Efekt lekkości

Jak pisać wiersze o miłości, kiedy każde słowo i pojęcie miłosnego dyskursu zostało do cna zironizowane?

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Tytuł nowej książki Agnieszki Wolny-Hamkało - "Spamy miłosne" - wskazuje na zamiłowanie do ryzyka. Ryzyko stąd się bierze, że - mimo wyraźnej autoironii tytułu - spam to jednak spam, czyli reklamowy śmieć, rozsyłany drogą elektroniczną. Komputery wyposażane są w specjalne filtry, które wychwytują spamy, żeby nie zaśmiecały nam skrzynek pocztowych. Zatem ogłaszając, że oto mamy całą kolekcję spamów między okładkami książki, Wolny-Hamkało zaprasza nas do aktywacji funkcji antyspam. Lecz są to spamy jedyne w swoim rodzaju - miłosne. Czy odważymy się ich nie przeczytać? Chyba warto się dowiedzieć, jak wygląda spam miłosny, warto zaryzykować... Tytuł wzbudza ciekawość, zaś ciekawość jest jedną z najbardziej wyrazistych cech poezji Agnieszki Wolny-Hamkało. A ściślej mówiąc - ciekawość głosu, którym przemawia autorka, i języka, jakim mówi.

Ta cecha widoczna była już w jej pierwszej książce ("Spamy..." to czwarty tom poetki urodzonej w 1979 r.) i jest progresywna, nie zanika wraz z intelektualnym i artystycznym dojrzewaniem. Podmiotem wielu jej wierszy jest osoba tyleż dociekliwa, ile zadziwiona tym, co dzieje się wokół niej - a nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Przynajmniej na pozór, bo dla tej osoby świat pozostaje nieodczarowany, nie traci mocy wprawiania nas w osłupienie, byle owad staje się powodem do zachwytu. W wierszach Wolny-Hamkało nigdy nie pojawia się nuda czy rutyna, na którą dość często narzekają poeci, nierzadko całkiem młodzi. W jej wierszach nie ma czasu na nudę, choć nie wyklucza to lenistwa:

A jednak smaczne strony

lenistwa:

nie uprzątnąłem ulęgałek,

które opadły z gruszy w ogrodzie

i dzięki temu poznałem pewnego

bardzo ciekawego jegomościa

Ta drobnostka nosi tytuł "Owad" i przytaczam ją tylko dlatego, żeby za chwilę przeciwstawić jej wiersze o większym ciężarze gatunkowym. Nie są to jednak wiersze ciężkie - przeciwnie, ich istotą jest ta lekkość, którą ciężkości przeciwstawiał w "Wykładach amerykańskich" Italo Calvino.

Koniec świata: miasto się

nie wysypia, słońce

ściemnia. Wdychamy pierwsze

pożary z działek i

po raz pierwszy w tym roku

naciągamy rękawy na dłonie.

Wełna pachnie szamponem i

- jest coś jeszcze

pod spodem: twój skórzany

pasek, pleśń, gorączka

oseska. Zapach słoni po deszczu.

Wrzesień łuszczy lak

na zielonych orzechach.

Z daleka - mowa miast:

szumne szaszłykarnie

Obrazy końca świata, jak na tak poważną okazję, są zwyczajnie niepoważne. Ale koniec świata jest tu zaledwie końcem lata i czasu letniego, robi się ciemniej i chłodniej, zgodnie z cyklem przyrody. Dysonans wprowadza zapach szamponu, wyczuwalny w wełnie swetra czy płaszcza, zapach chemiczny, pod którym kryje się jednak "coś jeszcze", dramatycznie zapowiedziane na końcu wersu. Tym "czymś" jest seria innych zapachów, naturalnych: skóry, pleśni, gorączki, i pozornie naturalnych - "słoni po deszczu". Ten ostatni pochodzi z "Niewidzialnych miast" Calvina. Pod serią obserwacji empirycznych leży erudycja - kolejny symptom ciekawości. Miasta w tym wierszu mają własną mowę, lecz widziane z wiejskiej, bliższej naturze perspektywy, nie mówią nic ciekawego, a przynajmniej nic prawdziwego - kiedy szaszłykarnie stają się "szumne", ulgę sprawia niewidzialność miasta. Tytuł wiersza: "mowa trawa". Zaś na wsi zdarzają się piękne zdania i obrazy, na przykład kiedy "wrzesień łuszczy lak na zielonych orzechach".

Wiele obrazów w tej książce zaskakuje, lecz te sielankowe są w mniejszości. W "równonocy" dźwig jest "na smyczy, niebo ciemne jak pioktanina"; "garbate tiry rżą w doku szosy" ("mięso"); w "bilansie" lignina puchnie "w kałużach jak chleb", a w "pon." "na pętlach / dziewczyny w srebrnych kurtkach / parują jak ciepły chleb". Jednak drapieżność czy drastyczność takich obrazów często idzie w parze ze swoistą czułością, czułością obserwatorki, która nie kłóci się ze światem, a "zaledwie" poddaje go działaniu wyobraźni.

Jej język sporo zawdzięcza awangardowym estetykom, od surrealizmu począwszy, nie ma w nim jednak modernistycznej "struktury głębokiej" - uprzywilejowana jest wyobraźnia jednostkowa, nie mity mające rzekomo kształtować zbiorową świadomość i nieświadomość. Być może stąd ten efekt lekkości, ze wszech miar godny podziwu, i osiągnięty jakby na przekór temu, co wiele z tych wierszy przedstawia. W końcu "dziewczyny w srebrnych kurtkach" znajdą się na niemal każdej pętli, lecz tylko u Wolny-Hamkało "parują jak ciepły chleb", który "rymuje się" z ligniną - użytą do opatrzenia ran - puchnącą "jak chleb", i to w kałuży.

W "Spamach miłosnych" sporo jest tego rodzaju "rymów" czy ech, najczęściej w wierszach ewidentnie onirycznych. "Sen" rozpoczyna się obrazem baobabu "w środku miasta, nocą" i kończy jak wymarzony wieczór autorski: "Autor mówi tylko do mnie. Jedziemy do łóżka". Następny wiersz w książce nosi tytuł "baobab", zaś "autor" jest w nim zidentyfikowany jako "autor snu", który ma "gościnne usta / i czysty staranny język". Można ten senny duet potraktować z całą powagą, lecz warto również odczytać go jako gest humorystyczny, bliższy spamom niż miłości, najbliższy zaś - miłosnym spamom. Wieczór autorski literata płci męskiej, wielkiego w swojej wielkości jak baobab w środku miasta, staje się inspiracją snu, w którym literacka "wielkość" jest monstrualną fallicznością, po czym okazuje się, że to sen o baobabie prowadzi do jego przemiany w autora ("baby" w nazwie drzewa nie da się zignorować).

Zabawa freudowskimi szablonami pojawia się również w wierszach bliższych jawie niż snom i przeplata z genderowymi truizmami, które Wolny-Hamkało na ogół traktuje ironicznie, co prowadzi nas do kwestii dla tej książki bodaj najważniejszej. Jak pisać wiersze o miłości, kiedy każde słowo i pojęcie miłosnego dyskursu zostało do cna zironizowane, politycznie zlustrowane, wbite na szpilkę jak motyl w "Pieśni miłosnej J. Alfreda Prufrocka"? Chyba żaden poeta nie ma gotowej odpowiedzi na to pytanie, ale prawie każdy przyzna, że w dobrym wierszu szuka czegoś, co się nigdy nie znajdzie.? h

Agnieszka Wolny-Hamkało, "Spamy miłosne", Wydawnictwo a5, Kraków 2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2008