Jak reformować Kościół

Historia Kościoła to historia kolejnych kryzysów i przeróżnych reform.

02.04.2021

Czyta się kilka minut

Fot. GRAŻYNA MAKARA /
Fot. GRAŻYNA MAKARA /

Kiedy w 1950 r. ukazała się książka o. Yves’a Congara OP „Prawdziwa i fałszywa reforma w Kościele”, a nawet później, gdy w 1968 r. wyszło jej drugie wydanie, przepracowane i uzupełnione, dominującym pytaniem o katolicyzm było: „Jaki ma być Kościół, by odpowiadał myśli Chrystusa?”. Kiedy ponad 30 lat później książka ukazała się w Polsce (Znak 2001), pytania już się zradykalizowały. Chociaż pytanie „jaki Kościół?” nadal było aktualne i ważne, to te dominujące brzmiały inaczej: „czy w ogóle Kościół?”, a nawet „czy w ogóle Chrystus?”. I tak jest do tej pory. Jednak ks. Grzegorz Strzelczyk, prezentując książkę Congara, zatytułował swoją recenzję „O reformowalności Kościoła i pożytku z czytania starych książek” („W drodze” nr 10/1997). Podzielam przekonanie o pożytku, bo pytania „czy w ogóle Kościół?… czy Chrystus?” są wyzwaniem rzuconym Bogu („Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”, Mt 16, 18), a wierzę, że Bóg sobie z nimi poradzi. Natomiast pytanie „jaki Kościół?” jest wyzwaniem rzuconym ludziom i dotyczy nas wszystkich.

Historia Kościoła to także historia kolejnych kryzysów i przeróżnych reform. „Święty Kościół grzesznych ludzi” – jak o Kościele pisał historyk ks. Jan Kracik – wciąż się reformuje. Ksiądz Strzelczyk kończy recenzję zdaniem Henri de Lubaca z książeczki „L’Église dans la crise actuelle”, odnoszącej się do sytuacji Kościoła po Soborze Watykańskim II: „Jak rozwiąże się kryzys? Dopóki świat trwa, nie należy oczekiwać ostatecznego rozwiązania”.

Wiele reform Kościoła było inspirowanych dobrym rozeznaniem niszczącego Kościół zła i dążeniem do jego usunięcia. Niestety, dalsze ciągi kończyły się sporami, wewnętrznymi wojnami i rozłamem.

Congar, który dobrze poznał dzieje niezliczonych, udanych i nieudanych reform Kościoła, pisze: „Sprawa nie jest tak prosta, gdyż tym, co trzeba zreformować pod tym czy innym względem, jest właśnie konkretny Kościół. Ten Kościół trzeba zaakceptować i zarazem nie akceptować go takim, jaki jest. Jeśli ktoś go nie zaakceptuje, wówczas – o ile w ogóle nie uchyli się tchórzliwie od podjęcia się czegokolwiek – zacznie tworzyć jakiś inny Kościół, a nie dokona reformy. Jeśli natomiast zaakceptuje go takim, jaki jest, niczego w nim nie zmieni i również go nie zreformuje. Nie trzeba zmieniać Kościoła, natomiast trzeba zmienić coś w Kościele. Nie trzeba tworzyć jakiegoś innego Kościoła, natomiast trzeba w pewnym stopniu tworzyć Kościół inny”. Chodzi mu o to, by kwestionując coś w Kościele, nie kwestionować samego Kościoła.

Congar wymienia cztery warunki prawdziwego reformizmu wewnątrz Kościoła: prymat miłości i czynnika duszpasterskiego; trwałość komunii z całością; cierpliwość: liczenie się z czasem dojrzewania; prawdziwą odnowę przez powrót do zasady Tradycji, a nie wprowadzanie jakiejś „nowinki” drogą adaptacji mechanicznej.

Obszernie wyjaśnia te warunki i ostrzega przed jednostronnością, którą czasem w reakcji na herezję przejawia także prawowierna teologia. Magisterium, gdy mowa o rozwoju czy postępie dogmatycznym, zwykle kładzie nacisk na aspekt niezmienności. Dlatego w Kościele są promowani tzw. „teologowie bezpieczni”, to jest tacy, którzy omijając tematy „niebezpieczne”, zapewniają trzódce wiernych spokój i bezpieczeństwo. Tymczasem Kościół ma obowiązek poszukiwania prawdy, a więc docierania na tereny leżące jeszcze w granicach ortodoksji, lecz graniczące z błędem. Jest to linia prorocka Kościoła żyjącego, będącego w ruchu. „Prawda idzie aż do błędu” i okrążanie szerokim łukiem tych niebezpiecznych granicznych terenów z obawy, aby nie popaść w błąd, jest takim samym błędem, jak nazywanie fałszem czegoś, co jeszcze jest prawdziwe – zanotował Congar (cytując jezuitę – Émile’a Merscha).

Napisałem to wszystko z myślą o przeciwnikach reformy w Kościele i o jej zwolennikach z nadzieją, że przynajmniej niektórzy sięgną po książkę ojca Congara. Będzie ona dla nich delikatnym przypomnieniem, że nie wszystko się od nas zaczyna. ©℗


Ks. Adam Boniecki: Kiedy się wydaje, że pod lawiną ujawnionych skandali Kościół jeśli nie umarł, to właśnie umiera, papież Franciszek, jak Jezus do żałobników w domu Jaira, mówi: „Nie płaczcie, nie umarła dzieweczka, ale śpi”. Sprawdź, o czym piszemy w wydaniu specjalnym „Kryzys w Kościele”

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2021