Granice odmienności

Antypody przypłynęły do Warszawy. Pod nazwą "Przypływ. Nowe prądy w sztuce Australii i Nowej Zelandii po raz pierwszy możemy oglądać tak szeroką prezentację sztuki współczesnej z tych krajów.

03.04.2006

Czyta się kilka minut

Michael Parekowhai, "Jim McMurty", 2004, nylon i barwniki /
Michael Parekowhai, "Jim McMurty", 2004, nylon i barwniki /

Największym eksponatem tej wystawy jest nadmuchiwany królik. Ogromny, wypełnia najobszerniejszą salę warszawskiej Zachęty. Leży na plecach. "Nie wiadomo, czy przywieziony z innych lądów padł z przejedzenia, unicestwiając parę miejscowych gatunków, czy też został zastrzelony przez dzielnych mieszkańców Południowej Wyspy (Nowej Zelandii) w ramach zwalczania plagi połączonego z rozrywką" - napisała Magda Kardasz, polska kuratorka wystawy. Rzeźba nosi tytuł "Jim McMurty" (2004), od nazwiska urzędnika, który zdecydował o sprowadzeniu nieznanych tutaj zwierząt. Króliki, nie mając w tych rejonach świata zbyt wielu naturalnych wrogów, rozpleniły się nadmiernie. To doprowadziło do naruszenia ekosystemu. Pospolity królik stał się przeznaczeniem i przekleństwem tej ziemi, zmienił jej wygląd. Ogromna skala rzeźby-królika od razu niepokoi swoją nadmiernością.

Praca Michaela Parekowhai skupia w sobie ważne dla sztuki Australii i Nowej Zelandii problemy obcości, odmienności, ekologii. Te wątki powracają w dziełach innych artystów obydwu krajów, budując ich odmienną świadomość. Podstawą była tu kultura anglosaska. Ulegała ona jednak nieustającej osmozie z tradycjami rdzennych mieszkańców, a także wpływom potężnego zamorskiego sąsiada, Azji.

Oba kraje różnią się znacząco: nie tylko wielkością, ale i historią. Uświadamia to zamieszczony w katalogu, krótki, ale treściwy esej Simona Duringa "Australia i Nowa Zelandia/Aotearoa: kulturowe różnice". Wspomnę tylko o kilku. Australia była brytyjską kolonią karną, zaś Nowa Zelandia terenem świadomie kolonizowanym w taki sposób, by przypominać rolniczą Anglię sprzed rewolucji przemysłowej. Nowa Zelandia nie była poddana w takim stopniu wielonarodowej imigracji, co Australia. Inny był także stosunek do tubylców: na wyspie szybko włączono ich do systemu państwowo-parlamentarnego; na kontynencie ignorowano ich niemal do wczoraj.

W sztuce różnic między dwoma krajami nie odnajdziemy zbyt łatwo. Pierwsze wrażenie: tak wyglądają wystawy sztuki współczesnej na całym świecie. Szczegółowe konteksty są oczywiście odmienne, ale środki używane przez artystów - bardzo zbliżone. Na pewno nie ma istotnych różnic formalnych, najszybciej odnajdziemy je w tematach. Często powracają, o czym już wspominałem, kwestie ekologiczne. Bill Culbert w pracy "Szczątki" (1992) rozsypał wśród rozstawionych na podłodze lamp jarzeniowych różne rodzaje plastikowych butelek, przedstawiając coś na kształt niepoliczalnego katalogu możliwości produkowania śmieci. Ani O'Neil swoje rzeźby tworzy na szydełku - szydełkowanie jest tradycyjnym zajęciem kobiet z Wysp Cooka, skąd pochodzi autorka. Umiejętność tę przywieźli na wyspę biali misjonarze. Wnętrze szydełkowego stwora, "Ośmiornicy" (2003), wypełniają butelki po wodzie. W podobny sposób pracuje Louise Weaver. Z włóczki zrobiona jest jej "Rock Wallaby" (2004), czyli walabia, niewielki torbacz, bardzo podobny do kangura. Tyle tylko, że w wersji australijskiej artystki zwierzę jest amarantowe, a w dodatku ozdobione mieniącymi się cekinami. Piękna, nieco ekscentryczna i przykuwająca uwagę praca stała się swoistym emblematem warszawskiej wystawy.

Medium często wybieranym przez tych artystów jest fotografia. Zdjęcia Tracey Moffat z cyklu "Wysoko na niebie" (1997) rozgrywają się w pustym, na poły pustynnym pejzażu australijskiego interioru, gdzie wśród Aborygenów i białych pojawiają się zakonnice, a wszyscy wykonują jakieś trudne, niezrozumiałe czynności. Pozornie zwyczajna wydaje się fotografia Ann Shelton z serii "Miejsca publiczne" (2003). Gdy jednak dowiemy się, że w sfotografowanym baraku mieścił się "żeński oddział psychiatryczny, w którym przez długi czas przetrzymywano Janet Frame, uważaną dziś za najwybitniejszą pisarkę nowozelandzką", zdjęcie nabiera innego charakteru (tragiczne losy Janet Frame sfilmowała Jane Campion w świetnym filmie "Anioł przy moim stole"). Pozorny porządek zachowują również zdjęcia Yvonne Todd z serii "Poczekalnie włóczęgi" (2005), przedstawiające młode dziewczęta w eleganckich, niedzisiejszych sukniach. Jednak przesadny makijaż, sztuczne rzęsy, utapirowane fryzury robią dość przykre wrażenie, choć nie od razu uświadamiamy sobie, co tu jest nie tak. Podobnym zabiegiem posłużyła się Patricia Piccini w rzeźbie "Gameboys Advanced" z 2002 r., pokazywanej rok później - ze znaczącym sukcesem - na weneckim Biennale. Nastoletni bliźniacy, grający w grę elektroniczną, okazują się staruszkami. Tego też nie da się zauważyć na pierwszy rzut oka. Naturalizm rzeźby, posunięty do granic zupełnej iluzji, potęguje wrażenie.

Specyfiką Antypodów są plaża, ocean i surfing. Do tych elementów nawiązują filmy wideo Shauna Gladwella, a także prace Scotta Redforda. Z nowej nowozelandzkiej tradycji podkpiwa Daniel Malone, przedstawiając wyspę jako siedzibę hobbitów i krasnoludów (tutaj właśnie została nakręcona trylogia na podstawie Tolkienowskiego "Władcy pierścieni").

Natomiast wielkich rozmiarów rysunkowo-malarska kompozycja Matta Griffina, portretująca świat młodzieżowych rozrywek, to dzieło pozbawione jakiegokolwiek kontekstu terytorialnego. Jest do pomyślenia wszędzie, gdzie spotykają się młodzi ludzie.

Odmienny charakter ma subtelna i skromna, świetlno-rzeźbiarsko-kinetyczna instalacja "Głęboka miłość" (2005), dzieło pochodzącej z Azji Suzann Victor. W zaciemnionym wnętrzu zawieszono lampion o chińskich formach, który rzuca na ściany barwne, niezbyt wyraźne obrazy. Niestety, są one jednak na tyle rozpoznawalne, że rozpoznajemy żołnierzy chińskiej armii.

Granice odmienności nie zawsze są aż tak mocno rysowane. Kultury spotykają się i przenikają nawzajem. Wielość i jedność to chyba najlepszy opis tego, co w istocie nie zawsze daje się opisać. Antypody zdają się niedosięgalne, a równocześnie od zawsze znajome.

"Przypływ. nowe prądy w sztuce Australii i Nowej Zelandii"; Zachęta. Narodowa Galeria Sztuki; 14 lutego - 9 kwietnia 2006; kuratorzy wystawy: Magda Kardasz, Simon Rees.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2006