Jakby nam się należało...

Spotkałam w życiu dwie znaczące dla mnie postacie. Pierwszą był śp. ks. Jan Marszałek - proboszcz mojej rodzinnej parafii. Drugą - o. Stanisław Musiał SJ, przyjaciel mojej rodziny przez 17 lat. To on często odwiedzał mojego męża chorego na raka. Mąż pod koniec życia zgodził się na spowiedź (mijały wówczas 24 lata od chwili, kiedy ostatni raz przystąpił do tego sakramentu), ale pod jednym warunkiem: “Albo ks. Musiał, albo żaden inny ksiądz". Był 13 marca 1990 r. O. Musiał jechał do Rzeszowa głosić rekolekcje i wstąpił do Tarnowa. Podczas rozmowy trafił do serca cierpiącego człowieka, udzielił mężowi rozgrzeszenia. Później sakramentu namaszczenia, a w końcu uczestniczył i w pogrzebie. Dlaczego otrzymaliśmy tyle łask? Nie byliśmy przecież jakąś znaczącą rodziną. Przyjmowaliśmy to jak kromkę chleba, jakby nam się należało. Nie zawsze umieliśmy za to dziękować. Myśleliśmy tylko o swoim problemie lub cierpieniu, a nie o tym, że ksiądz też czasami potrzebuje duchowego wsparcia.

Odkrywał trudną prawdę o Kościele, dla wielu niewygodną, za co płacił wysoką cenę. Krytykował pychę, zachłanność oraz obojętność na nędzę duchową i materialną. Bolało Go niezrozumienie i odrzucenie, ale nie skarżył się. Nie dzielił ludzi i nie klasyfikował. Liczył się człowiek; najbardziej opuszczony i zagubiony, dlatego do końca służył cierpiącym i bezdomnym. Honoraria z wyjazdów zagranicznych rozdawał potrzebującym, często zostając bez grosza. Nawet zimowe buty ofiarował ubogiemu (jakie to podobne do ks. Marszałka, który zapytany przez siostrę, gdzie ma płaszcz, odpowiedział, że komuś podarował). 15 lutego 2004 r. chciał wyjechać na pogrzeb szwagra. Ponieważ w górach był śnieg, a on został tylko w półbutach, nie mógł tego zrobić. Tym bardziej, że był przecież po zabiegu. Tamtego dnia ks. Musiał stracił przytomność i już jej nie odzyskał.

Cynicznie przyklejano ks. Musiałowi różne etykietki, nawet w mediach katolickich. Ich siła przesłoniła nam prawdę o osobie, którą znaliśmy od lat. Teraz, gdy Go nie ma wśród nas, jest jakby jeszcze bardziej obecny. Przemawia do nas przez swą twórczość, świadectwa ludzi, którym pomógł. Pamięć o Nim jest tak żywa, ale “Nasz Dziennik" nie zgodził się wydrukować Jego nekrologu. Wielka szkoda, bo czytelnicy “ND" mogliby poznać dobrego kapłana i miłośnika prawdy.

JANINA ROGOWSKA (Tarnów)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2004