Epoka politycznego islamu

Tak jak wiek XX naznaczony był marksizmem, tak wiek XXI, a w każdym razie jego pierwsze 50 lat, upłynie pod znakiem islamu.
 /
/

JOANNA PIETRZAK-THÉBAULT: - Przez dwie kadencje był Ksiądz członkiem Wysokiej Rady ds. Integracji przy rządzie francuskim. To gremium zajmuje się integracją imigrantów, głównie z Maghrebu. Skąd zainteresowanie przybyszami zza Morza Śródziemnego?

KS. CHRISTIAN DELORME: - Po prostu od dziecka mieszkałem po sąsiedzku z rodzinami arabskimi, muzułmańskimi.

- To byli dobrzy sąsiedzi?

- Znakomita większość arabskich rodzin jest serdeczna, gościnna. Gdy zamieszkuje się jedną ulicę, wtedy dzieli się większość trosk, a sąsiada-muzułmanina nie postrzega się jak obcego.

- Po niedawnych zamieszkach we Francji nadal można twierdzić, że muzułmanie są dobrymi sąsiadami?

- Tych wydarzeń nie wolno utożsamiać z konfliktem religijnym. Spośród pięciu milionów islamskich mieszkańców Francji zaledwie 5 proc. regularnie chodzi do meczetów albo osiedlowych sal modlitwy, w których zwykle mieści się nie więcej niż pół setki wiernych. Większość pochodzi z Algierii i Maroka, reprezentuje islam zlaicyzowany i zindywidualizowany. Kłopoty biorą się stąd, że młodzież z rodzin imigrantów, którym gospodarka lat 70. zapewniała zatrudnienie, dziś nie ma pracy. Od 15 lat mamy we Francji trzy miliony bezrobotnych. Rozwinęła się jakby równoległa gospodarka, oparta na bezczynności, przestępczości, handlu narkotykami. Kwitnie na blokowiskach i przedmieściach, które przekształcają się w getta biedy.

- Czy w tak bogatym społeczeństwie nic na to nie można poradzić?

- To porażka naszego modelu ekonomicznego. Zachód wkroczył w epokę postindustrialną: nie ma produktywnego zatrudnienia dla wszystkich w pełnym wymiarze godzin. Nie wiadomo, jak przeorganizować społeczeństwo, aby każdy był, powiedzmy, społecznie użyteczny, a zarazem dysponował godziwymi dochodami. Dotąd francuski mechanizm integracji opierał się na trzech elementach: szkoła, obowiązkowa służba wojskowa i praca. Dziś szkoła nie odpowiada na wymagania rynku, obowiązkową służbę wojskową zniesiono, a rynek pracy jest w kryzysie. I jak młodzi z Maghrebu, Czarnej Afryki czy Antyli mają się zintegrować?

Jeszcze jedno: sprawcy aktów wandalizmu byli na ogół w wieku od 14 do 17 lat. Bo młodzież nie ma punktów oparcia ani moralnych, ani kulturowych. Ich rodzice, często rozwiedzeni, nie potrafili przekazać im wartości. Dodatkowy kłopot w tym, że politycy lubią szukać winnych, gdyż nie uważają, by sami ponosili odpowiedzialność za tę sytuację. Oskarżenia padły np. pod adresem kultury rapu. Krytykowano zespoły młodych Czarnych; to zresztą rzadko muzułmanie... Oczywiście, niektóre ich teksty są ostre, ale nie stanowią większości. Paradoksalnie, kultura hip-hopowa głosi na ogół szacunek dla drugiego człowieka.

- Francuscy sąsiedzi nie czują się zagrożeni inwazją islamu?

- Nie wierzę, że islam stanowi zagrożenie, szczególnie duchowe. Przez wieki świat muzułmański pozostawał w defensywie, cierpiał z powodu wewnętrznych konfliktów czy wstrząsów związanych z kolonizacją. Od dawna nie potrafi stworzyć ani oryginalnych idei teologicznych, ani atrakcyjnych form duchowości. Wielcy duchowi przywódcy tej religii należą do przeszłości. To zresztą niedobrze, bo gdy religia czuje się słaba, usilnie chce potwierdzić własne znaczenie. Stąd przemoc, fanatyzm, terroryzm. Fundamentalizm to owoc ignorancji. Gdy w swych dziejach islam był, by tak rzec, uczony i zwrócony ku pierwiastkowi duchowemu, wtedy pozostawał pokojowy. Ale gdy tracił na mądrości i duchowości, popadał w integryzm. Trzeba też dostrzec, że dziś muzułmanie nie chcą islamizować całego świata. Na Zachodzie nie doszło wcale do masowych konwersji, może z wyjątkiem czarnych środowisk w USA. To chrześcijanie zyskują wyznawców, np. 6 proc. dorosłych katechumenów we Francji pochodzi ze środowisk muzułmańskich.

- To dlaczego tak wiele dyskutuje się dziś o islamie?

- Jak wiek XX naznaczył marksizm, tak wiek XXI, a w każdym razie jego pierwsze 50 lat, upłynie pod znakiem islamu. Dotychczas islam był na marginesie historii świata, którą zawłaszczył Zachód. We Francji czy we Włoszech nie było muzułmanów od tysiąca lat. Teraz obserwujemy ich powrót, i to wszędzie. Co czwarty mieszkaniec ziemi to muzułmanin. Tego nie można lekceważyć. Świat musi się z tym liczyć, nie ma rady. Co także ważne, islam znalazł się w miejscach kluczowych dla świata: dramat izraelsko-palestyński, gwałtowne przemiany społeczne w Iranie, no i ropa. Przy tym w ostatnich 30 latach, począwszy od rewolucji w Teheranie, islam stał się jedyną liczącą się ideologią, która przeciwstawia się imperium Ameryki.

- I to nas niepokoi.

- Bo islam powraca w formie politycznej. Zagrożenie jest z gatunku politycznego, a nie religijnego. Przeraża nas przemoc, zamachy. Ale warto pamiętać, jak ogromne są różnice w łonie samego islamu. Przenikają go różne prądy, ścierają się różne siły, często przeciwstawne. Autentyczne aspiracje demokratyczne widzimy wśród Kurdów, Persów, Indonezyjczyków czy mieszkańców Mali. Turcy aspirują do cywilizacji Zachodu. Podobnie Maghreb: Tunezja, Algieria, Maroko chcą być blisko Europy, bo czują się Staremu Kontynentowi bliższe niż np. światu saudyjskiemu. Powinniśmy wyciągnąć rękę do tych, którzy chcieliby żyć w stowarzyszeniu z Europą, i wspierać wysiłki krajów, które dążą do demokracji. Nie boję się powiedzieć, że do demokracji muzułmańskiej. Turecki rząd wywodzi się ze środowisk integrystycznych, ale coraz lepiej rozumie mechanizmy demokracji. W Iranie społeczeństwo zmienia się z dnia na dzień. I nawet jeśli ostatnie wybory wygrał fundamentalista, to stało się tak, bo wyborcy mieli dość skorumpowania poprzednich władz, a nie dlatego, że są przywiązani do islamskiego radykalizmu.

- Jaki jest islam we Francji: pokojowy, pewny siebie czy sfrustrowany?

- Ogromna większość muzułmanów jest spokojna, przyjazna. Weźmy sprawę uchwalenia przed dwoma laty zakazu noszenia ostentacyjnych symboli religijnych w szkołach publicznych. Ustawa miała zapobiec głównie noszeniu chust islamskich. Gdy weszła w życie, wszyscy obawiali się protestów, media ostrzyły sobie pazurki. Tymczasem największa demonstracja, w Lyonie, zgromadziła... pięć tysięcy osób. W całym kraju odnotowano sto przypadków nieposłuszeństwa wobec ustawy na 150 tys. uczennic z rodzin islamskich. To dowód, że francuscy muzułmanie są zintegrowani. Istnieje, oczywiście, grupa młodych, którzy mają do Francji żal, są bezrobotni, czują się dyskryminowani. Dla nich religia stała się wyrazem protestu. Ale to nie zjawisko masowe, dotyczy najwyżej kilkudziesięciu tysięcy.

- Ale właśnie o nich mówią media.

- Tak samo nagłośnione były przypadki tych, którzy pojechali walczyć do Afganistanu czy Bośni. To było kilkadziesiąt osób na pięć milionów muzułmanów we Francji.

- Pięć milionów to licząca się grupa społeczna.

- To największa wspólnota muzułmańska na Zachodzie. Ale, powtarzam, nie mamy pięciu milionów praktykujących muzułmanów. Większość zgadza się z ideą rozdziału meczetu od państwa. Są najbardziej zsekularyzowanymi muzułmanami na świecie, np. przybysze z Algierii są niejako “genetycznie" ukierunkowani na laicką wizję państwa.

- Czemu w takim razie służy Wysoka Rada ds. Integracji?

- Integrację należy rozumieć w opozycji do wykluczenia. Integrować zamiast wykluczać, czyli robić wszystko, by imigranci poczuli się w społeczeństwie dobrze. Tyle że cały proces musi być obustronny: społeczeństwo ma wesprzeć przybyłych, ale zarazem przybysze muszą zdobyć się na wysiłek i odnaleźć w nowym kontekście kulturowym.

- Czy francuscy muzułmanie mogliby pełnić rolę pośrednika między Zachodem i krajami islamskimi? Czy mogą stworzyć - nieraz słyszymy taki postulat w medialnej dyskusji - islam nowoczesny?

- Łatwo wpaść w pułapkę słów. Co to znaczy: nowoczesny? Jak mówiłem, już dziś islam we Francji nazwałbym liberalnym, zindywidualizowanym, naznaczonym świecką rzeczywistością naszego kraju. Ale nie wierzę, żeby taki model dało się zaszczepić w innych państwach. Muzułmanie w Anglii czy w Niemczech mają inne doświadczenia. Zasada rozdziału religii od państwa jest kompletnie niezrozumiała dla muzułmanów w Wielkiej Brytanii, bo tam przywódcy religijni reprezentują wspólnoty w kontaktach z władzami centralnymi czy samorządowymi. Natomiast we Francji islam może zaistnieć wyłącznie jako rzeczywistość duchowa, oddzielona od polityki, przeżywana indywidualnie.

- Ale coraz częściej słyszymy o uznaniu islamu za pełnoprawną religię lub nawet wsparciu z budżetu budowy np. meczetu w Marsylii. Wielu to oburza.

- Nie ma się co oburzać. Trzeba przemyśleć zawarty przed stu laty kompromis między Kościołem katolickim i Republiką. Wtedy we Francji nie było muzułmanów. Teraz musimy wziąć ich pod uwagę. Na razie jedynie minister spraw wewnętrznych, odpowiedzialny także za kwestie kultu religijnego, Nicolas Sarkozy, nie boi się otwarcie mówić o obecności islamu. Jasno stwierdza, że trzeba zachować świecki charakter państwa, ale zarazem prowadzić dialog ze wszystkimi wspólnotami religijnymi.

Jeżeli chcemy, żeby pokój między Europą i krajami islamu był trwały, nie możemy poprzestać na kontaktach dyplomatycznych. Musimy nauczyć się wzajemnego szacunku, tolerancji, starać się przyjąć duchowe bogactwo innego człowieka. Pod warunkiem oczywiście, że on również zgodzi się otworzyć na nasze bogactwo. Prekursorami byli zamordowani w 1996 r. trapiści z klasztoru w Tibhirine w algierskich górach Atlas. Starali się zbliżać do duchowości współczesnego islamu, wsłuchiwać się w nią. W ich życiu obie kultury współbrzmiały, choć nie było cienia synkretyzmu.

A muzułmanie, którzy żyli obok nich, akceptowali ich chrześcijańskość. Nawet jeżeli dziś klasztor stoi pusty, ze względu na napiętą sytuację w Algierii, muzułmanie - dawni sąsiedzi tamtych trapistów - zachowują wdzięczną pamięć o zakonnikach.

I wiem, że czekają na ich powrót.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2005