Dwugłowy orzeł nad Pamirem

W Tadżykistanie władza kradnie, ale jest posłuszna Rosji, więc Rosja jej nie obala.

24.01.2015

Czyta się kilka minut

Posterunek na drodze z Duszanbe do Chorogu. / Fot. Martin Moos / GETTY IMAGES
Posterunek na drodze z Duszanbe do Chorogu. / Fot. Martin Moos / GETTY IMAGES

To jak, Ukraina zła czy Rosja? – podchmielony mężczyzna z drwiącym uśmieszkiem nachylił się nad stołem, przy którym kończyłem kolację. Udałem, że nie rozumiem pytania. Po kilkunastu godzinach jazdy przez góry Pamiru w bagażniku land rovera, z wstawionymi po bokach siedzeniami, nie miałem ochoty na dyskusje polityczne z podpitymi kierowcami tadżyckich tirów.

Mężczyzna nie dawał jednak za wygraną.

– Pytam o wojnę w Donbasie! To jak, kto tam zły według ciebie? – dopytywał. – Rosja napadła na Ukrainę i tyle – odparłem. – Co ty gadasz, tam banderowcy zabijają mirnych grażdan! – kierowca walnął dłonią w stół. – Wojsko od Ukropów bombarduje miasta! – włączyli się inni Tadżycy. – A ty co, może też Chachał? – rzucił ten, który sprowokował rozmowę, używając kolejnego obelżywego określenia dla Ukraińców.

Atmosfera w przydrożnym barze zrobiła się nerwowa...

Rosja musi o nas dbać

Tadżykistan to dziś najbiedniejsza z byłych republik sowieckich – i jedna z tych, w których odsetek Rosjan jest najmniejszy. W chwili rozpadu Związku Sowieckiego Rosjanie stanowili ledwie 7 proc. mieszkańców. Dziś – już tylko pół procenta w 8-milionowej populacji tego górskiego kraju, położonego między Uzbekistanem, Kirgizją, Chinami a Afganistanem.

Etnicznie Tadżycy są chorezmijskimi Irańczykami. Ale choć posługują się prawie tym samym językiem co Persowie, i choć z Persami łączy ich też kultura (oraz, do pewnego stopnia, historia), to dziś ich związki z Iranem są słabe. Już bardziej Tadżykistanem zainteresowani są Turcy – w ramach swej polityki współpracy pantureckiej w Azji Centralnej.

Tadżykistan wprawdzie nie jest krajem tureckim, ale Stalin – zgodnie z zasadą „dziel i rządź” – tak wyrysował granicę między tą republiką a sąsiednim tureckojęzycznym Uzbekistanem, aby etnicznie tadżycki region Buchary i Samarkandy znalazł się w Uzbekistanie, a uzbecki Chodżand w Tadżykistanie.

Dziś sytuację etniczną komplikuje jeszcze poczucie odrębności Pamirczyków – mieszkańców górskiego obszaru o powierzchni 100 tys. kilometrów kwadratowych, gdzie średnia wysokość nad poziomem morza to 4 tys. metrów. Większość Pamiru należy do Tadżykistanu, część – do Chin i Afganistanu.

Pamirczycy nie ukrywają nostalgii za dawnymi czasami. – My Związku Sowieckiego nie rozwiązywaliśmy i z niego nie wychodziliśmy. To Ukraińcy i Gorbaczow wszystko zniszczyli. Dlatego Rosja jest zobowiązana dbać teraz o nasze bezpieczeństwo – tłumaczył 30-letni mężczyzna z dzieckiem na kolanach. Jechaliśmy marszrutką po niepokrytej asfaltem drodze w przepięknej dolinie Wakhanu. Pod nami wiła się rzeka Piandź (po persku: pięć), miejscami rwąca, to znów zamulona, rozlana szeroko, w korycie pełnym wysepek, cały czas tworząca naturalną granicę z Afganistanem. – A my tu, w Pamirze, do Związku Sowieckiego sami się zgłosiliśmy, jeszcze przed Tadżykami – dodał mężczyzna.

Co widać z „dachu świata”

Pamirczycy nie chcą już dziś pamiętać, że tamto przyłączenie do Rosji, a następnie Sowietów, oznaczało trwałe rozdzielenie ich rodzin. Bo choć graniczna Piandź wygląda imponująco – otoczona z obu stron ośnieżonymi szczytami sześciotysięczników – to jednak radykalnie dzieli: po obu stronach Iszkaszimu czy Langaru mieszkają te same grupy etniczne, mówiące tymi samymi dialektami.

Jest tych języków w Pamirze wiele, choć liczba ludności po tadżyckiej stronie to zaledwie nieco ponad 200 tysięcy. Dialekty różnią się między sobą i niewiele mają wspólnego z tadżyckim i perskim – co wynika z izolacji, w której przez wieki żyli tutejsi mieszkańcy. Swoją ziemię, oficjalnie nazywaną GBAO (tj. Obwód Autonomiczny Górskiego Badachszanu), przezywają też często kryszą mira, „dachem świata”. Po rosyjsku, bo każdy go tu zna. A nie każdy zna tadżycki – jedyny oficjalny język w państwie.

Mieszkańcy GBAO niechętnie mówią o drugiej, afgańskiej stronie rzeki. – Oni tam mają swoje sprawy, afgańskie, a my nie chcemy tu problemów z talibami – mówi Manzuma, która pochodzi z Pamiru, ale mieszka w Petersburgu. – Mój mąż służy w FSB – mówi z dumą, jakby służba w rosyjskiej bezpiece rzeczywiście miała być tutaj powodem do dumy.

Manzuma przyjechała do Pamiru na chwilę – na kurację w tutejszych gorących źródłach, nazwanych Bibi Fatima (na cześć córki Mahometa). Woda ta ma ponoć cudowne właściwości i leczy wiele chorób, więc tłumnie przyjeżdżają tu Tadżycy i Pamirczycy.

– Co trzeci mieszkaniec Tadżykistanu mieszka i pracuje dziś w Rosji – podkreśla Manzuma. – Każda rodzina ma tam kogoś, kto przysyła pieniądze. Bez tego nie da się tu wyżyć.

Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego Pamirczycy odwrócili się od swoich krewnych w Afganistanie i ze swojego „dachu świata” spoglądają głównie w kierunku Rosji. – Jesteśmy ismaelitami, a sunniccy fanatycy uważają nas za niewiernych – mówi Aliosz, 30-letni Pamirczyk, który uczy angielskiego w chińskim Xinjiangu. – Tam, w Afganistanie, USA przegrały z talibami i się wycofują. Różnie może teraz być. Nam bezpieczeństwo zagwarantować może tylko Rosja.

Liderem ismaelitów jest Agha Khan IV: brytyjsko-szwajcarski biznesmen i filantrop, uznawany w Pamirze za 49. imama.

– Ludzie w Pamirze czczą go i uważają za istotę nadprzyrodzoną – mówi Aliosz. – Ja także go szanuję. Ale nie wierzę, by był kimś więcej niż człowiekiem.

Rządzi u nas mafia

Jednak Agha Khan jest daleko, a Emomali Rahmon – tadżycki prezydent, władający krajem od ponad 20 lat – nie ma ochoty na obecność konkurencyjnego lidera.

W latach 90. XX wieku w Tadżykistanie wybuchła wojna, która zrujnowała do reszty i tak biedny kraj. Z jednej strony walczyła w niej postkomunistyczna nomenklatura z regionu Chodżandu (w tym Emomali Rahmon), z drugiej koalicja islamistów, demokratów i pamirskich separatystów. Wojna się skończyła, Rahmon utrzymał władzę, islamistyczna opozycja może działać legalnie, demokraci wyparowali, a Pamir formalnie dostał autonomię.

Ale gdy Agha Khan zaoferował, że sprowadzi do Pamiru biznesmenów z Europy, którzy zbudują drogi i infrastrukturę, Rahmon uzależnił zgodę od tego, czy część pieniędzy trafi na inwestycje wskazane przez niego poza Pamirem. Agha Khan odmówił i z inwestycji nic nie wyszło.

– Na szczęście ostatnio zimy są lekkie – powiedzieli mi ludzie w marszrutce jadącej przez Dolinę Wakhańską. Gdy spadnie więcej śniegu, jedyna droga prowadząca z Chorogu do Iszkaszim i Langaru staje się nieprzejezdna. Jest zbyt śliska, grozi upadkiem w przepaść, często schodzą też lawiny. Dlatego Pamirczycy z Wakhanu muszą wcześnie gromadzić zapasy żywności na zimę.

– Wszędzie tam, gdzie są jakieś bogactwa naturalne, ziemia należy do Rahmona lub jego rodziny – mówi Aliosz. – A urzędy obwodu autonomicznego w Chorogu obsadzone są przez posłuszną mu nomenklaturę. Dlatego w Pamirze rządzi mafia, ona chroni ludzi przed władzą – dodaje. – Gdy ludzie mają problem z tadżyckimi żołnierzami, dzwonią po mafię, a ona robi porządek.

Zdjęcie Stalina, koszulki z Putinem

Pogranicze tadżycko-afgańskie to także szlak przemytu papierosów i narkotyków, kontrolowany właśnie przez miejscową mafię – i przez państwową nomenklaturę.

W 2002 r. doszło do poważnych zamieszek w stolicy regionu, Chorogu, zginęło 50 osób.

– Ze stolicy, Duszanbe, przysłali nowego szefa policji, który zażądał od szefa lokalnej mafii, by odpalił mu działkę od przemytu. Ale ten zapłacił ją już poprzedniemu komendantowi, więc doszło do starcia i ten tadżycki generał został zabity – Aliosz opowiada wersję wydarzeń widzianą „od dołu”. – Wtedy władze wysłały wojsko, a ludzie stanęli po stronie mafii i doszło do starć. Dopiero interwencja Agha Khana uspokoiła sytuację.

Gdy pyta się tu ludzi o wojnę domową z lat 90., twierdzą, że to przeszłość i że teraz są braćmi. Ale gdy dłużej porozmawia się z Pamirczykami, podkreślają, że tu jest Górski Badachszan, a nie Tadżykistan, że są Pamirczykami i mówią w językach Pamiru. No i po rosyjsku. – Nowe zamieszki wiszą w powietrzu – twierdzi Aliosz. – Atmosfera jest coraz gorsza, dwóch moich znajomych zostało niedawno porwanych: znaleziono ich martwych ze śladami tortur. Oni nie zajmowali się polityką, mieli tylko swój biznes.

Pamirczycy nie mogą liczyć na opozycję tadżycką. – To sunniccy islamiści, uznający nas za kafirów, niewiernych – przypomina Aliosz. Jedyne, co zatem łączy ten ubogi, choć piękny kraj – to Rosja. To Rosja najbardziej skorzystała na wojnie domowej sprzed 20 lat, znów zgodnie z zasadą „dziel i rządź”.

Gdy w Afganistanie obalono komunistyczny reżim, a władzę na krótko objął Ahmed Szach Massud, Pamirczycy po raz ostatni spojrzeli w tamtą stronę. Do dziś legendarny „Lew z Pandższiru” – pogromca armii sowieckiej, zabity w 2001 r. przez talibów – jest bohaterem również dla ludzi po tej stronie rzeki Piandź. Bo choć Massud, afgański Tadżyk, był sunnitą, to szanował ismaelitów.

Ale potem przyszli talibowie i ismaelici znów zaczęli się bać prześladowań, uznając, że tylko Rosja może ich obronić przed islamistami. Dlatego skala nostalgii za Sowietami może szokować – zdarzają się nawet ciężarówki ozdabiane wizerunkiem Stalina. Również koszulki z Putinem nie są rzadkością – zarówno w Pamirze, jak i w Duszanbe.

Trudno się dziwić, że mimo małej liczby Rosjan, w tym górskim kraju na „dachu świata” triumfuje propaganda rosyjska. Jedynym wspólnym językiem jest rosyjski, więc ludzie oglądają rosyjską telewizję. W Pamirze internet to rzadkość. Skąd więc mają czerpać wiadomości?

Ani sprawiedliwości, ani dróg

Nie tylko Pamir jest uzależniony od Rosji, ale i reszta Tadżykistanu. Tu również rosyjska propaganda ma monopol informacyjny, władze nie ośmielą się temu przeciwstawić.

– Skoro co trzeci Tadżyk mieszka teraz w Rosji, to rosyjska razwiedka [wywiad, bezpieka – red.] tu pracuje, myślisz, że nie? Jak będą chcieli, w jeden dzień dokonają przewrotu w Duszanbe – Rustam, sympatyczny kierowca TIR-a, nie ma złudzeń. – Tutejsze władze idą na ich pasku, za to mogą kraść. A skrytykujesz, zaraz posadzą. Za Sowietów choć drogi tu jakieś były, a teraz... Ani sprawiedliwości, ani dróg, tylko bieda...

Ciężarówka Rustama właśnie się zepsuła, więc skorzystał z podwózki w bagażniku land rovera, w którym również i ja jechałem. Razem też zatrzymaliśmy się na postoju tirów między pamirskimi miasteczkami Wandż i Ruszan.

– Wybacz im, napili się – powiedział po kłótni dotyczącej Ukrainy. Gdy padło obraźliwe dla Ukraińców słowo „Chachał”, stwierdziłem, że kończymy rozmowę. – To pij czaj! – wściekły Tadżyk chwycił moją miseczkę z herbatą, prawie wsadzając dłoń do środka, i uderzył nią w stół, rozlewając połowę zawartości. Zapanowała konsternacja, bo w Tadżykistanie nie ma zwyczaju obrażania gościa. Później pojednawczo stuknął się ze mną głową, co jest tu gestem przyjaźni, powitania i pożegnania.

Po kolejnych 12 godzinach, rano następnego dnia, dojechałem do Duszanbe.

Gdy opuściliśmy Pamir, na drodze pojawił się asfalt. A w stolicy pałace z marmuru, przypominające architekturę stolicy Turkmenistanu, tego gazowego „emiratu”. Tylko że Tadżykistan nie ma gazu. Równowaga jest jednak zachowana. Władza kradnie, ale jest posłuszna Rosji, więc Rosja ją wspiera i jej nie obala. Lud jest biedny, ale Rosja karmi: propagandą i chlebem (tolerując obecność tadżyckich gastarbeiterów). I jeszcze ochroni przed ekstremistami z południa. A władzę przed buntem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2015