Formy znaczące

Odkrywanie nowych rozdziałów w dziejach sztuki jest zawsze czymś fascynującym. Takim odkryciem jest na pewno wystawa Elie Nadelmana.

08.08.2004

Czyta się kilka minut

Pamięci Elżbiety Grabskiej

Nazwisko nie jest nieznane, ale twórczość - tak. Przybyła do nas z Ameryki, w ramach festiwalu Nowi Nowojorczycy i ich Przyjaciele, organizowanego przez ambasadę USA (jego fragmentem była również wystawa Daniela Libeskinda, o której pisałem przed tygodniem). Do tej pory znaliśmy bardzo nieliczne dzieła Nadelmana. Jego nazwisko pojawiło się w 1997 roku na wystawie “Paryż i artyści polscy. Wokół Bourdelle’a 1900-1918", zorganizowanej w warszawskim Muzeum Narodowym przez Elżbietę Grabską. Obecnej wystawie towarzyszy tekst jej autorstwa. To najobszerniejsze po polsku opracowanie twórczości tego niecodziennego rzeźbiarza, który wraz ze śmiercią Elżbiety Grabskiej traci wielką propagatorkę swego dzieła.

Urodzony w Warszawie w 1882 r., Eliasz Nadelman przez rok studiował w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1904 r. przez Monachium dotarł do Paryża, gdzie pozostał aż do wybuchu I wojny. W Monachium zwiedzał muzea, zwłaszcza sławną Gliptotekę. Poznał twórczość Aubrey’a Beardsley’a. “Podziwiał monachijski cyrk, operę i sale koncertowe". Nad Sekwaną został uhonorowany w konkursie na temat chopinowski, ogłoszonym przez Antoniego Potockiego, wydawcę elitarnego pisma “Sztuka".

W 1908 r. pracownię młodego rzeźbiarza odwiedził Leo Stein, brat Gertrudy, w towarzystwie Picassa. “Picasso po zwiedzeniu jego pracowni (...) nie ukrywał podziwu dla koncepcji geometryzującego modelunku w jego rzeźbach i rysunkach, których wpływ, wedle opinii Apollinaire’a po pierwszej wystawie indywidualnej w Galerie

Druet w 1909 r., był niewątpliwy. Wystawa, prezentująca sto rysunków, przesądziła o poprawie warunków materialnych i wyrwała artystę z osamotnienia (Gertruda Stein zakupiła większość prac)" - pisała w 1997 r. Grabska. W 1909 r. Nadelman zaczął pracę nad cyklem klasycznych głów kobiecych. W 1911 r. w londyńskiej Paterson’s Gallery miał następną wystawę indywidualną, po której wszystkie prace zakupiła z kolei Helena Rubinstein, pochodząca z Krakowa założycielka sławnego imperium kosmetycznego. W latach 1911-13 odbyły się wystawy Nadelmana w Krakowie, Lwowie i Poznaniu. Wystawiał także w Barcelonie i Berlinie.

Po wybuchu I wojny, dzięki pomocy Heleny Rubinstein, Nadelman wyjechał przez Londyn do Nowego Jorku. W Stanach Zjednoczonych nadal pracował i wystawiał. Ożenił się z Violą Spiess Flannery. Znaczne sumy wydawał na kolekcjonowanie sztuki ludowej, w swojej posiadłości w Riverdale wybudował muzeum dla pomieszczenia zbiorów. Jednak w latach 30. kryzys finansowy zmusił go do sprzedaży kolekcji; w 1937 r. w liście do przyjaciela napisał: “zniszczenie muzeum zniszczyło też coś we mnie". W następnych latach wykonywał niewielkie formy rzeźbiarskie odlewane z gipsu, a także portrety i rzeźby ogrodowe. Chorował na serce. Zmarł 28 grudnia 1946 r.

W salach Królikarni oglądamy kilkadziesiąt rzeźb, nieco rysunków, grafiki. Wszystkie przybyły zza oceanu. Skończone i piękne marmury i brązy, szkice w glinie i gipsie, ceramiki, prace w papier-maché i drewnie. Pokazują warsztatową sprawność czy wręcz wirtuozerię rzeźbiarza, dla którego żadna technika nie była kłopotliwa. Ale jest coś, co fascynuje jeszcze bardziej.

Naturalną koleją artystycznych dziejów rzeźbiarze początku XX wieku ulegali przemożnemu wpływowi Rodina, największej postaci tamtego czasu. Jego oddziaływanie możemy odnaleźć wszędzie, nawet u młodego Brancusiego. Tymczasem u Nadelmana nie ma go zupełnie. Szybko i mocno zaznacza swoją osobność. Łatwiej wskazać na inspiracje malarskie - Modigliani, Gwozdecki - niż rzeźbiarskie.

I do tego jeszcze sprawa wpływu, jaki miał wywrzeć na Picassa - wyjątkowo intrygująca i warta bardziej szczegółowego oglądu. Gdy w 1925 roku organizowano sympozjum poświęcone tematowi “Czy kubizm to czysta sztuka", Nadelman w liście do organizatorów “podkreślał swoje znaczenie dla powstania kubizmu oraz swoje pierwszeństwo przed Picassem". Problem fascynujący dla badaczy, którego znakomitą interpretatorką mogła być Elżbieta Grabska.

Akty, głowy, starannie modelowane i wyraźnie stylizowane, oczyszczone i łagodne, dzieła, które próbują się wyrwać czasowi i odnaleźć piękno wieczne. Piękno form najprostszych, najdelikatniejszych, pozbawionych gwałtowności czy ostrych cięć. W polu zainteresowania znajdują się najczęściej kobiety. W kobiecych ciałach, głowach, sylwetach łatwiej o piękno, o harmonię. Są naturalniejsze.

Z lat 1915-20 pochodzi para idealnych głów z brązu: męska i żeńska. Przyglądając się ich spokojnemu pięknu, zdobywa się świadomość wielkich stylizacyjno-redukcyjnych umiejętności Nadelmana. Potrafił odrzucić wszystko, by uklasycznić każdą ludzką fizjonomię. I jeszcze jedno: to mogłyby być rzeźbiarskie warianty tego, co w malarstwie tak świetnie robił Eugeniusz Zak, niemal rówieśnik Nadelmana. Niewiele czasu oddziela warszawską wystawę Zaka od wystawy Nadelmana. Może w przyszłości uda się doprowadzić do spotkania dawnych sąsiadów spod paryskich dachów na jednej wystawie: Brancusiego, Gwozdeckiego, Modiglianiego, Picassa, Zaka i kilku innych, których poszukiwania i dzieła bliskie były sobie zarówno w sensie topograficznym, jak i artystycznym.

Znaczenie rzeźbiarskich dokonań Nadel-mana doceniali współcześni. Pisali o nim Apollinaire, Alfred Basler i André Salmon. Ten ostatni, wiernie towarzyszący rodzącej się młodej sztuce, w pochodzącym z Polski artyście dostrzegał wielką artystyczną osobowość. “Przez długi czas - nie zapominajmy, że Nadelman podporządkował wszystko względności brył znacznie wcześniej niż kubiści - artysta, u którego nie dało się zauważyć bezpośredniego wpływu żadnego z wielkich prądów, był przypadkiem wyjątkowym".

Trudno tej wyjątkowości nie dostrzec choćby w najwcześniejszych rysunkach Nadelmana opublikowanych na łamach “Sztuki" Potockiego w 1904 roku. Kreska jest oszczędna, silnie stylizowana, elipsoidalna i niepodobna do niczego, co wówczas w Paryżu powstawało. Sam Nadelman w 1910 roku na łamach pisma “Camera Work" pisał: “To forma sama w sobie, nie jej podobieństwo do natury, daje nam przyjemność obcowania z dziełem sztuki. Ale co to jest prawdziwa forma sztuki? Jest ona znacząca i abstrakcyjna, powstała np. z elementów geometrycznych".

***

Artystyczne powroty i uobecnienia są w sztuce bardzo potrzebne. Odświeżają konteksty i poszerzają pola artystycznych skojarzeń. Czy mam się przyznać do niewiedzy w tej materii? Czynię to z największą radością, bo nie ma niczego lepszego niż poszerzanie własnej wiedzy. Wystawa Elie Nadelmana jest dla mnie zdobywaniem nowych obszarów sztuki, a to zawsze święto.

“Temat jest dla mnie niczym innym jak pretekstem do stworzenia formy znaczącej (significant form), stosunków form, które tworząc nowe życie nie mają nic wspólnego z życiem natury" - deklarował Nadel-man. I nawet jeśli te słowa są kolejną artystyczną utopią, to na pewno warto choć na moment w nie uwierzyć, by lepiej, a może pełniej odbierać rzeźbiarskie dokonania odkrywanego na nowo znakomitego rzeźbiarza o polskim rodowodzie.

Elie Nadelman, “Na wzór i podobieństwo". Rzeźba, rysunek i grafika z kolekcji Salander-O’Reilly Galleries i Whitney Museum of American Art, Muzeum Narodowe w Warszawie, Oddział w Królikarni, 1 lipca - 15 sierpnia 2004 r. Komisarze: Radosław Mleczko, Małgorzata Rusin.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2004