„Już ja wiem lepiej”: ta postawa króluje w internecie, ale czy to internet jest winny?

Na pewno spotkaliście ludzi, którzy mogliby oddać rękę, nogę i nerkę, żeby tylko postawić na swoim, choćby w głupiej kwestii. Co z takimi robić?

26.03.2024

Czyta się kilka minut

Olga Drenda // Fot. Maciej Zienkiewicz

Kiedyś, gdy internet był nieco mniejszy, popularnością cieszył się krótki wycinek z „Familiady”: w finale dwie uczestniczki udzielają zupełnie surrealistycznych odpowiedzi na pytanie „Więcej niż jedno zwierzę to…?”. Najpewniej w ankiecie chodziło o odpowiedzi typu „ławica” lub „stado”. Znienacka jednak odpowiedź „owca”, udzielona przez zaskoczoną uczestniczkę, prowadzi chyba do eskalacji generalnego osłupienia, bo konkurentka niczym w hipnozie odpowiada „lama”. 

Niesamowitość tego nagrania to jedno. Drugie – to niespodziewana mądrość kryjąca się już w samym pytaniu. Dobrze jest bowiem pamiętać o tym, iż może być więcej niż jedno zwierzę. Albo więcej niż jedna odpowiedź na pytanie. Albo więcej niż jedno wyjście.

Przypominam sobie o tym czasami, kiedy napotykam kolejny przypadek człowieka uwiedzionego własnym poczuciem nieomylności. Widać ich lepiej w internecie, bo na piśmie wszystko widać nieco lepiej, ale nie dajcie się nabrać – takie postawy nie pojawiły się na świecie za sprawą internetu. Na pewno i przed jego nastaniem spotkaliście nieraz na żywo ludzi, którzy mogliby oddać rękę, nogę i nerkę, żeby tylko postawić na swoim, choćby w głupiej kwestii. Znacie „rację najmojszą” z „Dnia świra”. Albo ludzi, którzy będą gotowi brnąć w najgłupsze kłamstwo, żeby tylko nie utracić bezcennego poczucia własnej nieomylności. „Już ja wiem lepiej” – to właśnie takie zachowanie. Albo, co gorsza, „już ja znam cię lepiej niż ty sam i zrobię wszystko, żeby to udowodnić”.

Zazwyczaj taki upór przybiera formy komiczne – człowiek brnie, fabrykuje, zmyśla, kręci z zapałem godnym lepszej sprawy. Rzadko zdarza się też, że ktoś faktycznie wynora spod ziemi dowód na to, iż w pewnych okolicznościach tę rację może mieć (jak Krystyna Pawłowicz, znajdująca archiwalny słownik dopuszczający zapis „wziąść”, a nie tylko „wziąć”). Miewa to jednak też i formy straszne. Na przykład – skoro się już posądziło o coś człowieka i zdążyło się go solidnie oszkalować, to fakt, że się pomyliło i atakowało niewłaściwą osobę o tym samym nazwisku, albo zarzuciło jej coś zupełnie zmyślonego, przestanie mieć znaczenie. Zbyt dużo zainwestowało się przecież w szkalunek, żeby odkręcać całą tę sytuację. To zapewne nieco bardziej niewinny przejaw mechanizmu, który każe sprawcy po popełnieniu zbrodni pozbyć się świadków: gdy jeden postępek pociąga za sobą kolejne. Raz uzyskane poczucie nieomylności musi być substancją o niebywale uzależniającej sile.

Łatwo oczywiście obwiniać internet. Niczym Kanada w pełnometrażowej wersji „South Parku” doskonale nadaje się on do tego, by służyć za winowajcę i praprzyczynę wszystkich nieszczęść. Niewątpliwie, w internecie działa zaawansowany handel poczuciem nieomylności, tak jak wszystkim, co daje pobieżną satysfakcję. Do tego publicyści, którzy mają w sobie coś z człowieka nieomylnego, szybko zyskują publiczność złożoną z ludzi o zbliżonych potrzebach. A jednak takie wyjaśnienie wydaje mi się zbyt łatwe. Zastanawiam się, czy pompowanie wrażeń w internecie nie trafia tu na gotową strukturę nastawienia na jedną i tylko jedną odpowiedź. System edukacji – o ile mi wiadomo, nie tylko w Polsce – jest od lat skonstruowany w taki sposób, by wspierać tzw. myślenie zbieżne czy konwergencyjne. Ten tryb rozumowania polega na wybieraniu tylko jednej odpowiedzi na dane pytanie czy dylemat, na zakładaniu, że istnieje jedna najwłaściwsza. W taki sposób konstruuje się testy wyboru – ulubione narzędzie pomiaru wiedzy. 

Oczywiście, tryb ten bywa przydatny – gdy stosujemy się do przepisów drogowych, chcemy postępować zgodnie z BHP albo musimy dopasować ewidentny objaw do diagnozy. Jednak w zderzeniu ze złożonością świata maksymalnie okrawa on sprawy, zawęża też myślenie, każąc koncentrować się tylko na jednej stronie zjawisk i nadmiernie je upraszczać. Nie może istnieć więcej niż jedno zwierzę. Albo ja mam rację, albo nikt inny.

To pragmatyczne myślenie, ale zderzone z potencjałem – mówiąc górnolotnie i kaznodziejsko – pychy. Obserwuję czasami z dystansu zjawisko, które nazywam „fenomenem serka” (może dlatego, że serek jest pycha), od znalezionego w sieci komentarza: „dobrze, że wycofali ten serek, bo i tak go nie jadłem”. Innymi słowy, jeśli JA czegoś nie lubię, z czegoś nie korzystam, to nie powinno to w ogóle istnieć. Zapewne przyjemnie czuć się miarą wszechrzeczy, ale wiele szkodliwych zjawisk oszukuje nas taką powierzchowną satysfakcją. Bo co się stanie, jeśli się okaże, że nie tylko może nie być więcej niż jednego zwierzęcia?

Olga Drenda - Felieton w "Tygodniku Powszechnym"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Więcej niż jedno zwierzę