Ginące cmentarze Chełmszczyzny

Jest ich kilkaset, niszczeją od lat. Tylko o nieliczne dba lokalna społeczność. Być może to ostatni moment, aby je uratować: prawosławne cmentarze na „ścianie wschodniej”.

25.10.2015

Czyta się kilka minut

Podhorce w powiecie hrubieszowskim, w województwie lubelskim / Fot. Mariusz Sawa
Podhorce w powiecie hrubieszowskim, w województwie lubelskim / Fot. Mariusz Sawa

Tu leżą moi kuzyni – tłumaczyła mi tamtego dnia pani Olga, gdy zapalała znicz na porośniętej mchem betonowej płycie na cmentarzu prawosławnym w Masłomęczu koło Hrubieszowa. Na mogile położyła świeże kwiaty, na drzewie obok powiesiła ikonkę Matki Bożej z pobliskich Turkowic. – Moja babka, Maria z Sendeckich, była unitką. Do dziś na cmentarzu w Terebiniu jest jej grób – dodawał z dumą jej mąż Józef.

Od tej rozmowy minęło kilka lat. Pan Józef zmarł wkrótce potem, pozostając wierny prawosławiu – wbrew rodzinie, która po wysiedleniach po 1945 r. porzuciła obrządek przodków. Dziś płyty w Masłomęczu, na której pani Olga paliła znicze, już nie ma. Ktoś ją ukradł.

Spotkałem panią Olgę i pana Józefa podczas jednej z wielu podróży po mojej małej ojczyźnie, jaką jest Chełmszczyzna – historyczna Ziemia Chełmska, teren dawnych diecezji (eparchii) wyznań wschodnich: unickiej (greckokatolickiej) i prawosławnej. Czyli, patrząc geograficznie, tereny od południowego Podlasia na północy po Lubaczowskie na południu; od Bugu na wschodzie po Biłgoraj na zachodzie.

Ziemia przyjmuje prochy

Historyczna Chełmszczyzna usiana jest setkami opuszczonych cmentarzy obrządku wschodniego – dziś w większości przynależących (prawnie) do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego i podlegających pod jego diecezję lubelsko-chełmską.

Ale to tylko aspekt formalny. W istocie, co oczywiste, ziemia przyjmowała tu prochy wszystkich, którzy żyli na niej od setek lat: chłopów prawosławnych i unickich, tych uważających się za „miejscowych” i zdeklarowanych narodowo Ukraińców, dzieci, duchownych i samobójców, ofiary hitlerowskich pacyfikacji i także upowców.
Kto ma się dziś tymi nekropoliami opiekować? Kościół rzymskokatolicki, czyli najliczniejsza teraz wspólnota wyznaniowa w regionie? Kościół greckokatolicki, który funkcjonuje na Chełmszczyźnie już tylko w formie szczątkowej? Cerkiew prawosławna, borykająca się z ocalaniem świątyń, które niszczały przez dziesiątki lat, i być może niebędąca w stanie zająć się także cmentarzami? Polscy przesiedleńcy zza Buga, po wojnie pogardliwie zwani „Zabuźniakami”? Ukraińscy autochtoni i ich potomkowie, dziś żyjący na Ukrainie lub na zachodzie i północy Polski? A może my – miejscowi, rdzenna ludność Chełmszczyzny, o korzeniach głęboko tkwiących w obrządku wschodnim i ukraińskiej tożsamości etnicznej, w większości tej spuścizny nieświadomi?

A kto się może na tych cmentarzach modlić? Bo to, że ktoś się na nich modli, jest pewne. Do wielu zarośniętych nekropolii, jak np. w Gozdowie, Ślipczu czy w moich rodzinnych Werbkowicach, nie ma nawet drogi. A mimo to znajduję na nich wypalone znicze i skromne wieńce.

Tylko nieliczne cmentarze są odwiedzane przez Ukraińców, wysiedlonych po wojnie. To głównie te, na których spoczywają ofiary pacyfikacji wsi ukraińskich z marca 1944 r., dokonanych przez AK i BCh – jak Sahryń, Modryń czy Łasków, gdzie bezimienne krzyże oraz te z nazwiskami (jak sahryński memoriał) okalają wyszywane „rucznyki”.

To prawda: niemal corocznie duchowieństwo prawosławne wraz z pielgrzymami ze Wschodu – najczęściej bez udziału miejscowego duchowieństwa łacińskiego i wiernych – odprawia melodyjne i przejmujące panichidy, nabożeństwa żałobne.

To także prawda: na niektórych cmentarzach stanęły pomniki ufundowane przez dawnych mieszkańców, w tym Lidę Własiuk-Kołomyjec z Łaskowa, która z Anglii słała pieniądze na upamiętnienie swej zamordowanej rodziny, świętego męczennika o. Lwa Korobczuka i reszty parafian. Bo na tych cmentarzach leżą też święci, męczennicy Ziemi Chełmskiej i Podlaskiej, wierni prawosławni – zabici przez Niemców lub, podczas konfliktu polsko-ukraińskiego, przez Polaków.

Znani z nazwiska i ci, „których imiona zna jedynie Bóg” – jak mówią epitafia.

Śmieci na mogiłach

Ktoś zapyta: skąd te zniszczenia, kto dokonał dewastacji świętych miejsc?

Bez mała 20-letnie doświadczenia wędrówek po tych cmentarzach pozwalają mi jedynie na stwierdzenie, że groby nie przewracają się same. I nic poza tym. Żadnych dowodów na zaplanowaną akcję rujnowania prawosławnych nekropolii, unicestwiania starego świata w okresie powojennym, nie znalazłem. Jednak obrazu zniszczeń, jaki mam przed oczami – powalone kamienne nagrobki, mogące wszak sporo ważyć; wygięte żeliwne krzyże – nie mogła dokonać przyroda, tego nie zdziałał wiatr.

Znalazłem tylko pojedynczą wzmiankę, że na jednym z cmentarzy, w kilka lat po II wojnie światowej, kamienne mogiły prawosławne z początku XX w. niszczył Polak zza Buga, któremu Ukraińcy wymordowali całą rodzinę. Robił to w rozpaczy. Nikt nie wyjaśnił mu, że dewastował pomniki ludzi niezwiązanych z Ukrainą.

Z drugiej strony, jak wytłumaczyć niedbalstwo i niechęć istniejące współcześnie?
Jeszcze w 2008 r. w pobliżu dawnej cerkwi (dziś kościoła) w Hostynnem sfotografowałem zarzucone śmieciami prawosławne nagrobki pod wychodkiem. W ostatnim czasie groby w ogóle zniknęły – i nikt nie wie, co się z nimi stało. Na cmentarzach zlokalizowanych poza wsiami wysypywanie śmieci jest niemal powszechne, np. w Bogucicach (dawnych Bohutyczach).

Z kolei w Malicach popękane nagrobki zepchnięto w kąt cmentarza, zapełnionego już nowymi grobowcami, monumentalnymi i ukwieconymi. Nikogo nie razi ten kontrast. We wspomnianym Hostynnem na jednym z nielicznych ocalałych grobów prawosławnych ktoś kładzie nikomu już niepotrzebne plastikowe wiązanki. Po co, skoro śmietnik jest kilka metrów dalej? Czy aby uśpić sumienie, które nie pozwala obojętnie przejść obok wypisanych wprawdzie na piaskowcu grażdanką, ale swojsko brzmiących nazwisk?

Cmentarze prawosławne – jak ten w Czerniczynie, które uchowały się w polach, w pobliżu dawnych unickich nekropolii – niszczeją. Te wciąż użytkowane – jak w Szychowicach, gdzie spoczywają też żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii, czy w Gołębiu (dawnej wsi Hołubie) – „żyją”. Niektóre uchowały się, bo stanowią całość z nekropoliami rzymskokatolickimi. Tak jest w Horyszowie Ruskim i Dziekanowie. Ale nie jest to regułą. W centrum Mienian cmentarz niszczeje i zarasta, wydeptane ścieżki prowadzą pod starą lipę, gdzie pija się wino.

Regionaliści, wolontariusze, duchowni... 

Są jednak i takie nekropolie, o które dba lokalna społeczność. Przykładem Małków. Regionaliści i miłośnicy lokalnej historii doprowadzili tu do wykarczowania i uporządkowania cmentarza. A dodajmy, że jest to miejscowość, z której podczas II wojny światowej wychodziły liczne ataki oddziałów Batalionów Chłopskich na okoliczną ludność ukraińską.
Dalej: pracownicy świetlicy wiejskiej w Czumowie z własnej inicjatywy regularnie organizują spacery dla dzieci na stary cmentarz, aby porządkować groby. Towarzystwo dla Natury i Człowieka z Lublina podczas obozów wolontariackich przyczyniło się do odrestaurowania kilku cmentarzy w okolicach Kryłowa. Niegdyś popękane szare krzyże dziś jaśnieją w Kosmowie, swą bielą urozmaicając nadbużańską okolicę.

Przez kilka lat ks. Ryszard Ostasz – ten, który budował Sanktuarium Pojednania Polaków z Ukraińcami – własnoręcznie, samotnie lub z małą grupką osób karczował krzaki na cmentarzach w Gdeszynie i Zaborcach. Podobnie inny duchowny rzymskokatolicki, ks. Stanisław Solilak, który uporządkował należący do jego parafii cmentarz w Podhorcach i co roku idzie z wodą święconą na zapuszczony cmentarz wGozdowie: pali znicze, modli się.

Ale to, niestety, wyjątki. Jaka przyszłość czeka resztę prawosławnych cmentarzy Chełmszczyzny? ©

MARIUSZ SAWA jest historykiem, pracuje w Oddziale IPN w Lublinie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015