Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chirac nie ustąpił, za to przeciągnął na swą stronę większość Rady Bezpieczeństwa NZ, zmuszając USA i Wielką Brytanię do akceptacji faktu, iż debata o drugiej rezolucji Rady, która mogłaby legalizować interwencję w Iraku, jest odsunięta na początek marca. Potem zaś odegrał komedię - przez jednych nazwaną „niedyplomatycznym błędem” („Le Monde”), a przez innych „pokazem francuskiej arogancji” - i wskazał, także Polsce, miejsce w unijnym kąciku (dla Chiraca: „w rodzinie”). Przy okazji „biorąc pomstę” (jak pisał „Frank-furter Allgemeine”) za to, że Polacy, Węgrzy itd. (Anglików czy Hiszpanów Chirac przezornie pominął) ośmielili się podważyć dogmat, iż nie konsultowany z nikim głos Paryża i Berlina to „głos Europy” - i basta.
Jednak istota problemu leży gdzie indziej, poza sferą urażonej dumy czy histeryzowania nad niemiecko-francuską „osią zdrady” (Jerzy M. Nowakowski we „Wprost”). Chirac nie mówi, co wie, ale wie, co mówi. Pokazuje, nie tylko Bushowi, że Francja jest nadal, jakżeby inaczej, Grande Nation, mocarstwem, a nie jednym z wielu graczy w europejskiej „rodzinie”. Jakże inne, przykre wrażenie sprawia kanclerz Schroder - zakleszczony między krzepnącą opozycją, pełną zwątpienia własną SPD, a mizerią niemieckiej gospodarki - który swym fundamentalnym „nie” dla interwencji czepia się brzytwy, byle zostać u władzy. Chirac odwrotnie: wygląda na zadowolonego z siebie. I ma po temu powody.
W co więc on gra, gdy poucza Sekretarza Stanu Powella, że wojna „to zawsze rozwiązanie najgorsze” i „pokój jest możliwy”, trzeba tylko, bagatela, przekonać Husajna do współpracy z ONZ - a z drugiej strony zostawia sobie otwarte wszelkie opcje, z udziałem Francji w interwencji zbrojnej włącznie (Chirac do żołnierzy: „Musicie być gotowi na każdą ewentualność”)? Odpowiedź jest bardzo francuska: chodzi o interesy. Te same, które Chiracowi nie każą być drobiazgowym w kwestiach etycznych i formalnych, gdy w grę wchodzi traktowanie jak francuskiego folwarku tych państw Afryki, dawnych francuskich kolonii, które Paryż uważa za swą strefę wpływów, choćby chodziło o kwestie natury prestiżowo-sentymentalnej. Chirac, który tak dba o legalizm i dowartościowanie roli ONZ w przypadku Husajna, nie przywiązywał wagi do kwestii formalnych, gdy w minionych latach wysyłał Legię Cudzoziemską do walk w Republice Środkowoafrykańskiej (w 1996 r.) czy dziś na Wybrzeżu Kości Słoniowej, gdzie status wojsk pokojowych legioniści - uczestniczący w starciach między tamtejszymi wojskami rządowymi a rebeliantami od miesięcy - dostali, co za zbieg okoliczności, na tym samym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, na którym występował Powell (w latach 90. Paryż trzymał łącznie 8 tys. swych żołnierzy w siedmiu krajach Afryki). A w minionym tygodniu Chirac zignorował protesty innych krajów Unii i zaprosił na międzynarodową imprezę do Paryża prezydenta Zimbabwe, któregoreszta UE próbuje bojkotować, bo sfałszował wybory prezydenckie i mordował opozycję.
Afryka to nie Irak. Na interwencji, która obali dyktaturę Husajna, Paryż może sporo stracić. Dlatego zachowuje sobie otwartą także „opcję wojenną”, by uczestniczyć w późniejszym „ustawianiu” (by użyć języka z Rywin-gate) polityki na Środkowym Wschodzie. A jakie interesy ma Francja w Iraku? Rozległe. Po pierwsze, gospodarka: od lat 70. Irak jest uprzywilejowanym i głównym partnerem Francji na Środkowym Wschodzie; w 2002 r. wymiana handlowa sięgnęła 1,6 miliarda euro. Od 1995 r. francuski gigant TotalFinaElf, ściśle związany z państwem, ma wstępną umowę z Husajnem na eksploatację wielkich złóż ropy w zachodnim Iraku (Irak ma w ogóle drugie co do wielkości złoża na świecie), ale nie może ich podpisać z powodu sankcji ONZ. O te złoża zabiega też ok. 40 innych koncernów światowych. Padnie Husajn, Total straci - chyba że wcześniej Bush okupi się Chiracowi jakimiś obietnicami. Po drugie, polityka: Chirac walczy o pozycję gracza, bez którego akceptacji nic stać się nie może, w Europie i świecie. Rodzimi żurnaliści nadali mu kiedyś przezwisko: „Kameleon Bonaparte”: że giętki, cyniczny człowiek władzy, z lekką manią wielkości...
Król Francji Ludwik XIV zasłynął zdaniem: „Państwo to ja”. Przekaz Chiraca brzmi: „Europa to Francja”. Tak mu się przynajmniej wydaje.