Gdy krzyk niewiele już daje

W języku niemieckiej polityki jest słowo Umarmungstaktik, czyli strategia obejmowania: gdy nie możesz z kimś wygrać politycznej bitwy, postaraj się do niego zbliżyć. Bywa, że polityczny cel łatwiej zrealizować taką drogą, niż przez frontalne starcie.

01.08.2004

Czyta się kilka minut

Po taką strategię sięgnęła Erika Steinbach wobec polskich adwersarzy. Nie jest to zresztą nowe: podobną przewodnicząca Związku Wypędzonych stosuje wobec Żydów i pamięci o Holokauście. Zamiast używać określenia “Holocaust" w odniesieniu do powojennych wysiedleń Niemców czy pomijać go milczeniem - jak czynili działacze Związku przez dziesiątki lat (a wielu czyni do dziś; starczy przejrzeć publikacje np. Niemców sudeckich, w których Holokaust występuje głównie jako Holokaust Niemców) - Steinbach podeszła inteligentnie i ofensywnie do, wywołującej co chwila niemiecko-żydowskie czy niemiecko-niemieckie spory, kwestii proporcji między pamięcią o Holokauście a pamięcią o niemieckich ofiarach (wysiedleń, nalotów, ale także komunizmu w NRD).

Od chwili, gdy została wybrana przewodniczącą Związku, Steinbach przywołuje żydowskie ofiary jako punkt odniesienia dla oceny wysiedlenia Niemców. Powtarza, że Holocaust i Vertreibung “uzupełniają się" (rozmowa w “Leipziger Volkszeitung", maj 2000 r.), albo że “tak jak nie możemy odkreślić grubą linią tego, co zostało uczynione Żydom ze strony Niemiec, tak nie możemy odkreślić grubą linią cierpień wypędzonych" (rozmowa we “Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", czerwiec 1998 r.). Steinbach nie przeciwstawia niemieckich ofiar ofiarom żydowskim (jak czyni to choćby skrajna prawica), ale szuka elementów łączących. Konstruuje związek między pamięcią o Holokauście a pamięcią o Vertreibung.

Podobny wzorzec argumentacyjny Steinbach zaczyna stosować wobec Polski. Widząc najwyraźniej, że polskie protesty zablokowały jej pierwotne plany zbudowania w Berlinie mauzoleum niemieckich wysiedleńców - nie kolejnego muzeum, jakich w Niemczech wiele, ale centralnego miejsca pamięci, włączonego do oficjalnej “polityki wobec przeszłości" Republiki Federalnej - przewodnicząca BdV sięga po nową strategię: zamiast kontynuować konfrontację, akcentuje związek między polskimi ofiarami wojny i okupacyjnego terroru, a ofiarami niemieckimi.

19 lipca, przemawiając na zorganizowanych przez Związek Wypędzonych uroczystościach upamiętnienia rocznicy Powstania Warszawskiego (relacja Joachima Trenknera na str. 8 - red.), Erika Steinbach formułuje przesłanie: wy, Polacy, straszliwie cierpieliście pod niemiecką okupacją i my, Niemcy zrzeszeni w Związku Wypędzonych, chcemy o tym przypominać. Zwłaszcza że w Niemczech mało kto o pamięta, co działo się w Polsce w latach 1939-45.

Czy przesłanie jest szczere? To istotne pytanie (tym bardziej, że pamiętamy wypowiedzi i działania Eriki Steinbach z ostatnich lat), ale w polityce liczą się także i takie deklaracje, do których intencji można mieć wątpliwości. Trzeba też mieć świadomość, że w nowej sytuacji dotychczasowa polska strategia - protestowania przeciw kolejnym planom Steinbach, na koniec w formie emocjonalnego krzyku rozpaczy - w przyszłości może nie wystarczyć. Może nawet okazać się kontrproduktywna.

Steinbach złożyła deklarację. Mówiła: “Związek Wypędzonych postawił sobie za cel, by przez organizowane publicznie uroczystości uświadamiać (w domyśle: niemieckie społeczeństwo - WP) o losie innych narodów i okazywać współczucie tym, którzy cierpieli. (...) Chcemy przyczynić się do pogłębienia wiedzy w Niemczech o losach naszych sąsiadów. (...) Chcemy przekazywać także wiedzę o Powstaniu Warszawskim, wiedzę o polskich losach. Pamiętam, gdy w szkole, a także wiele lat później, nie dowiedziałam się niczego o naszych polskich sąsiadach, i podobnie rzecz ma się z wieloma Niemcami". I dalej: “II wojna światowa trwała dla Polaków 5 lat, 8 miesięcy i 8 dni, i przyniosła miliony ofiar. »Jeszcze Polska nie zginęła«. Zawsze podziwiałam naród polski za te cztery słowa, za jego upór w dążeniu do wolności". I na koniec: “Razem z polskim narodem opłakuję jego zmarłych, z nadzieją na wspólną przyszłość w pokoju i sąsiedzkiej przyjaźni".

Czy to było szczerze? Może warto zawiesić - na chwilę - to pytanie i trzymać Erikę Steinbach za słowo?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2004