Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wydawałoby się, nic prostszego jak tylko podążać wyznaczoną ścieżką, a w dwa-trzy miesiące po politycznym kryzysie zostanie tylko wspomnienie. Po pierwsze jednak nie jest pewne, czy - jeśli wynik nowych wyborów okaże się podobny do poprzednich - po tym wszystkim nie wrócimy do punktu wyjścia, czyli do konfliktu parlamentu z prezydentem. Ale i w bliższej perspektywie jest kilka przeszkód. Przewodniczącym parlamentu jest socjalista Aleksander Moroz - dla niego sondaże są bezlitosne: do nowej Rady nie wejdzie. Czego więc zażąda w zamian za sprawne pokierowanie pracą parlamentu, by ten przyjął potrzebne ustawy? Jeśli zbyt wiele, termin wyborów będzie się oddalać. Byłoby to zresztą na rękę Janukowyczowi, którego partia wspomina o październiku. Mając tyle czasu, rząd mógłby spokojnie pracować nad poparciem tworzącej go partii, a im bliżej zimy, tym łatwiej też używać politycznego argumentu, jakim jest gaz. Rosjanie bowiem nie zmienili politycznych sympatii. Wiele niewiadomych kryje się też po stronie "pomarańczowych". Julia Tymoszenko raczej wyklucza, by jej partia mogła iść do wyborów razem z prezydencką. Widać, oba ugrupowania chcą sobie zostawić wolną rękę co do powyborczych sojuszy. Między Tymoszenko a Juszczenko nie ma zaufania i każde z nich zapewne zastanawia się, skąd nagle u Janukowycza pewność, że uda mu się po wyborach zbudować koalicję. W ukraińskiej polityce jest bowiem jeszcze jedna prawidłowość: nie ma takiego porozumienia, któremu nie towarzyszyłoby drugie, tajne.