Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dzieciństwo młodego Zuraba przypadło na czasy zawieruchy dziejowej. Przed wojną jego rodzina mieszkała w jednoizbowym mieszkaniu, którego nie zdążył zbudować dziadek, uwięziony i rozstrzelany w
1937 r. - opowiadał rzeźbiarz w wywiadzie dla "Niezawisimoj Gazety". Historię i dramat tamtych dni Cereteli obraca w żart i ironię, które są mu, jak twierdzi, potrzebne do życia jak powietrze.
Studia malarskie rozpoczął w tbiliskiej Akademii Sztuk Pięknych. W swoim artystycznym życiorysie podaje, że w
1964 r. kształcił się we Francji, gdzie spotykał Chagalla i Picassa (nie wiadomo, jak udało mu się wyjechać z ówczesnego ZSRR, bo podróżować mogli tylko nieliczni). W końcu lat 60. przeniósł się do Moskwy i świetnie wpisał się w nurt radzieckiej sztuki monumentalnej. Wstąpił do jedynego przedsiębiorstwa kapitalistycznego w ZSRR - Związku Artystów. Organizacja ta była pupilkiem władzy i realizowała intratne kontrakty, projekty politruków. Robił oszałamiającą karierę w kręgach władzy sowieckiej. W latach 1970-80 był głównym artystą przy MSZ. W tym czasie przygotował pomnik "Prometeusz" w Nowym Jorku, niczym nieprzypominający prac radzieckich. Swoją elastycznością Cereteli nie raz jeszcze miał zadziwić świat.
Po upadku komunizmu stworzył wspaniale funkcjonujące jednoosobowe przedsiębiorstwo artystyczne, świadczące kompleksowe usługi rzeźbiarskie - od projektu, poprzez wyrób dzieła, aż po załatwienie zgody odpowiednich władz. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce dla sztuki monumentalnej niż stolica Rosji - nadal dominuje tu styl imperialny. Mer Jurij Łużkow, lansujący ideę mocarstwowości, pozwala stawiać kolosy Ceretelego w najwidoczniejszych punktach metropolii. Zagadką pozostaje, jakie wynagrodzenie otrzymał twórca tych monumentów i jak udało mu się wygrać konkursy projektowe.
Bohema moskiewska nie lubi kolosów Ceretelego; Piotra I nazywa moskiewską godzillą. Rzeźbiarz twierdzi zaś, że krytycy jego twórczości to tylko politykierzy. Dodaje, że tereny, gdzie stoją jego pomniki, należą już do najdroższych w stolicy Rosji (ceny apartamentów wzrosły tam, gdzie z okien widać Piotra I).
Również Jurij Łużkow za nic ma krytykę i zleca przyjacielowi kolejne zadania: pomniki Lady Diany, Matki Teresy i Charlesa de Gaulla, a także kopie figur prawosławnych świętych do cerkwi Chrystusa Zbawiciela, odbudowanej na miejscu XIX-wiecznej świątyni, którą zburzono z rozkazu Stalina.
Twórca traktuje historię przedmiotowo. Bez wahania zgodził się zrealizować zamówienie na pomnik trójki przywódców, którzy w Jałcie podzielili Europę. Podobnie było w przypadku pomnika Achmada Kadyrowa (promoskiewskiego prezydenta Czeczenii) czy Jurija Gagarina. Cereteli jest w stanie rzeźbić wszystko: od świętych, carów, aż po Myszkę Miki - byleby tylko podobało się to władzy.
Mer Moskwy doczekał się już dwóch pomników: pierwszy pokazuje go jako tenisistę, drugi jako dozorcę, który zamiata brud z ulicy. Obecny prezydent Rosji też znalazł się w galerii artysty: "W zdrowym ciele zdrowy duch" przedstawia Putina w kimonie do judo. "Zobaczyłem w Petersburgu, jak on walczy, i tak mnie natchnęło... Chciałem pokazać charakter człowieka - jego mądrość i wnętrze jednostki" - wspomina Cereteli w wywiadzie dla radiostacji Echo Moskwy.
Pomniki władców Rosji mają bogatą tradycję. Dziś popiersia Putina przygotowują nie tylko artyści, ale także metalurdzy i cukiernicy, nikt jednak nie cieszy się takim poparciem władzy jak Cereteli. Jeździ samochodami, które znudzą się merowi (tylko czarne mercedesy i rolls-royce'y). Ma bezpośrednią linię telefoniczną z Kremlem. W 2003 r. za zasługi dla kultury rosyjskiej otrzymał od prezydenta obywatelstwo rosyjskie. Już wcześniej postsowiecka władza mianowała go Prezydentem Rosyjskiej Akademii Sztuk (1997) i wsparła jego inicjatywę utworzenia Muzeum Współczesnego Malarstwa Rosyjskiego (1999) i Galerii Sztuk Cereteli (2000). Obie placówki gromadzą dzieła mistrza. Pracuje w nich sztab ludzi.
Cokolwiek by mówić, Cereteli jest najbogatszym i najpopularniejszym obecnie żyjącym artystą rosyjskim. Zasiada w Akademiach Sztuk Pięknych wielu krajów. Jego pomniki stoją w Nowym Jorku ("Dobro zwycięża zło" przed budynkiem ONZ), Rzymie, Bari, Montevideo, Sewilli. Jest autorem drugiego i trzeciego pod względem wielkości pomnika w świecie: Krzysztof Kolumb w Puerto Rico ma 100 m, Piotr I w Moskwie - 96.
Ostatnio największym wyzwaniem stał się dla niego pomnik "Łza smutku", upamiętniający ofiary ataku terrorystycznego z 11 września 2001 r. Przedsięwzięcie nad Hudson River powstaje mimo protestów mieszkańców Jersey City. Cereteli uważa, że sztuce potrzebny jest czas, by ją właściwie odczytano. I nic sobie nie robi z krytyki, która nazywa go geniuszem kiczu.
Do nieprzychylnych krytyków doszły jednak ostatnio działania Urzędu Skarbowego i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych; ich funkcjonariusze sprawdzają finanse i działania wszystkich inwestycji, w których ulokowany jest kapitał gruziński. Urzędnicy zarzucili Ceretelemu niegospodarność w wydatkach Rosyjskiej Akademii Sztuk Pięknych, a także kasyna "Kristall" (artysta ma w nim udziały) oraz defraudację pieniędzy, które miały zostać przeznaczone na budowę moskiewskiego Disneylandu.
Według oficjalnych komunikatów nie ma to nic wspólnego z impasem w stosunkach gruzińsko-rosyjskich. Jednak podobnych kłopotów doświadczył ostatnio także inny sławny Gruzin - pisarz Grigorij Czchartiszwili, bardziej znany jako Boris Akunin...