Dlaczego papież jest rusofilem?

Watykan znowu prostuje wypowiedzi papieża, czy wręcz przeprasza za jego słowa. Choć już mało kogo to przekonuje.

30.08.2023

Czyta się kilka minut

Leonid Sewastianow z żoną i córką w odwiedzinach u papieża, Watykan, 2018 r. / fot. media społecznościowe / zrzut ekranu
Leonid Sewastianow z żoną i córką w odwiedzinach u papieża, Watykan, 2018 r. / fot. media społecznościowe / zrzut ekranu

Zachęta, jaką Franciszek skierował do młodych Rosjan, zebranych w katedrze w Sankt Petersburgu –  by nie zapominali o dziedzictwie Wielkiej Rosji, oświeconego imperium, wspaniałego kraju wielkiej kultury i humanizmu, oraz o jej wybitnych przywódcach, jak Piotr I czy Katarzyna II – wywołała niedowierzanie i oburzenie. Tłumaczenie Watykanu, że papież „chciał zachęcić młodych ludzi, by zachowywali i pielęgnowali pozytywne wartości kulturowego i duchowego dziedzictwa, i nie zamierzał pochwalać imperializmu”, opublikowane po czterech dniach, nikogo chyba nie przekonało. 

Czy Franciszek nie zna historii i dał wyraz swojej ignorancji? Pół biedy, gdyby tak było. Wszystko jednak wskazuje, że ją zna i to bardzo dobrze, tyle że w wersji propagowanej przez Kreml, który na dziedzictwo wielkiej, świętej Rosji się powołuje, by uzasadniać własne imperialne zapędy.

Można pytać, skąd u papieża takie myślenie? Nie da się wszystkiego wytłumaczyć jego latynoskim pochodzeniem. Owszem, kraje Ameryki Południowej były, zwłaszcza w czasach młodości Jorgego Bergoglia, prorosyjskie, jednak radziecka propaganda, która tam docierała, czy to bezpośrednio, czy przez Kubę, wychwalała komunizm, a nie carskie samodzierżawie. 

Podziw dla rosyjskiego imperium jest więc raczej indywidualną skłonnością Franciszka. Być może zrodzoną pod wpływem lektury Dostojewskiego – ulubionego pisarza papieża. A także naiwnego przekonania, że geniusz wielkich twórców i myślicieli czerpie z geniuszu narodu i państwa (i odwrotnie). Podobnie myślano o Niemcach przed II wojną światową, nie dowierzając przestrogom o rodzącym się zagrożeniu. Pamiętne słowa Franciszka sprzed roku, że to nie Rosjanie odpowiadają za okrutne zbrodnie w Ukrainie, ale Czeczeni i Buriaci (za co Sekretariat Stanu musiał oficjalnie przepraszać), były wyrazem takiego przekonania.

Być może jest to skłonność przez kogoś pobudzona. Wszyscy w Watykanie wiedzą, że Franciszek łatwiej uwierzy przypadkowo spotkanej osobie, zakonnicy podającej posiłek, niż własnym wyspecjalizowanym służbom, w przekonaniu, że zwykli ludzie mówią, jak jest. Wszyscy też wiedzą, że dostęp do papieża mają różne osoby, z którymi spotyka się poza oficjalnymi procedurami. Jak choćby Leonid Sewastianow, Rosjanin, przewodniczący Światowego Związku Starowierów, były pracownik moskiewskiego patriarchatu, wysłany przed laty przez Cyryla na zachodnie uczelnie (do Rzymu i Waszyngtonu), przyjaciel metropolity Hilariona. Jest w bliskim kontakcie (bezpośrednim i telefonicznym) z Franciszkiem, który podziwia jego żonę (śpiewaczkę operową) i podziela jego opinie na wiele spraw. Niewykluczone, że zachwyt nad dziedzictwem Piotra I i carycy Katarzyny zrodził się pod wpływem ich rozmów (postaci Sewastianowa poświęciłem kilka miesięcy temu obszerny tekst). 

Sentyment Franciszka do Rosji nie oznacza oczywiście poparcia dla jej obecnych władz. Zwłaszcza po agresji na Ukrainę. Ale ułatwia ich zrozumienie. Choćby w tym, że powodem rozpętanej przez nie wojny nie są wcale imperialistyczne zapędy (a jeśli już, to usprawiedliwione wielowiekowym dziedzictwem), ale naruszenie kruchego, postzimnowojennego ładu przez rywalizujące z Rosją o światowe przywództwo Stany Zjednoczone, rozszerzające się NATO czy samą Ukrainę, której zamarzyło się wyjście z rosyjskiej strefy wpływu.

Papież nie jest w tym myśleniu odosobniony. Mówią tak nie tylko przywódcy państw powiązanych politycznie i gospodarczo z Kremlem. Coraz częściej słychać podobne głosy także na Zachodzie, wśród tzw. niezależnych ekspertów, w zadziwiający sposób zgodnych w tej kwestii z propagandą Moskwy.

Wolność w formułowaniu własnego zdania ceni sobie także Franciszek. Spotyka się, z kim chce, i mówi, co myśli, bez względu na to, czy jest to zgodne z tą czy inną polityką albo propagandą. Niezależność myślenia godna jest pochwały. O ile opiera się na krytycznej analizie nie tylko cudzych, ale także własnych opinii. Oraz rzetelnej wiedzy. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2023