Jak grać z FIFA

fot. P. Ulatowski /Agencja Gazeta

29.01.2007

Czyta się kilka minut

MICHAŁ KUŹMIŃSKI: - Futbol z pięknej gry stał się wielkim biznesem, to temat Pana książki "Beautiful Game?". Czym jest dziś piłka nożna?

DAVID CONN: - Dla piłki nożnej wielkie pieniądze z transmisji telewizyjnych i kontraktów reklamowych są często zbawienne - w Wlk. Brytanii mieliśmy skrajnie niebezpieczne stadiony, gdzie w latach 80. ginęli kibice, zatem fundusze na poprawę warunków okazały się bezcenne. Ale zamiast piłki dysponującej pieniędzmi mamy dziś pieniądze dysponujące piłką. Na naszych oczach niewielka grupa ludzi wzbogaciła się nieprawdopodobnie, większości zaś ceny biletów uniemożliwiają oglądanie meczów, więcej: rozpowszechnia się przekonanie, że piłka jest raczej biznesem niż sportem. Futbol mógłby być znacznie ważniejszy w wymiarze społecznym, gdyby był sportem z duszą.

- A jak postrzega Pan władze światowej piłki? Czy naprawdę FIFA jest, jak się często o niej mówi, strukturą mafijną?

- Było na ten temat wiele książek, np. "Faul" Andrew Jenningsa, który zarzucał tej organizacji korupcję i kupowanie głosów federacji lokalnych. FIFA zarzutom zaprzeczała, ale nigdy nie podjęła żadnych działań prawnych, nie zaskarżyła autora.

Jej wielkim problemem jest na pewno demokracja wewnętrzna. Nie twierdzę, że prezydent federacji Sepp Blatter przekupił wszystkie krajowe organizacje piłkarskie. Ale na uwagę zasługuje fakt, że kierowana przez niego centrala płaci za programy rozwojowe.

- Czyli...

- Wspomaga ubogie federacje krajowe pieniędzmi na szkolenie młodzieży, kupno sprzętu.

- Co w tym złego?

- To, że pieniądze przepływają przez federacje, co może być traktowane jak kupowanie głosów w międzynarodowych wyborach władz piłkarskich.

FIFA jest zbyt staroświecką strukturą jak na sport, który stał się tak potężny. Nie powstała znowu tak dawno temu, bo w 1970 r., ale wtedy w jej szwajcarskim biurze pracował jeden starszy Anglik. Dziś to wielka organizacja i wielu jej krytyków uważa, że zbytnio służy promocji samej siebie. FIFA broni się, że jest nowoczesna, transparentna i radzi sobie z wyzwaniami, ma np. zespół zadaniowy nazwany "dla dobra piłki nożnej" ("For the Good of the Game"), grupę zajmującą się etyką.

- Nie pasuje to wszystko do faktu, że prezydent FIFA Sepp Blatter stanowczo popiera skompromitowanych działaczy PZPN.

- Główny problem piłki, o którym pisałem przez wiele lat, polega na podporządkowaniu futbolu działaniom komercyjnym. Kluby mają przynosić zyski ich udziałowcom, bilety są zbyt drogie dla zwykłych kibiców. Futbol stał się spektaklem, na którym kilku graczy, agentów, menedżerów i właścicieli klubów robi gigantyczne fortuny, a w którym zapomina się o duchu gry. Blatter miał jakiś czas temu kilka znakomitych wystąpień, w których zasadniczo zgadzał się z moimi argumentami. Mówił, że w kluby pompuje się "obsceniczne ilości pieniędzy", że jest to złe działanie ze strony właścicieli, że graczom płaci się zbyt dużo itp. Ale FIFA jako organizacja nic z tym nie robi. Prezydent powiedział swoje i na tym się skończyło.

Jak się właśnie przekonujecie, FIFA ma potężną władzę. Gdyby naprawdę chciała zmienić sytuację w piłce, mogłaby to zrobić.

- Reagując na polską sytuację, FIFA mówi o autonomii sportu względem polityków i rządów. Czy ma rację? Sytuacja w Chinach, gdzie sport jest absolutnie kontrolowany przez polityków, jakoś Federacji nie przeszkadza...

- Rozumiem to tak, że FIFA trzyma się żelaznej zasady niedopuszczania do interwencji rządu w sprawy futbolu. Chodzi o ochronę piłki przed zakusami opresywnych, totalitarnych reżimów; ochronę jej niezależności od wpływów skorumpowanych rządów autorytarnych. Ale ta reguła powinna być potraktowana elastyczniej, gdy mamy do czynienia z sytuacją odwrotną: to organizacja piłkarska jest skorumpowana, a politycy chcą problem rozwiązać. Uważam np., że rząd brytyjski powinien mocniej interweniować w sprawy naszego futbolu. To nie związek piłkarski jest odpowiednim podmiotem do rozwiązywania niektórych spraw związanych z komercjalizacją futbolu, lecz władze.

W Polsce, na wieść, że PZPN jest skorumpowany, w sytuację wkracza premier i domaga się odpowiednich działań. Gdy działania te nie zostają podjęte, rząd deleguje - zakładam, że tymczasowo, do momentu uzdrowienia sytuacji - kogoś w miejsce zarządu PZPN. Jeśli dobrze rekonstruuję wydarzenia, rząd działa w najlepszym interesie piłki nożnej. FIFA powinna zachować regułę niezależności organizacji piłkarskich jako generalną zasadę, ale stosować ją z uwzględnieniem specyfiki konkretnych przypadków. To nie takie trudne zorientować się, czy rząd łamie autonomię sportu, czy też zachowuje się odpowiedzialnie i chce rozwiązać prawdziwe problemy.

- Co by Pan doradzał polskim decydentom? Jak grać z FIFA? Ostro? Defensywnie? Gdzie grożą faule?

- Gdybym to ja miał decydować, nie wychodziłbym z założenia, że FIFA to organizacja złoczyńców. Zarządza w końcu światowym futbolem, organizuje Mistrzostwa Świata i nie sądzę, żeby robiła to źle. Nie sądzę też, żeby atakując FIFA można było zrobić naprawdę dobry interes. Zamiast tego starałbym się przekonać jej władze, że w tym konkretnym przypadku chodzi o ochronę samej piłki i jej kibiców. Że gdyby nie korupcja, nie dochodziłoby do jakichkolwiek ingerencji. Rząd powinien zaprosić przedstawicieli FIFA do Polski, wspólnie stworzyć plan reformy polskiego futbolu i utworzenia organizacji piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia. Innymi słowy: powinno się próbować włączyć światową federację w poszukiwanie dobrego rozwiązania. A poza tym, oczywiście, należałoby tak samo zaangażować federację europejską UEFA, która jest bardzo przyzwoitą organizacją. Sugerowałbym więc rozgrywkę dyplomatyczną.

Problem, jaki widzę w rozmowach z FIFA, przedstawia się następująco: gdy kłopoty ma Polska czy Anglia - dopiero co pytałem tę organizację o sprawę pewnego agenta piłkarskiego - instytucja odpowiadająca za futbol na całym świecie nie bardzo potrafi skupić uwagę na sprawach z jej perspektywy lokalnych. W polskim przypadku stwierdzono po prostu, że skoro jest zasada nieinterwencji rządów, to rząd interweniować nie może.

- Naprawdę sądzi Pan, że dobrze przyjrzawszy się sytuacji, FIFA chciałaby współpracować z polskim rządem?

- Nie wiem, na ile wasz rząd próbował do tego dążyć. Ja w każdym razie doradzałbym raczej próbę wciągnięcia FIFA w budowanie zdrowej struktury w Polsce niż jej atakowanie. To do niczego dobrego nie doprowadzi.

- Jak to jest z mieszaniem się polityków do futbolu? Jak np. wyglądałaby dziś angielska piłka, gdyby nie kroki podjęte przez Margaret Thatcher?

- Według mnie głównym zadaniem rządu jest zapewnianie, by państwo służyło każdemu. A sport jest bardzo ważną częścią życia społecznego. Futbol zawsze miał silne zasady, etykę, reguły gry. Sam, bez niczyjej pomocy. Akurat pani Thatcher nienawidziła futbolu - i stąd wynikały problemy brytyjskiej piłki w latach 80.: nie mogła liczyć na żadne wsparcie od rządu. Dopiero po tragedii na Hillsborough w 1989 r., gdy po zawaleniu się trybuny zginęło 96 kibiców Liverpoolu, rząd uchwalił prawo nakazujące klubom zapewnienie bezpieczeństwa na stadionach. I przeznaczył na ten cel publiczne pieniądze: 200 mln funtów. A to mogło stać się podstawą odbudowy brytyjskiego futbolu.

Co się tyczy Polski, gdzie organizacja piłkarska skorumpowana jest od lat: wasz kraj w sprawach piłki nigdy daleko nie zaszedł i prawdopodobnie ten sport nie służy społeczeństwu na tyle, na ile by mógł: by ludzie mogli pograć w piłkę czy spokojnie pooglądać mecze. To straszne mieć chory sport, gdy teoretycznie sport to zdrowie. Jeśli więc rząd interweniuje, by poprawić sytuację, powinien zostać przez FIFA poparty,­ a nie torpedowany.

- Gdyby doszło do najgorszego, czy wykluczenie nas z europejskich rozgrywek byłoby ceną wartą zapłacenia?

- Nie sądzę, żebyście mieli inny wybór. Żeby miał go rząd.

- Zawsze może się wycofać.

- Rząd chce pozbyć się korupcji. Odpowiedzialna władza w takiej sytuacji wycofać się nie może. Być może poprzednie ekipy przymykały na to oko, być może nawet ktoś uczestniczył w zmowie. Więc gdy wreszcie kolejna władza podjęła jakieś kroki, nie może zrezygnować. Oczywiście byłoby skrajną niesprawiedliwością, gdyby Polska została za to wykluczona z rozgrywek europejskich.

Następny krok to bowiem reforma struktur organizacyjnych futbolu w taki sposób, by politycy nie mogli go dłużej kontrolować. Satysfakcja, że zwalczyło się korupcję, nie wystarczy. Rząd musi przejść od ręcznego sterowania do budowy nowej struktury - demokratycznej, odpowiadającej za swoje działania, mającej kontrolę nad sytuacją. Miejmy nadzieję, że wasza władza do tego doprowadzi i wtedy Polska wróci do wielkiej gry.

DAVID CONN jest brytyjskim dziennikarzem sportowym, opublikował m.in. książki "The Beautiful Game? Searching for the Soul of Football" i "The Football Business: Fair Game in the '90s?". W 2002 r. wybrany Futbolowym Dziennikarzem Roku, a w 2005 r. Sportowym Dziennikarzem Roku. Po latach pracy w "Independent", jest publicystą "Guardiana".

---ramka 482268|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2007