Historie uliczne

Skąd się wzięły imiona krakowskich ulic i jakie jeszcze czekają w Banku Nazw?

26.10.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Kamila Zarembska
/ Fot. Kamila Zarembska

Najpopularniejsza nazwa ulicy w Polsce? Polna. Potem mamy Leśną, Słoneczną, Krótką, a dopiero znacznie dalej nazwy historyczne, z których najczęściej spotykana to Adama Mickiewicza; w pierwszej pięćdziesiątce mieszczą się jeszcze Tadeusza Kościuszki i Jana Pawła II. Wszystkie te nazwy występują też w Krakowie, wśród 2289 nazw ulic, alei i osiedli znajdujących się na jego mapie.

Trzydzieści świętych sufiksów

Jeśli jakaś ulica na krakowskim Starym Mieście biegnie krzywo, oznacza to najpewniej, że jest starsza od tych wytyczonych prosto. Kiedy lokowano miasto w 1257 r., istniało już kilka ulic: krzywa jest m.in. Grodzka, łącząca Wawel (gród) z Rynkiem. Zresztą, gdyby historia potoczyła się inaczej, Rynek nazywalibyśmy Majdanem – to wyraz, który przywędrował z języka arabskiego za pośrednictwem tureckiego; zakorzenił się na Ukrainie, a u nas występuje jedynie okazjonalnie, jak w nazwie Majdanek. Od Rynku w kierunku Wawelu odchodzą też „krzywe” Wiślna i Bracka. Pierwsza wskazywała kierunek, gdzie płynęła Wisła, druga wzięła nazwę od lokowanego nieopodal w XIII w. klasztoru franciszkanów, a więc braci mniejszych (stąd leżące obok siebie Franciszkańska i Bracka oznaczają to samo). Od pobliskich kościołów nazwy zaczerpnęło wiele ulic na Starym Mieście, ale niektóre zostały „zeświecczone” – o ile więc kościół św. Jana posiada „własną” ulicę, o tyle parafie św. Floriana czy św. Mikołaja muszą się zadowolić Floriańską czy Mikołajską. To dzieło historycznego przypadku, że ich „święty sufiks” zniknął; w Krakowie mamy trzydzieści „świętych” ulic.

Rewolucją dla krakowskich ulic było panowanie austriackie. Niektóre nadane wtedy nazwy wydają się dziś bezsensowne. Weźmy Podgórze (do 1915 r. osobne miasto), gdzie znajdziemy ulicę Celną przy Wiśle – dziś leży w środku miasta, ale przypomina o dawnej granicy austriacko-polskiej (potem Austrii i Wolnego Miasta Krakowa). Podobnie gdy za Austriaków zniknęły niektóre obiekty, wspomnienie o nich pozostało w nazwach. Tak jest chociażby z placami Wszystkich Świętych i Szczepańskim (stały na nich kościoły pod tymi wezwaniami, zburzone w XIX w.) czy placem Na Stawach (tamtejsze stawy w XIX w. zasypano). Rozbiórka murów miejskich w latach 20. XIX w. spowodowała z kolei, że znikła chociażby uliczka biegnąca wzdłuż murów – łącząca Poselską i Wiślną Kocia, której nazwa wskazywała na jej podrzędność.

W 1850 r. wybuchł w Krakowie ogromny pożar, który pochłonął ok. 10 proc. zabudowy. Władze postanowiły wtedy ulepszyć przepisy przeciwpożarowe, czemu służyć miało m.in. nazwanie wszystkich ulic. Do połowy XIX w. przecznice głównych ulic wychodzących z Rynku były bezimienne – więc np. ulica św. Marka dopiero wtedy zyskała nazwę. Najwięcej pracy miejskim rajcom przysporzył jednak prezydent Juliusz Leo i jego koncepcja Wielkiego Krakowa w przededniu I wojny światowej. Miasto wchłonęło okoliczne wioski i miasteczka, zwiększając powierzchnię niemal siedmiokrotnie. W przyłączonych miejscowościach ulice były już ponazywane, więc aby nazwy się nie powtarzały, należało wymyślić całą masę nowych.

Wiek XX przyniósł kolejne nazewnicze rewolucje. Do dzisiaj możemy znaleźć na krakowskich budynkach tabliczki z dawnymi nazwami ulic (np. przy Królewskiej – 18 Stycznia, od dnia, w którym do miasta weszły wojska radzieckie). Tuż po 1989 r. zmieniono ponad 150 nazw. Z alei Rewolucji Kubańskiej i Planu Sześcioletniego powstała Jana Pawła II, a aleję Rewolucji Październikowej zmieniono na Andersa – to chichot historii, bo na pl. Centralnym, w zamierzeniu centrum wzorcowego komunistycznego miasta, spotykają się teraz aleje Jana Pawła II, Andersa i Solidarności, a patronem samego placu jest Ronald Reagan. Aleja Focha była kiedyś aleją Puszkina, plac Inwalidów (inwalidów I wojny światowej) – placem Wolności (bo od tej strony wkroczyły wojska radzieckie), ulica Lea – ulicą Dzierżyńskiego, Starowiślna – Bohaterów Stalingradu, a Piłsudskiego – Manifestu Lipcowego. Starszym mieszkańcom Krakowa zdarza się tych nazw używać do dziś. Niektórych z nich szkoda – np. Czterech Pancernych, dziś Józefa Unruga.

Róg Beaty z Albatrosa

Jeszcze sto lat temu nazwy ulic były na ogół uzasadnione – wskazywano w ten sposób kierunek geograficzny, informowano, jakie rosną na nich drzewa albo jaki słynny Polak żył nieopodal. A dziś – dlaczego ulicom przypisuje się takich, a nie innych patronów?

– Mieszkańcy zgłaszają swoje propozycje: patronem ulicy może być np. człowiek, organizacja, postać z bajki – tłumaczy radna Małgorzata Jantos, przewodnicząca Zespołu ds. Nazewnictwa w magistracie. – Te propozycje trafiają do Banku Nazw.

Jeśli postulowanym patronem ma być osoba żyjąca w PRL, trzeba zwrócić się dodatkowo do IPN. Kiedy już jakaś pozycja z Banku Nazw zostanie wybrana, konieczna jest jeszcze zgoda mieszkańców i... wnioskodawców.

– Wnioskodawca może się pogniewać, że patron otrzyma uliczkę na obrzeżach czy przy wysypisku śmieci – tłumaczy Jantos. Stąd tacy patroni jak Wisława Szymborska wciąż czekają na godne miejsce.

Bank Nazw to liczący osiemdziesiąt dwie strony plik. Głównie nazwiska, w większości szerzej nieznane. Postaci z wszystkich epok: te związane z miastem i te niemające z nim nic wspólnego. Hejnalista Adolf Śmietana, który 18 stycznia 1945 r. obwieścił krakowianom, że armia niemiecka się wycofała. Ukraiński przywódca sprzed stu lat Semen Petlura, Czeczen Dżohar Dudajew, Václav Havel. Marek Grechuta i Tadeusz Mazowiecki – ten ma niewielkie szanse na ulicę, bo myliłaby się taksówkarzom czy kierowcom karetek z istniejącą już Mazowiecką. Na liście jest też językoznawca Jan Niecisław Ignacy Baudouin de Courtenay – jeśli zostanie patronem ulicy, mieszkańcom niełatwo będzie wpisać ją do urzędowych rubryczek.

Niektórzy swojej ulicy od lat nie mogą się doczekać, a inni mają ich w nadmiarze – błogosławiony Brat Albert otrzymał już dwie: Adama Chmielowskiego oraz osiedle Albertyńskie. Radna Jantos sama też zaproponowała nazwę: osiedle Jazzu. Przyznaje, że wiele osób zapewne wymawiać będzie „jazu” zamiast „dżezu”, ale – pyta – czy tak samo nie jest z krakowską aleją Focha i warszawskim placem Wilsona?

Pojawiają się nawet grupy lobbystów. Na przykład Biblioteka Polskiej Piosenki lobbuje za osiedlem Piosenka – mogłyby tam pojawić się takie ulice jak Alibaby, Beaty z Albatrosa, Prześlicznej Wiolonczelistki czy Czerwona Jak Cegła. W mieście, w którym są już ulice Czerwonego Kapturka, Skrzatów czy aleja Elvisa Presleya, wszystko jest możliwe.

Choć to nie one budzą największe zainteresowanie polskich turystów. Ci fotografują się często na króciutkiej ulicy Kupa. Nazwa nawiązuje do XVII-wiecznej bożnicy, która została tu ufundowana – po hebrajsku kupa to „skarb”, „kiesa”. ©


Korzystałem z książki Elżbiety Supranowicz „Nazwy ulic Krakowa” (Instytut Języka Polskiego PAN, 1995).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015