Hebrajski Papież

05.06.2006

Czyta się kilka minut

JAROSŁAW BOROWIEC: - Tęcza nad Auschwitz to był dla Księdza Arcybiskupa szczególny znak czy zwykłe rozszczepienie światła?

ABP HENRYK MUSZYŃSKI: - Taki już jest ten świat, że zjawiska przyrodnicze interpretowane są albo jako autonomiczny byt, rządzący się własnymi prawami (wtedy można powiedzieć, że jest to tylko rozszczepienie światła), albo widzi się je w kategoriach biblijnych i wówczas są one niejednoznacznym, zaszyfrowanym znakiem Boga.

Interpretacja zależy od nas samych. Osobiście, jako biblista, postrzegam świat w perspektywie i w kategoriach biblijnych. Kiedy więc patrzyłem na te przenikające się zjawiska atmosferyczne - sponiewierane, ciemne niebo, słońce przebijające się przez chmury, padający deszcz - myślałem: cóż za przejmująca sceneria; a kiedy w pewnym momencie pojawiła się tęcza, pomyślałem: Boże święty, jeszcze to!

Tęcza jest znakiem przymierza noachickiego, czyli zawartego nie tylko z narodem wybranym, ale z całym stworzeniem. To przymierze Boga ogarnia całą ludzkość, wszystkich pomordowanych w Ausch­witz. Boża sceneria, której nikt nie mógł wyreżyserować, była więc dla mnie przejmująca - również przez to, że znakomicie konweniowała z przesłaniem Papieża.

- Możemy jednak spotkać się z zarzutem, że taka interpretacja to zbyt emocjonalne posługiwanie się symboliką.

- Oczywiście tęcza nad Auschwitz nie była żadnym cudem. Od strony zjawiskowej było to coś powszechnego i zwyczajnego. Jedna z tysiąca stokrotek na łące też niby nie jest czymś wyjątkowym, jednak całą sobą mówi, że jej siła wzrostu i piękno nie są dziełem człowieka. Przynajmniej tam, gdzie świat swoim wymiarem przekracza nasze możliwości poznania, mamy prawo interpretować go w świetle wiary. Proszę pamiętać, że człowiek Biblii cały świat widział w kategoriach religijnych i nie wynikało to tylko z nieznajomości zjawisk fizycznych. Dzisiaj, po Oświeceniu, widzimy go prawie autonomicznie. W sferę pozaempiryczną wyruszamy w sporadycznych przypadkach.

Przyjmuję więc naukową interpretację tęczy, jednak nie jest ona dla mnie ostatecznością i wydaje mi się, że byłoby wręcz pewnym zubożeniem, gdyby człowiek wierzący widział w tym znaku jedynie zjawisko fizyczne. Warto czasami uwierzyć, że Bóg przemawia na różne sposoby, nawet przez oślicę Baalama.

- W miejscu tak naznaczonym bólem i cierpieniem, jakim jest teren byłego obozu koncentracyjnego, niemal każdy gest i słowo Papieża miało dla wielu głęboko symboliczne znaczenie. Gdybyśmy chcieli zinterpretować poszczególne chwile obecności Benedykta XVI - samotne, milczące przejście przez bramę obozu; modlitwę pod Ścianą Śmierci i zapalenie znicza; spotkanie z 32 byłymi więźniami; nawiedzenie celi śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego - jaką wymowę miała każda z nich?

- Teren dawnego obozu nazywa się największym cmentarzem Europy. Na jednej z cmentarnych bram spotkałem kiedyś napis: "In Christo mors vita, sine Christo vita mors" (W Chrystusie śmierć jest życiem, bez Chrystusa życie jest śmiercią). Ten obraz powrócił do mnie w momencie, kiedy Papież przechodził przez bramę obozu, na której widnieje szyderczy napis - "Arbeit macht frei".

Cmentarz można interpretować jako miejsce klęski, ale także jako zasiane pole, które wyda nowe życie. Z całkowitą pewnością możemy powiedzieć, że Papież odwiedził to miejsce jako świadek Zmartwychwstałego Chrystusa.

Dla niego jako Niemca zbrodnie dokonane w imię własnego narodu przez nazistów niemieckich są wielkim brzemieniem. Jako następca św. Piotra odczuwa to jeszcze bardziej - podjął więc brzemię tego krzyża i przeszedł drogą skazańców, którą niegdyś więźniowie szli na śmierć, jedni z nadzieją, inni tylko z rozpaczą.

Znicz, który postawił pod Ścianą Śmierci, jest nie tylko znakiem pamięci o przeszłości, ale także symbolem otwarcia drogi ku przyszłości. Kontynuacją tego gestu było zapalenie przez młodych ludzi dwudziestu dwóch zniczy pod każdą z tablic upamiętniających pomordowanych. To było wezwanie do uzdrowienia pamięci, przypomnienie, że jest ona częścią naszej tożsamości, i pokazanie, że życie, które w nich trwa, jest silniejsze od śmierci.

Modlitwa przed celą o. Maksymiliana Kolbe, gdzie paliła się świeca w kształcie paschału, symbol Zmartwychwstałego Chrystusa, była przypomnieniem, że nienawiść można przezwyciężyć miłością.

Dobrze, że było tam tak mało słów, bo w tym, tak szczególnie naznaczonym miejscu woła najmniejszy nawet kamień. Jedyną odpowiedzią na to wołanie powinno być milczenie. Należy milczeć, słuchać milczenia i poszukiwać sensu wydarzeń, które miały tam miejsce. Jednak ta niesłychanie ujmująca cisza, w której spotyka się rozpacz ludzka i mowa Boga, jest zarazem głośnym wołaniem, jeżeli nie wręcz przerażającym krzykiem.

Dodam, że cały program tej wizyty w najmniejszych szczegółach Papież ułożył osobiście, dlatego mamy prawo również przez ten pryzmat spoglądać na każdy jego gest.

- Czy modlitwa Papieża w języku niemieckim również nadała wypowiedzianym słowom dodatkowy sens?

- Język niemiecki był w tym miejscu symbolem przekleństwa. Przez modlitwę stał się dla wielu znakiem błogosławieństwa.

- Benedykt XVI odwiedził Auschwitz nie tylko jako widzialna głowa Kościoła, chrześcijanin, ale również jako Niemiec. Dla kogo tam przyjechał? Dla siebie, byłych więźniów, dla chrześcijan czy żydów?

- Na pewno nie dla siebie. Odwiedził to miejsce już dwukrotnie jako kardynał. Jako Papież przyjechał tu dla wszystkich - dla Żydów, Romów, Niemców, Rosjan, Polaków i wszystkich innych, których życie zostało tu przerwane przemocą. Nie tylko, by oddać hołd pomordowanym, ale również tym, którzy przeżyli. Warto zwrócić uwagę, jak niesłychanie osobiste było spotkanie Papieża z byłymi więźniami obozu. To nie była kurtuazja.

- Czy celem tej wizyty było potwierdzenie kontynuacji dialogu, czy ukazanie sensu cierpienia w chrześcijańskiej perspektywie?

- Było to zarówno ukazanie chrześcijańskiej perspektywy cierpienia, jak i kontynuacja dialogu. I to nie tylko dialogu jako metody przekonywania, ale nade wszystko jako życiowej postawy. Jan Paweł II był tutaj jako Polak, Benedykt przyjechał jako Niemiec, co stanowiło dodatkowe wyzwanie. Myślę, że w wymiarze religijnym było to również zderzenie prawdy chrześcijańskiej z brutalną rzeczywistością: z tą, którą chrześcijanin musi codziennie pokonywać w swoim życiu.

- Benedykt XVI w pewnym sensie powtarzał obecność Jana Pawła II. Co było nowego?

- W moim przekonaniu, nowym było to wielkie, profetyczne spojrzenie na rzeczywistość KL Auschwitz, to prawowanie się z Bogiem, kiedy przejmując słowa proroków (a nie było to tylko zwykłe powtarzanie), w imieniu Kościoła, pytał: "Panie, dlaczego milczysz? Dlaczego śpisz?". To nie była poezja i poza. To było wielkie wołanie do wiecznego Boga miłości. Papież kierował swoje pytania bezpośrednio do Boga, tak jak to czynią żydzi, ale odpowiedź dawał już w perspektywie chrześcijańskiej, respektując to wszystko, co jest milczeniem i tajemnicą.

Widać to najwyraźniej w kontekście apelu o pojednanie, który Papież ujął w formie modlitwy-prośby skierowanej ku Bogu. Jako chrześcijanie wierzymy, że Bóg pojednał nas ze sobą, i dlatego wzajemne pojednanie pomiędzy ludźmi jest odpowiedzią na wielki dar Boga. W tym sensie połączył dwie teologie - chrześcijańską i żydowską. Jan Paweł II respektował w pełni wierzenia i - na tyle, na ile było to możliwe - także odczucia żydów, ale interpretował je w zasadzie tylko w kategoriach chrześcijańskich. W rozumieniu żydowskim każde pojednanie jest zawsze dziełem Boga.

Nową odpowiedzią jest również aktualizacja w wymiarze ogólnoludzkim, w wymiarze cierpień, krzywd i przemocy, które dzieją się w innych częściach świata. Papież nie zacieśnił tego wyłącznie do naszego kręgu cywilizacyjnego, ale odniósł do tych wszystkich miejsc, w których poniżana i gwałcona jest godność człowieka, i gdzie w sposób cyniczny odrzuca się Boga, próbując budować życie bez Niego.

- Jeśli się przyjrzeć dokładnie papieskiemu przemówieniu, Benedykt XVI jest bardzo hebrajskim Papieżem.

- Jest bardzo hebrajskim w tym znaczeniu, że zawsze lubi sięgać do najgłębszych korzeni. A ponieważ chrześcijaństwo wyrasta z Biblii i judaizmu biblijnego, Papież we właściwy sobie sposób sięga do tych źródeł. W tym sensie można powiedzieć, że trudno sobie wyobrazić bardziej hebrajską postawę chrześcijanina.

- Większość tych, którzy przyjechali do Birkenau, miała jednak przekonanie, że Benedykt XVI w swoim przemówieniu potępi antysemityzm. Tak się w sensie dosłownym nie stało. Dlaczego?

- Z tym słowem jest od zawsze bardzo wiele trudności. Wiem z doświadczenia, że przemówienia, w których nie padnie słowo antysemityzm, ze strony żydowskiej są z reguły przedmiotem krytyki. To jest pewien topos słowny, którego każdorazowo oczekuje się we wszystkich przemówieniach adresowanych do żydów bądź związanych ze sprawą żydowską. Warto jednak przypomnieć, że jest to słowo bardzo rozciągliwe i prawie każdy rozumie przez nie coś innego, stąd wymaga ono precyzyjnego określenia.

Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, dlaczego tego słowa nie było. W moim przekonaniu dlatego, że Papież mówił na płaszczyźnie teologicznej. I to odczytanie było głębsze i pełniejsze, niż gdyby mówił o antysemityzmie w wymiarze historycznym czy politycznym. Papież sięgał do najgłębszych korzeni dobra i zła, z którego rodzi się konkretna forma nienawiści. Nienawiść i pogarda dla człowieka, które tkwią u podstaw antysemityzmu, były tematem wyraźnie obecnym w przesłaniu Papieża. W dokumentach Kościoła zaś antysemityzm został wielokrotnie określony jako grzech i jako taki potępiony.

- To słowo jednak wprost zostało wypowiedziane podczas audiencji ogólnej w Rzymie, kiedy Papież wspominając swoją pielgrzymkę do Polski i odnosząc się do wizyty w obozie Auschwitz-Birkenau powiedział: "Niechaj dzisiejsza ludzkość nie zapomina o Auschwitz i innych »fabrykach śmierci«, w których reżim nazistowski próbował wyeliminować Boga, by zająć Jego miejsce. Niechaj nie popada w pokusę nienawiści rasowej, która jest źródłem najgorszych form antysemityzmu!".

- Na pewno te słowa w Rzymie są dopełnieniem, a nie erratą. Proszę jednak zwrócić uwagę, że wciąż jest to płaszczyzna teologiczna.

- Zarówno w swoim przemówieniu na terenie obozu, jak i podczas audiencji w Rzymie Papież powiedział, że hitlerowscy zbrodniarze unicestwiając naród zamierzali również zabić Boga, który powołał Abrahama. To dość zaskakująca interpretacja teologiczna.

- Niepodobna nie zauważyć, że określenie, którym posłużył się Papież, zabrzmiało w jego ustach wstrząsająco. Mówił przecież nie tylko o milczeniu Boga, a stwierdził wręcz: "...starłeś nas na proch w miejscu szakali i okryłeś nas mrokiem. Lecz to z Twego powodu ciągle nas mordują, mają nas za owce na rzeź przeznaczone. Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się!". Hitlerowcy mordowali Żydów z tego powodu, że jest to naród, któremu objawił się Bóg i którego celem było przechowanie tajemnicy wiary w jednego Boga. Racją istnienia tego narodu w perspektywie religijnej i teologicznej jest przede wszystkim misja powierzona mu przez Boga.

Zatem w tej perspektywie śmierć narodu oznaczała także próbę wyeliminowania z życia publicznego Boga, Dekalogu i prawa moralnego. Oczywiście jest to śmierć Boga w sensie przenośnym, bo o śmierci Boga w sensie dosłownym mówić nie można. Ale w moim przekonaniu ta śmierć Boga w rozumieniu Papieża oznacza również eliminowanie wiary w Boga w sercach ludzkich i uznanie człowieka za jedyny punkt odniesienia, jedyną miarę dobra i zła. Faszyzm hitlerowski w miejsce Boga chciał postawić nadczłowieka, nadać nowy porządek światu. Kult nadczłowieka jako następstwo wyrzucenia Boga - przyznam, że to mocne i zaskakujące sformułowanie bardzo mnie uderzyło.

Wracając jednak do sprawy Żydów. Ten naród, przez sam fakt swego istnienia, jest świadectwem Boga, który przemówił do swego stworzenia. Sam fakt istnienia narodu jest znakiem trwałości przymierza; świadectwem Boga, który przemówił do człowieka i wziął go w swoją opiekę. W konsekwencji chęć unicestwienia tego narodu oznaczałaby również chęć unicestwienia Boga. Co zaskakujące, w takiej wizji również chrześcijaństwo nie ma racji istnienia, bo jest przecież w naszym przekonaniu konsekwencją i dopełnieniem tego objawienia.

- Na ile ta interpretacja teologiczna łączy się bądź kłóci z historycznym widzeniem przeszłości?

- Trzeba respektować płaszczyzny, na których się poruszamy. Historyczna nie pokrywa się z historiografią biblijną. Istotnym znamieniem historiografii biblijnej jest ukazanie Boga działającego w historii, podczas gdy historia łączy przyczynowo poszczególne wydarzenia. Papież niejako przekroczył cykliczne ujęcie dziejów, które powtarza się w schemacie: grzech - kara - pokuta - przebaczenie. Stwierdzenie Papieża, że sam fakt istnienia Izraela jest świadectwem istnienia Boga, jest wyrazem linearnego ujęcia dziejów, które pojawiło się wraz z pojęciem wieczności Boga. To spojrzenie ściśle religijne i teologiczne.

- Pojawiło się jednak również wiele zarzutów wobec historycznej niespójności tego tekstu, kiedy Papież mówi o grupie zbrodniarzy, która zdobyła władzę, a nie której na nią przyzwolono.

- Pojawiło się w odniesieniu do tego fragmentu tekstu wiele niesprawiedliwych komentarzy, jakoby Papież chciał wybielić Niemców. Wczytajmy się z uwagą w słowa Benedykta: "Jestem tu jako syn narodu niemieckiego - syn tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia narodowi, roztaczając perspektywę dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie, by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania".

W tych słowach widać wyraźnie, że Papież nie kwestionuje udziału własnego narodu. Bardzo wyraźnie mówi o tych, którzy zostali złamani terrorem, ale również o tych, którzy byli pyszni i ulegli złudzie.

- W swoim przemówieniu Papież niejako upomniał się również o Romów.

- Bardzo słusznie, że te słowa zostały wypowiedziane w tym miejscu, ponieważ w pojęciu nazistów niemieckich Romowie byli obok Żydów tą szczególną kategorią ludzi, którą postanowiono bezwzględnie zgładzić. Nie mieli prawa żyć, bowiem w tej urojonej wizji świata byli bezwartościowi. Nieprzy­padkowo Papież stosuje tutaj to określenie w języku niemieckim - lebensunwertes Leben - życie niegodne przeżycia. Romowie nie mają dziś tak wielkiej siły przebicia, żeby upominać się o swoją historię, dlatego upomnienie się o ten naród przez Papieża jest bardzo ważne.

- Co po tym przemówieniu Papieża powinno się zmienić w naszym spojrzeniu na Żydów?

- W moim przekonaniu ono się nie zmieni, ale pogłębi. Musimy zrozumieć, że to są nasze własne korzenie. Dlatego oglądanie chrześcijaństwa przez pryzmat owocu bez uwzględnienia korzeni jest zawsze niepełne i ułomne. Jakość owoców zależy w dużym stopniu od jakości korzenia. Owoce nie wyrastają znikąd. Powinniśmy patrzeć na żydów przede wszystkim przez pryzmat trwałości przymierza i zrozumienia misji, którą mają do spełnienia w naszym świecie. Powinniśmy widzieć dokładnie to, co jest nam wspólne, i to, w czym się różnimy, żeby nauczyć się wzajemnie respektować także w naszej odmienności.

- Wizyta Papieża wpisuje się również w ciąg wydarzeń wcześniejszych: spór o klasztor karmelitanek, Żwirowisko. Ta droga była usiana konfliktami, szczególnie z powodu niezrozumienia przez chrześcijan żydowskiej wrażliwości. Na ile dziś jesteśmy dalej?

- Ponieważ przez dziesiątki lat żyliśmy bez jakichkolwiek kontaktów z Żydami i ukształtowały się po obu stronach dwie wizje historii, które nie uwzględniały relacji między sobą, to pierwsze zderzenie było niesłychanie bolesne. Myśmy nie znali wrażliwości Żydów, Żydzi nie znali naszej i niektóre nieporozumienia wynikały z pewnych uogólnień. Myślę, że przez ten czas zmieniło się to, że wiemy, jaka jest wrażliwość Żydów i już w znacznym stopniu potrafimy ją respektować. Ale największym osiągnięciem jest chyba to, że modlimy się razem, chociaż nie wspólnie. W Gnieźnie mieliśmy już wzajemną modlitwę żydów, chrześcijan i muzułmanów, gdzie żydzi modlili się o to, żebyśmy byli dobrymi chrześcijanami, my zaś o to, żeby oni byli dobrymi żydami. Uważam, że w porównaniu z okresem wspomnianym przez pana, jest to już znaczny postęp. Modlimy się razem, chociaż nie w jednakowy sposób, jako wyznawcy wiary w jednego Boga, a to jest już bardzo wiele.

- Czy o tym, jaką wagę miała obecność Benedykta XVI na terenie byłego obozu, będziemy mogli powiedzieć dopiero w przyszłości, czy widać to już dziś?

- To jest pewna cezura, która zamyka jeden z etapów w powojennej historii - etap bezpośredniej konfrontacji - i jasno wytycza drogę ku pojednaniu. Od tego momentu, kiedy Papież-Niemiec był na terenie obozu, kiedy się tam modlił i prosił Boga o pojednanie, wytyczona została nowa droga ku przyszłości. Wizyta Papieża w Oświęcimiu była pewną cezurą na drodze pojednania między Polakami, Niemcami i Żydami. Dlatego nikt odtąd nie może już kwestionować, że w tym przypadku pojednanie ma wymiar trójstronny.

Abp Henryk Muszyński (ur. 1933) jest profesorem nauk biblijnych. Studiował w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie, na KUL, a także w Rzymie, Jerozolimie i Heidelbergu. W 1985 r. mianowano go biskupem pomocniczym diecezji chełmińskiej. W latach 1987-1992 pełnił funkcję ordynariusza diecezji włocławskiej. Od 1992 r. jest arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim. W latach 1989-1994 był przewodniczącym Komisji Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem, w latach 1994-1999 był wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, od września 2002 jest członkiem Kongregacji Nauki Wiary. Opublikował ok. trzystu książek i artykułów w czasopismach polskich i zagranicznych na temat biblistyki, dialogu chrześcijańsko-żydowskiego, jedności Europy i kapłaństwa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2006