocie do świata wolnego od libertyńskiej rozwiązłości. Przyjechał do Kalifornii z Nowego Jorku, gdzie przydawał blasku intelektualnej elicie po sukcesie swojej książki "Bóg nienawidzi nas wszystkich". Z tytułu publikacji można wnioskować, że rzecz została napisana językiem zlaicyzowanej filozofii europejskiej w stylu późnego egzystencjalizmu (znamienne, że hollywoodzcy producenci zaadaptowali ją na ekran jako komedię romantyczną pod tytułem "Ta mała szalona rzecz, którą nazywamy miłością"). Nie bez przyczyny Hank staje się również obiektem zainteresowania Mii, wyrachowanej swołoczy, której nieobcy jest pretensjonalny zachwyt nad jego pisarstwem. Po przeprowadzce do Los Angeles okazuje się, że krańcowy liberalizm prowadzi tylko do zblazowania, nie oferuje nic prócz rozdzierającej pustki. Jest również źródłem kłopotów rozmaitego sortu. Wie o tym doskonale Charlie Runkle, agent Hanka, postać trochę zabawna, trochę żałosna. Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły, wspomnę tylko, że w pierwszym sezonie jego zamiłowanie do seksownych sekretarek stanie się przyczyną nie lada kłopotów, zaś w sezonie drugim, który w USA jest już za półmetkiem, sen z powiek będzie mu spędzać realizacja "Vaginatown" - porno-parodii filmu Polańskiego.

Z piekiełka singlowego życia w L.A. trzeba się wyrwać w stronę jedynego słusznego nieba. Na chmurce czekają już Karen i Becca, wymarzona kobieta i najwspanialsza córka, tradycyjny model dwa plus jeden, choć jeszcze bez węzła małżeńskiego. Seksualna odyseja bohatera jest także podróżą uświadamiającą. Hank poznaje różne oblicza kobiecości. Poznaje kobiety nieszczęśliwe i znudzone, spełnione jako kosmetyczki i niezadowolone z życia w luksusowych rezydencjach. W tym świecie wulgarne zaproszenie do seksu bywa piękniejszym wyznaniem miłości niż poezja śpiewana. Bo najważniejsze to kochać i być wiernym. Reszta to pisarska blaga i wstydliwe erotyczne wpadki.

Tytuł serialu jest dwuznaczny. Może oznaczać coś w rodzaju procesu "kalifornikacji", gdy ekspansywna kultura danego regionu anektuje przybyszów z zewnątrz. Ponadto jest zbitką słów "Kalifornia" i "fornication". To ostatnie oznacza cudzołóstwo, nierząd. Hank Moody, specjalista od przygodnych stosunków, zostaje ofiarą schadzki z miastem, które wyssało jego życiową energię i odebrało mu kobietę. W pierwszej scenie pilotowego odcinka śni mu się seks oralny z zakonnicą. Mężczyzna patrzy na krucyfiks i przesłania go ręką. Po przebudzeniu obok pięknej blondynki wierzy, że podróż na drogę cnoty dokona się sama. Czy będziecie mu kibicować, gdy już się dowie, jak bardzo się mylił?  h

"CALIFORNICATION" - reż. Scott Winant, David Von Ancken, John Dahl i inni, USA 2007, TVN, wtorek 25 XI, 23.30

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2008