Edytorzy i piraci

Dużo się u nas pisze i mówi o pirackich nagraniach muzycznych i filmowych. Nie tylko się je niszczy, ale ściga się ich producentów, którym grożą stosowne kary. Niestety, nie przewidziano kary za piractwo edytorskie.

04.01.2006

Czyta się kilka minut

W krakowskim wydawnictwie Zielona Sowa ukazała się w luksusowej oprawie powieść Stanisława Ignacego Witkiewicza "622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta". Kupiłem ją, mimo że na półce mam cztery jej wydania.

Przypomnijmy: ta młodzieńcza powieść, pisana w latach 1910-1911, długo czekała na pierwszą edycję, którą w roku 1972 dla Państwowego Instytutu Wydawniczego przygotowała Anna Micińska na podstawie rękopisu znajdującego się w Ossolineum. Witkacy w różnych okresach poprawiał rękopis, nosząc się z zamiarem publikacji. Pełno w nim poprawek, dopisków i skreśleń, wiele fragmentów ma kilka wersji. Nic dziwnego, że opracowanie poprawnej wersji utworu, najbliższej intencjom autora, było nie lada zadaniem edytorskim, o czym świadczy obszerna nota, w której Micińska skrupulatnie wyjaśniła wszystkie swoje decyzje dotyczące tekstu. Opublikowana w 25 tysiącach egzemplarzy powieść stała się wydarzeniem literackim i rychło doczekała się wznowienia (1974), a potem trzeciego wydania (1978). W roku 1992 ukazała się jako pierwszy tom "Dzieł zebranych" Witkiewicza.

"622 upadki Bunga" opublikowane przez Wydawnictwo Zielona Sowa są dokładnym przedrukiem tekstu opracowanego przez Annę Micińską. W książce nie znajdziemy jednak żadnej na ten temat wzmianki ani jej nazwiska. Na stronie potytułowej podano, kto zaprojektował okładkę, kto przygotował opracowanie graficzne, kto wykonał skład i łamanie oraz kto był redaktorem.

W posłowiu Łukasz Badula sprawę pierwodruku sprytnie ominął zdaniem: "Opublikowana w 1972 roku młodzieńcza powieść Witkiewicza nie była utworem zupełnie anonimowym, z rodzaju tych, które więzione w autorskiej szufladzie odbywają karę dożywocia" (!). Jedyna różnica między obu tekstami polega na tym, że w wydaniu Zielonej Sowy wprowadzono przypisy objaśniające znaczenie kilkunastu rzadkich lub obcych słów (np. nyża, ruptura, soliter, baszłyk, grasejować, elukubracja) oraz kilku nazwisk. I to w mniemaniu wydawcy upoważniło go do umieszczenia na stronie potytułowej formuły: "Copyright by the Estate of Stanisław Ignacy Witkiewicz" (sic!) i "Copyright by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Kraków 2005". W ten oto sposób Zielona Sowa przywłaszczyła sobie prawa do całego tekstu powieści, wspaniałomyślnie przyznając je także autorowi!

Sprawa ma jednak szerszy wymiar. Skłania do pytań: kto to jest edytor, czym się zajmuje, co robi, w jaki sposób służy kulturze? Te pytania postawiła prawie ćwierć wieku temu Anna Micińska w artykule "»Pisz pani: duchowny!«" ("Życie Literackie" 27 VI 1982). Był on skróconą wersją "raportu o stanie (opłakanym) edytorów polskich", dołączonym do apelu o utworzenie Sekcji Edytorów przy Związku Literatów Polskich. Autorka przedstawiła w nim żałosną sytuację socjalną, materialną i prawną edytorów, których praca rzadko bywa doceniana, a jej rezultatów nie chronią żadne instytucje i uregulowania prawne. Dzięki ich trudowi, wymagającemu rzetelności i wyjątkowej wytrwałości oraz fachowej wiedzy, otrzymujemy zarówno dzieła wzorowo opracowane i skomentowane, jak i częstokroć wydobyte z zapomnienia lub precyzyjnie zrekonstruowane na podstawie zachowanych fragmentów, a także znakomite edycje korespondencji, dzienników i pamiętników.

Lista takich dzieł jest bardzo długa i łatwo sobie wyobrazić, o ile uboższa byłaby nasza kultura, gdyby wysiłek edytorów nie zapewnił im istnienia w czytelniczym odbiorze. To pozwala mówić o współtwórczym, a nie tylko odtwórczym charakterze pracy edytorskiej. Niestety, łatwo się o tym zapomina, a opracowane przez edytorów wstępy, posłowia, noty, przypisy, komentarze, choć - jak podkreślała Micińska - "zawierają często całkowicie nowe i odkrywcze ustalenia interpretacyjne o fundamentalnym znaczeniu, inspirujące, ukierunkowujące i jakże ułatwiające dalsze badania, jak długo są tylko »aparatem« do cudzego tekstu, nikt nie traktuje ich jako osobnego, a nierzadko pionierskiego wkładu badawczego edytora w dzieło". Swobodnie z nich się korzysta, nie dbając nawet o to, by choćby najmniejszą wzmianką odnotować, kto "naprawdę jest owych ustaleń czy odkryć autorem".

Anna Micińska miała nadzieję, że zgoda na przyjmowanie edytorów do Związku Literatów Polskich może unormować ich status prawny i poprawi położenie materialne. Przychylnie do jej propozycji odniósł się Jan Józef Szczepański, ówczesny prezes związku. Niestety, stan wojenny i rozwiązanie związku unicestwiły te plany. Nikt już potem do sprawy nie wracał.

W minionych latach sytuacja edytorów nie uległa poprawie. Honoraria są nadal niewspółmiernie niskie w stosunku do ogromu wykonanej pracy, żadna instytucja czy organizacja nie broni ich praw, bo niestety nie zostały one zagwarantowane w ustawie o prawie autorskim z 4 lutego 1994 r. Dlatego artykuł Micińskiej można by dziś przedrukować bez zmian, dodając jedynie, że gwałtowny rozwój komercyjnego rynku wydawniczego spowodował erozję takich wartości, jak uczciwość, lojalność i poszanowanie cudzych praw. Wielu wydawców sądzi, że można bezkarnie korzystać z wyników pracy edytora, podając je za własne. Tym bardziej staje się to przykre, jeśli okrada się osobę, która sama bronić się już nie może. Wstyd.

JANUSZ DEGLER jest literaturoznawcą i teatrologiem, profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego. Przewodniczy Komitetowi Redakcyjnemu "Dzieł zebranych" Stanisława Ignacego Witkiewicza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2006