Glossa do glossy

Andrzej Franaszek przeprowadził (TP 9/2005) małe śledztwo historycznoliterackie dla zidentyfikowania prasowego debiutu Czesława Miłosza w postaci listu do redakcji, ogłoszonego na łamach redagowanego przez Kadena-Bandrowskiego literackiego dodatku do warszawskiego Głosu Prawdy Literackiego, gdzieś w roku 1928. W rocznikach tego pisma przyszły biograf Miłosza odszukał pięć listów do redakcji i poddał je stosownej analizie.

24.04.2005

Czyta się kilka minut

W przypadku pierwszego listu, zatytułowanego “Głos Czytelnika!" i podpisanego “Stanisław Brzozowski - Wilno", tekstu bardzo dojrzałego i brawurowo napisanego, Franaszek zastanawia się, czy siedemnastoletni Miłosz mógł użyć nazwiska Brzozowskiego jako pseudonimu, skoro pierwsza znana jego wypowiedź o autorze “Legendy Młodej Polski" pochodzi dopiero z roku 1931. W sumie jednak autor śledztwa najchętniej przyznałby Miłoszowi ten właśnie tekst, powiada, że byłoby to rozwiązanie “najciekawsze". Być może, kłopot jednak w tym, że artykuł ten jest zbyt dojrzały, nic w jego treści nie wskazuje, że wyszedł spod pióra ucznia gimnazjum.

Drugi list do redakcji, zatytułowany buńczucznie “Teraz my mówimy" i podpisany “Ż-a", odrzucony został ze względu na pochlebne wzmianki o Przybyszewskim, Kasprowiczu i Żeromskim oraz przyznanie się autora do przepisywania wypracowań z literatury polskiej ze starego zeszytu ojca (tymczasem ojciec Miłosza chodził do szkół rosyjskich). Franaszek słusznie powstrzymuje się przed spekulacją, iż kryptonim mógł zastępować słowo Żagarysta - byłby to jawny anachronizm. Zapewne był to jakiś Żegota, czyli Ignacy. Zostawmy go w spokoju.

Trzeci list, zatytułowany “O nauczaniu w szkołach nie współczesnej, ale - wczorajszej i przedwczorajszej literatury" i opatrzony przez redakcję nadtytułem “Głos ucznia", podpisany został kryptonimem “A. L-cz". Franaszek przeciwko autorstwu Miłosza wysuwa dwa argumenty: “czy jednak mieszkaniec małego Wilna napisałby »w naszym gimnazjum, państwowym gimnazjum w jednym z największych miast Polski«, zaś o uczącej grafomanii szkole »na Kresach« dowiadywałby się »od kolegów«?". Gwoli ścisłości: przedwojenne Wilno miało ponad dwieście tysięcy mieszkańców i było szóstym co do wielkości miastem Polski, tuż za Krakowem. A drugi argument jest zwykłą nadinterpretacją, wzmianka o kolegach wcale nie musi się odnosić do gimnazjum na Kresach.

Czwarty list, podpisany “Simplex", znów jest głosem ucznia, zatytułowanym “Jeszcze w sprawie literackiego kościoła wojującego". Franaszek wyróżnia ten tekst, obok listu Brzozowskiego, jako drugą najbardziej prawdopodobną możliwość; ma tylko jedno zastrzeżenie: “Czy jednak Miłosz podpisywałby się »Prostaczek«?". Ten zarzut można odeprzeć choćby wskazaniem na Miłoszowski tytuł “Świat. Poema naiwne".

I wreszcie ostatni “głos ucznia", zatytułowany “Dlaczego istnieją bryki?" i podpisany “Ludwik Freta". Tu jako argument przeciwko autorstwu Miłosza Franaszek wysuwa kwestię podpisu, uważając, że “gimnazjalista z prowincjonalnego Wilna, publikujący po raz pierwszy w życiu i to w dodatku w stołecznej gazecie, jeśli ukrywałby się za pseudonimem, to jedynie po części, mrugając okiem i dając do zrozumienia, że naprawdę nazywa się inaczej". Występując w roli “adwokata diabła" chciałbym wszakże zwrócić uwagę na odpowiedź redakcji dla “L. Fr.", zamieszczoną w tym samym numerze co list Brzozowskiego: “Piękny pomysł, niewykonany jednak. Wygląda to trochę, jakby się Pan porwał z motyką na słońce. Tak, tak - woda jest rzeczą niebezpieczną, trudną, niezmiernie chyba trudną?!". Wynika z tego, że czytelnik ów był zapewne początkującym poetą, autorem jakiegoś rozwlekłego poematu akwatycznego. W tym kontekście warto przypomnieć, że Miłosz na maturze wybrał wolny temat i pisał o “rzece czasu". Wspomina o tym we wstępie do cyklu “Dla Heraklita", dodając: “Z niewiadomych powodów od wczesnej młodości czy nawet od dziecka byłem szczególnie wrażliwy na opowieści o przemijaniu ludzi i rzeczy".

Ja jednak chciałbym wrócić do trzeciego listu. Czyż bowiem kryptonim “A. L-cz" nie jest skrótem od herbu i zawołania rodowego Miłoszów - Lubicz? Literkę A można by wówczas wiązać z imieniem ojca (Aleksander). Czesław Miłosz herbu Lubicz syn Aleksandra - Aleksandrowicz Lubicz.

Zwróćmy też uwagę na następujący fragment listu: “90 proc. moich kolegów nigdy nie zainteresuje się literaturą po ukończeniu szkoły. Bo nigdy nie nauczono ich - poznawać. Nauczono robić z poezji - zadania konikowe". Z pierwszego zdania wynika jasno, że autor listu zaliczał sam siebie do tych niewielu, co po ukończeniu szkoły będą się interesować literaturą. Mnie jednak zainteresowało najbardziej wyrażenie “zadania konikowe". Wrzuciłem je do Goo-gle’a i wyszły tylko dwie strony: spisy treści “Tygodnika Ilustrowanego" z lat 1859 i 1861. W liczbie pojedynczej “zadanie konikowe" pojawia się tylko raz, w spisie treści poznańskiego tygodnika ilustrowanego “Sobótka" z roku 1870.

Zadania te polegały na ułożeniu hasła, ruchem konika szachowego, z sylab wpisanych w kwadrat o 64 polach. Czyż porównanie szkolnej metody analizowania wierszy do łamigłówek publikowanych pół wieku wcześniej w pismach ilustrowanych nie zdradza autorstwa Czesława Miłosza, o którym wiemy przecież, że w Szetejniach zaczytywał się w rocznikach dziewiętnastowiecznych pism ilustrowanych (podobnie jak to będzie czynił Tomasz z “Doliny Issy" w bibliotece dworskiej w Giniu)?

Proponuję zatem taką (ostrożną) formułę: Czesław Miłosz debiutował najpewniej listem do redakcji “O nauczaniu w szkołach nie współczesnej, ale - wczorajszej i przedwczorajszej literatury" zamieszczonym w “Głosie Prawdy" w numerze 235. z 4 marca 1928.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2005