Jacquesa Chiraka dni ciężkiej pracy

Francuzi potrafią po mistrzowsku to, czego nie umieją Polacy: wykorzystywać okazje, jakie stwarzają rocznice historyczne do politycznej ofensywy. Bilans 60. rocznicy lądowania w Normandii jest dla Paryża więcej niż krzepiący.

27.06.2004

Czyta się kilka minut

Francuzi chcieli nie tylko oddać hołd bohaterom, ale nadać nową dynamikę swej polityce zagranicznej. O ile nie budziło emocji zaproszenie królowej Elzbiety II (przyjeżdża prawie co roku), prezydenta Kwaśniewskiego (od 1994 r. Polska jest tu reprezentowana na takich prawach, jak inni alianci), a także królów lub królowych Norwegii, Holandii, Belgii, Luksemburga oraz prezydentów i premierów wszystkich państw alianckich, których obywatele walczyli w Normandii - o tyle obecność Busha, Putina i Schrödera wyzwalała własną “dynamikę" polityczną.

Chirac spotkał się z Bushem aż trzykrotnie: w Paryżu (w przeddzień obchodów), na cmentarzu żołnierzy amerykańskich w Colleville nad słynną plażą Omaha (na uroczystości francusko-amerykańskiej) i na głównej uroczystości w Caen i Arromanches dla wszystkich zaproszonych. Metodą przyjaznych gestów można zajść daleko: Bush dostał obietnicę poparcia Francji dla rezolucji w sprawie Iraku (przypieczętowaną dwa dni później głosem Francji w Radzie Bezpieczeństwa), a Chirac zaproszenie na rancho w Teksasie. W wywiadzie dla “Paris Match" Bush wyznawał, że chętnie pokaże Chirakowi swoje krowy. Jeśli do oglądania krasul Busha dojdzie - prezydenta Francji jako byłego ministra rolnictwa powinno to zainteresować - to obaj panowie będą mieć okazję do uczynienia kolejnych kroków ku załagodzeniu francusko-amerykańskich sporów. Niesnaski “starej Europy" i USA nużą już obie strony.

Zwłaszcza że każdy kij ma dwa końce. Na łamach “Le Monde" filozof André Gluksmann - zwolennik interwencji w Iraku i krytyk europejskiego antyamerykanizmu - w artykule zatytułowanym “Tak, Ameryka to nasz przyjaciel" wypomniał Francuzom ich grzechy: nie tylko z czasów wojny algierskiej (1954-61), ale i bierność wobec ludobójstwa w Rwandzie 10 lat temu. Według Gluksmanna zarzuty wobec postępowania Amerykanów w Iraku są niewspółmierne wobec np. rosyjskich zbrodni w Czeczenii. Ale tych ostatnich nikt we Francji nie potępia, nikt nie domaga się ukarania winnych, a niektórzy Francuzi “Busha witają protestami, Putina zaś jak brata".

Gestem, którego od Chiraka - spadkobiercy sceptycznego wobec NATO generała de Gaulle’a - nikt nie oczekiwał, były słowa, że Pakt Północnoatlantycki odegrał kapitalną rolę w historii Europy i Unii Europejskiej. To podwójne, ostrożne otwarcie daje Chirakowi punkty bez strat: nie idzie za daleko - Chirac i Schröder zdążyli zaraz zaznaczyć, że nie poprą zaangażowania NATO w Iraku - i jest akceptowalne przez Francuzów, a równocześnie staje się ukłonem nie tylko w stronę USA, ale i Polski. Napięcie Paryż-Warszawa starał się też łagodzić premier Jean-Pierre Raffarin, oddając wspólnie z Aleksandrem Kwaśniewskim hołd polskim żołnierzom na cmentarzu w Langannerie-Urville koło Caen.

Za to gesty pojednania wobec Niemców - praktykowane już po wielekroć, tak przez de Gaulle’a (z Adenauerem, w katedrze w Reims), jak i Mitteranda (z Kohlem, w Verdun) - nie są we Francji czymś nowym. Francusko-niemieckie zbliżenie cieszy się rzeczywistym poparciem ogromnej większości Francuzów. Zaskoczeniem nie było więc zaproszenie Schrödera, nawet jeśli w Normandii kanclerz Niemiec zjawił się po raz pierwszy. Można co najwyżej mówić o kolejnym zacieśnieniu aliansu francusko-niemieckiego. I cóż z tego, iż słychać w Niemczech głosy, że Francuzi podporządkowali sobie w ostatnich latach niemiecką politykę zagraniczną, i że dla równowagi - czytaj: obudowania pozycji Berlina w Europie Środkowej - dobrze byłoby czasem mieć inne zdanie niż Francja? Cóż z tego, skoro Chirac nie nazywał już kanclerza Schrödera “przyjacielem", lecz “bratem". Ten zaś ważył słowa, przemawiając w Muzeum Pokoju w Caen: mówił o zwycięstwie nie nad Niemcami, ale dla Niemiec. Wszyscy francuscy obserwatorzy podkreślali, że Schröder nie mówił o “inwazji" w Normandii, lecz o “oswobodzeniu" Francji, Europy i Niemiec od nazizmu.

Ale nie ma róży bez kolców. Tuż przed rocznicą D-Day wiele francuskich gazet odkryło, że alianci bombardowali nie tylko niemieckie bunkry, ale także francuskie miasta - jak Saint Lô, Bayeux, Hawr. Bombardowania miały udaremnić Niemcom przegrupowanie odwodów i zepchnięcie aliantów z plaż. Od tych bomb zginęło 20 tys. Francuzów i wiele normandzkich miast i wsi zostało zrównanych z ziemią, podobnie jak Drezno czy Hamburg. Tysiące Francuzów zginęły też podczas poprzedzających D-Day nalotów na sieć kolejową (alianci zniszczyli dwie trzecie francuskiej infrastruktury kolejowej).

Mimo tragedii, które dotknęły wtedy całe rodziny, w głosach tych, co przeżyli, nie było słychać żalu do wyzwolicieli. Tak jakby mimo upływu 60 lat aktualność zachowały słowa generała ze sztabu de Gaulle’a, który pytany przez Anglików i Amerykanów przed nalotami, jak przyjmie je społeczeństwo francuskie, odpowiedział, że Francja zaakceptuje ofiary, jeśli dzięki nim pozbędzie się Niemców.

Czyżby więc Zachód znowu miał mówić jednym głosem, nie tylko w kwestiach dotyczących historii, ale i przyszłości? Choć Chirac uczynił wiele, by obchody D-Day zapoczątkowały “odprężenie" francusko-amerykańskie, to już parę dni później dyskusje na szczycie G-8 pokazały, że będzie on dla Busha partnerem uciążliwym.

Ale przynajmniej po tej rocznicy możemy spać spokojnie: cały Zachód podąża w tym samym (z grubsza) kierunku. Zaiste, Francuzi są mistrzami w historyczno-politycznych inscenizacjach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2004