Jezuita za Himalajami

W październiku 1600 roku Antonio de Andrade, dwudziestoletni jezuita portugalski, przybył do Goa, portugalskiej posiadłości w Indiach i siedziby indyjskiej prowincji Towarzystwa Jezusowego. Po ukończeniu miejscowego kolegium i złożeniu ślubów znalazł się na dworze Mogołów w Agrze, gdzie cesarz Dżahangir dał jezuitom swobodę głoszenia ich wiary.
 /
/

Zaintrygowany rozpowszechnianymi przez kupców pogłoskami, jakoby w krainie za Himalajami żyła liczna gmina chrześcijan, o. Andrade w towarzystwie jednego z zakonnych współbraci wyruszył 30 marca 1624 z Agry na północ. W Delhi dołączyli do karawany hinduskich pielgrzymów i wraz z nią dotarli do źródeł Gangesu, następnie zaś przekroczywszy himalajską przełęcz Mana znaleźli się w zachodniotybetańskim królestwie Gu-ge. W stolicy tego królestwa Caparangu przebywali blisko miesiąc, zdobywając przychylność władcy.

Po powrocie do Agry 8 listopada 1624 roku o. Andrade napisał do swego prowincjała list-sprawozdanie z wyprawy, w 1626 roku opublikowany w Lizbonie. Ten list, barwna i sensacyjna relacja z niebezpiecznej podróży, donosząca o odkryciu za Himalajami “Wielkiego Kataju albo Państw Tybetu", pierwsze naoczne świadectwo Europejczyka z kraju, o którym krążyły dotąd tylko legendy, wywołał wielkie zainteresowanie i wkrótce doczekał się licznych przekładów, stając się - jak pisze Ireneusz Kania - prawdziwym “przebojem wydawniczym" w ówczesnej Europie. Wersja polska, autorstwa o. Fryderyka Szembeka, ukazała się w Krakowie w 1628 roku.

Tymczasem w czerwcu 1625 roku o. Andrade znów wyruszył na północ, tym razem zabierając z sobą dwóch konfratrów. W sierpniu znaleźli się w Caparangu i wkrótce misja zaczęła się rozwijać; przybywali nowi zakonnicy, w kwietniu 1626 położono kamień węgielny pod pierwszy w Tybecie kościół katolicki. W sierpniu tegoż roku nasz misjonarz wysłał kolejne sprawozdanie, tym razem do generała zakonu; portugalski oryginał listu czekał tym razem na publikację aż do XX wieku.

O. Andrade przebywał w Tybecie zapewne jeszcze trzy lata; w 1630 roku był już z powrotem w Goa, gdzie pełnił funkcję prowincjała jezuitów w Indiach. Zmarł nagle w marcu 1634, prawdopodobnie otruty, co miało zapewne związek z jego działalnością w inkwizycji. Stworzona przez niego misja w Caparangu szybko znalazła się w kryzysie. W 1630 roku królestwo Gu-ge zostało podbite przez sąsiedni Ladakh (dziś stanowiący część indyjskiego stanu Kaszmir). Jezuici i ich podopieczni utracili protekcję władcy, ludność obróciła się przeciwko nim, kościół i dom zakonny zostały splądrowane. Próby utrzymania się w Caparangu trwały jeszcze kilka lat, w końcu jednak władze zakonne w Goa ostatecznie zamknęły misję, a przed połową stulecia Tybet stał się znów niedostępny dla chrześcijańskich misjonarzy.

***

Książka teraz wydana przynosi bardzo solidną dokumentację tamtych wydarzeń. Jej trzonem jest tłumaczenie obu wspomnianych wyżej relacji o. Andrade, dokonane z portugalskiego oryginału przez Ireneusza Kanię i opatrzone przezeń notą wstępną oraz bibliografią i przypisami. Wcześniej znajdziemy obszerny wstęp pióra Marka Mejora (także z bibliografią), zawierający m. in. wyjaśnienie źródeł legendy o ukrytym w głębi Azji (czy może w Abisynii) chrześcijańskim królestwie Księdza Jana, przegląd europejskich relacji na temat Tybetu powstałych przed wyprawą o. Andrade, informacje o pierwszych misjach jezuickich w Indiach, sylwetki o. Andrade i o. Szembeka oraz oczywiście rekonstrukcję wydarzeń związanych z misją w Caparangu (stąd zaczerpnąłem przytoczone wyżej fakty).

Ostatnia część książki przynosi przedruk wspomnianego dziełka o. Szembeka (urodzony w 1575 r., studiował najpierw w Krakowie, później w Rzymie, tam wstąpił do jezuitów, pracował w kilku miastach Rzeczypospolitej, zmarł w 1644 r.). Dziełko to samo w sobie stanowi interesujący zabytek XVII-wiecznej polszczyzny. Niezmiernie długi tytuł zaczyna się od słów “Tybet Wielkie Panstwo w Azyey. Do ktorego Oycowie Societatis IESU, nie dawno przebywszy, Wiarę świętą Chrześcianską, błędami wielkimi Poganskimi w nim zfałszowaną, do iey szczerości przywodzą...". Przebija z tych słów wiara, że religia, z jaką zetknęli się w Caparangu misjonarze, ma z chrześcijaństwem cokolwiek wspólnego.

“Powodowany żarliwym pragnieniem dotarcia do zagubionych jakoby za niebotycznymi Himalajami chrześcijan - pisze o ojcu Andrade prof. Mejor - przekroczywszy z niebywałym znojem śnieżne góry, dostał się do nieznanego kraju, w którym spotkał lud mówiący zupełnie nieznanym językiem, zachowujący dziwne wierzenia i obyczaje, jakże różne od tych, które o. Antoni zdołał już poznać. Jego gorące pragnienie szerzenia czystej, »nie skażonej bałwochwalstwem« wiary, kazało mu najpierw patrzeć na buddyzm tybetański jak na osobliwie spaczoną religię chrześcijańską i prowokowało do wygłaszania przy każdej okazji płomiennych pouczeń i kazań, mających »przywieść sfałszowaną błędami wiarę do jej szczerości«. Jednak po pewnym czasie, podobnie jak św. Franciszek Ksawery w Japonii, o. Antoni doszedł do przekonania, iż wiara Tybetańczyków nie jest bynajmniej tożsama z wiarą »w Boga prawdziwego«, lecz jest to wiara pogańska".

“Disputacye z Lamasami", by użyć terminu o. Szembeka, prof. Mejor uważa za zasługujące na szczególną uwagę, jako że są “zapisem dokumentującym pierwsze bezpośrednie spotkanie chrześcijaństwa ze światem buddyzmu tybetańskiego". Ireneusz Kania nazywa wręcz to spotkanie portugalskiego jezuity z tybetańskimi lamami “bodaj pierwszą poświadczoną historycznie próbą chrześcijańsko-buddyjskiego dialogu międzyreligijnego".

A że owa próba zmieniła się, jak dodaje Kania, w “dialog głuchych", pełen nieporozumień i momentami wręcz komiczny? “Powodem stały się oczywiście bariery kulturowe i językowe, kompletna niewiedza obu stron wzajem o sobie, wreszcie doktrynalnie mocno usztywnione stanowisko jezuity, występującego jako depozytariusz jedynej religijnej prawdy i narzucającego partnerowi »dialogu« własne - w przekonaniu, że są uniwersalne i »zgodne z rozumem« - pojęcia, kategorie myślowe, idee religijne i wyobrażenia etyczno-moralne". Trudno wymagać od o. Andrade, by przekroczył horyzont swojej epoki, by odrzucił powszechnie obowiązujące wtedy wokół przekonania. Podziwiać natomiast można jego determinację i odwagę, jego - mimo wszystkich uprzedzeń - obiektywizm w opisywaniu obcego świata.

***

Ta niezwykła książka sprzed kilku wieków ukazuje się u nas dokładnie w czterdziestopięciolecie wydarzeń, które zaważyły na współczesnych losach Tybetu. W marcu roku 1959 Chińczycy, okupujący ten kraj od lat blisko dziesięciu, przystąpili do ostatecznego zdławienia jego wewnętrznej autonomii, a Dalajlama XIV, obawiając się uwięzienia, uciekł z Lhasy, chroniąc się w Indiach. Tybet po raz kolejny w swoich dziejach odcięty został od świata, tym razem jednak dokonali tego agresorzy, którzy wkrótce przystąpili do systematycznego niszczenia tybetańskiej kultury. Tragedia Tybetu wciąż trwa, przy obojętności świata, który nie chce narażać się Pekinowi. Wypadałoby o tym chociaż pamiętać... (Wydawnictwo WAM, Kraków 2004, s. 240.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2004