Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tłumaczką była siostra Małgorzata Chmielewska. Szczupły, skromnie ubrany mężczyzna w wielkich okularach opowiadał nam o tym, że bardzo wcześnie odszedł od Kościoła. Stało się tak na skutek antyświadectwa katolików, z którymi się zetknął.
Pascal zaczął szukać ludzi, których czyny byłyby zgodne z ich słowami. Szukał ich wśród komunistów i anarchistów, wśród rozmaitych grup i wspólnot, które powstały pod wpływem wydarzeń 1968 r. Przez pewien czas interesował się także religiami Wschodu. Nigdzie jednak nie czuł się usatysfakcjonowany tym, co zobaczył. Zachęcony przez dawnych przyjaciół wrócił do Kościoła, zaczął wczytywać się w Ewangelię – i tak odkrył swojego Jezusa. Jezusa, który był ubogi. Pod wpływem tego odkrycia powołał do życia wspólnotę, której celem jest ubogie życie z najuboższymi. Oczywiście, także pomoc, ale – na miarę posiadanych środków. „Nie mogę głosić Ewangelii ludziom, którzy niczego nie mają”, powiedział sobie Pascal, „jeżeli nie będę żył w takich jak oni warunkach”.
Co to znaczy, że Jezus był ubogi? Czy chodzi tylko o pewien styl życia, o takie posiadanie, jakby się nie posiadało? Według Pascala, chodzi o coś więcej: o samą orientację życia, o jego ukierunkowanie. „Dzisiejszy świat postrzega istnienie tylko w jego fazie »wstępującej«, proponując życie jako zdobywanie. Nie akceptujemy życia jako tracenia”. Oto świat, w którym każdy robi to, na co „ma ochotę”, zaspokaja „swoje pragnienia”, wspina się na kolejne szczeble drabiny „sukcesu”. Fałsz takiego obrazu świata bije w oczy. Ale człowiek lubi myśleć, że on akurat należeć będzie do tych, którym się „uda”. W końcu wciąż widzi wokół siebie wielu takich, którym się „udało”. „Czy taki człowiek”, pytał Pascal, „jest gotowy przyjąć również to, co w nim samym jest bezsilne?”.
W Ewangelii nie chodzi o toporną logikę: kto nie ubogi, ten winien. Chodzi raczej o wypracowanie postawy, w której jest miejsce na ograniczenie, wyrzeczenie, stały rachunek sumienia w kwestii posiadania. „Wydaje mi się – mówił Pascal – że w Kościele często uwalnia się nas od zastanawiania się nad ubóstwem materialnym, mówiąc, że liczy się ubóstwo duchowe. Ale ubóstwo materialne to początek drogi do Chrystusa, jak liczydło i tabliczka mnożenia. A ubóstwo duchowe to logarytmy lub wyższa matematyka”. Nie odwrotnie.
Czy Jezus, który mówi: „Ubogich macie zawsze, mnie nie zawsze”, nie utożsamia się z ubogimi? Zawsze rozumiałem te słowa inaczej: oto teraz jest święto, Bóg wszedł między ludzi, pragnie, by ludzie pojęli znaczenie tego faktu. A kiedy Go między nimi zabraknie – w każdym razie nie będzie już z nimi jadł i nie będzie rozmawiał tak bezpośrednio – wtedy jeszcze pozostaną im ubodzy. I to spotykając ubogich, spotykając tych, którzy cierpią z powodu rozmaitych niedostatków, ludzie będą mogli wciąż spotykać Jezusa. „Byłem głodny, a daliście mi jeść”. Istnieje jakaś przedziwna paralela między tymi dwoma zdaniami: „Ubogich zawsze macie...” i „Ja będę z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”.
Pod koniec naszej rozmowy Pascal podkreślił z naciskiem: „Jezus był ubogi, naprawdę ubogi. Gdyby nie był, miałby więcej uczniów”.