Historia: po co i jaka?

Jakie są zadania historyków w epoce kultury masowej? Jak dziś ciekawie mówić o wydarzeniach z przeszłości? - nad pytaniami tymi dyskutują w WIĘZI (4/2004) profesorowie Henryk Samsonowicz (znawca dziejów Polski przedrozbiorowej), Wojciech Roszkowski (specjalizujący się w historii gospodarczej i politycznej świata i Polski XX w.), Marcin Kula (badacz dziejów Ameryki Łacińskiej i PRL) i Andrzej Friszke (zajmujący się losami emigracji i okresem PRL).

H. Samsonowicz: Historia buduje więzi społeczne, a poczucie przynależności do wspólnoty daje ludziom bezpieczeństwo - także w erze globalizacji. Aby historia była zajmująca, musi więc dotyczyć wspólnot: dziejów rodziny, ulicy, miasta, państwa, narodu, Kościoła itp.

W. Roszkowski: Największym niebezpieczeństwem dla historyka jest pisanie o anonimowych procesach, “bez pamiętania, że gdzieś pod spodem gubi się ludzkie życie". Trzeba dotrzeć do tego, co ludzie myśleli, jak wyglądali, gdzie się poruszali - a przez to do tego, co ich łączyło. Czyli pisząc historię Polski, szukamy tego, czym jest polskość, a pisząc dzieje Europy - czym jest europejskość.

M. Kula: Historia może też zaspokajać inną potrzebę: rozumienia ewolucji naszego świata. Jest to możliwe wtedy, kiedy podejdzie się do historii problemowo: “Dla mnie nie jest warte świeczki rozważanie pojedynczego epizodu historii Polski. Interesują mnie tylko te epizody historii Polski, które mieszczą się w tej samej kategorii zjawisk z innych krajów i z innych momentów dziejów".

W. Roszkowski: Niegdyś historiografia służyła ołtarzowi, tronowi, miała umoralniać i kształtować dobrych obywateli, chrześcijan, żołnierzy itd. Ale i dziś, mówiąc o historii “chcemy pokazać innym swój sposób widzenia świata i przez to nakłaniamy ich do przyjęcia naszej perspektywy". Jeżeli jednak będzie to prymitywna, natrętna dydaktyka, to oczywiście we współczesnym świecie, z dzisiejszą młodzieżą, zamierzonych efektów ona nie osiągnie.

A. Friszke: Dla historyka oceny są nie tylko nieuniknione, ale konieczne, nawet pożądane. Czytelne muszą być jednak kryteria wartościowania. Ponadto jeżeli piszemy dla węższego kręgu, analiza powinna być bardziej złożona i subtelna, a tam, gdzie popularyzujemy i “siłą rzeczy mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie są w stanie tych wszystkich kontekstów naraz spamiętać, musimy pewne rzeczy upraszczać".

W. Roszkowski: Wiele zależy też od fenomenu, który oceniamy. Jeżeli mamy do czynienia z oceną polskiej gospodarki epoki Gierka, trudno się spierać z opinią, że było to marnotrawstwo. Ale kiedy mamy oceniać Powstanie Warszawskie, pojawia się tyle skomplikowanych czynników, tyle “za" i “przeciw", że odpowiedź na pytanie, czy decyzja o jego wybuchu była słuszna, staje się potwornie trudna.

M. Kula: “Co to w ogóle znaczy »dydaktyczna« rola? Dla mnie pokazanie komuś możliwości alternatywnych rozwiązań tego samego zagadnienia jest czymś znacznie ważniejszym niż to, co na ten temat uważam". Zdarza się, że często nauczyciel historii, sam nie wiedząc, czy w 1945 r. Polska została wyzwolona czy zniewolona, przekazuje tę wiedzę uczniom i ich z niej odpytuje na stopień. “Jeżeli akurat ja bym prowadził lekcję o roku 1945, starałbym się wykazać studentom argumenty za jedną i za drugą opinią. A co oni by z tego wywnioskowali? Na pewno musieliby ruszyć głowami... I taki jest podstawowy pożytek intelektualny z nauczania historii".

W. Roszkowski: Historia powinna dziś pokazywać, że mamy jako społeczność wspólne doświadczenia. Przechodzimy je w różnych pokoleniach, w innym tempie, różna jest też pamięć o nich w poszczególnych grupach społecznych - lecz wspólne doświadczenie nadal pozostaje czymś najważniejszym. Bo choć zajmujemy wobec niego czasem skrajnie przeciwne postawy, wszyscy możemy, przykładowo, powiedzieć: stan wojenny - to jest nasze wspólne doświadczenie.

M. Kula: Integracja zaczyna się nie wtedy, kiedy uznamy coś za złe lub dobre, lecz wtedy, gdy wszyscy uznajemy dane wydarzenie za ważne.

Tyle że równocześnie treści historyczne wcale nie muszą być czynnikiem integrującym społeczność: “W końcu Kanada jest znacznie bardziej zintegrowana przez hokej, a Brazylia przez swoją przyrodę".

Powstaje też pytanie, jak integracja ta będzie kształtować się w rzeczywistości, w której coraz większą rolę odgrywają struktury ponadnarodowe. Najprawdopodobniej historia coraz częściej funkcjonować będzie jako narzędzie integracji w skali regionalnej. Można się równocześnie obawiać, że wysiłek budowania Europy pójdzie w kierunku wykazywania, że zawsze byliśmy razem, a co najwyżej zdarzały się spory w rodzinie: “Dowiemy się, jakoby wszyscy zawsze chcieli dobrze, a że czasami się pobili, to już mniej ważne. Dowiemy się, że hitleryzm był taką rakową naroślą na zdrowym ciele kultury europejskiej, którą to narośl należy oczywiście odrzucić - i już nie ma o czym mówić...".

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2004