Deubekizacja, ale jaka?

"Ustawa antyubecka, "deubekizacja - PiS nie ma chyba najlepszych doradców od PR. A może przeciwnie? Może celowo wybrano określenia tak ostre i mobilizujące? To zresztą nieważne. Istotne jest, że w ślad za trafną analizą pewnego problemu - bo niesprawiedliwie wysokie emerytury dla esbeków są problemem - nie poszła taka propozycja jego rozwiązania, która w przyszłości ostałaby się w sądach.

22.01.2007

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Adam Pietruszka mieszka dziś w Warszawie. Emerytowany pułkownik SB, który w 1984 r. współorganizował zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki (i został za to skazany, jeszcze w PRL) pobiera swoją emeryturę w ramach tzw. "mundurówki", jak inni byli funkcjonariusze SB - czyli znacząco wyższą od tych, które otrzymują ludzie będący przed 1989 r. nauczycielami, robotnikami czy inżynierami.

Czy to normalne? Oczywiście nie. Oczywiście mamy do czynienia z niesprawiedliwością - zresztą nie tylko w przypadku Pietruszki, ale także innych byłych esbeków, a szerzej: funkcjonariuszy dawnej nomenklatury partyjno-państwowej. Jeszcze przed rokiem 1989 otrzymywali oni zawyżone pensje, nawet wtedy nieadekwatne do "pracy", jaką wykonywali, a oprócz tego korzystali z szeregu przywilejów, również emerytalno-rentowych. Mówiąc w skrócie: dostawali nie tyle zapłatę za wykonywaną pracę, ale "premię" za wierność systemowi, w tym za zwalczanie tych, którzy na ów system się nie godzili. Dziś ludzie ci korzystają z ogólnych przywilejów emerytalnych dla służb mundurowych, których zrównanie z emeryturami cywilnymi zawsze napotykało na społeczny opór.

Dlaczego w ogóle korygować emerytury służb specjalnych PRL (po 1989 r. nieudane próby podjęto w 1992 i 1998 r.; obie zatrzymało weto ówczesnych prezydentów)? Nie, nie po to bynajmniej, aby się mścić czy karać - bo w państwie praworządnym jest oczywiste, że przepisy socjalne nie mogą zastępować prawa karnego - ale po to, by funkcjonujący obecnie system rent i emerytur, jak wiadomo i tak dość skromnych, nie powielał niesprawiedliwości wywodzących się z poprzedniego ustroju.

***

Państwo prawa z jednej strony oraz poczucie (nie)sprawiedliwości z drugiej: między tymi dwoma pojęciami musimy poruszać się od 1989 r., gdy mówimy o wszystkich sprawach, które składają się na nasz stosunek do PRL-owskiej przeszłości. W tym także na ustawy i inne regulacje prawne. Gdzieś pośrodku między tymi dwoma zasadami - praworządności i sprawiedliwości - jest przestrzeń dla tego, co możliwe: dla rozwiązań, które z jednej strony nie naruszałyby prawa, a z drugiej wychodziłyby naprzeciw zwykłemu ludzkiemu poczuciu, że kraj, w którym żyjemy, jest krajem sprawiedliwym jeśli nawet nie w stopniu idealnym - bo stanu idealnego nie udało się osiągnąć nigdzie, w żadnym z dawnych państw komunistycznych - ale przynajmniej na tyle, na ile to realne.

Tyle że możliwości to jedno, a wola (polityczna, społeczna) - to drugie. W powszechnym odczuciu po roku 1989 w Polsce nie wykorzystano nawet tych możliwości, które daje państwo demokratyczne. To pewien fakt. Można się dziś spierać o to, co było jego przyczyną, jakie były motywy czy argumenty różnych stron dotychczasowych debat i sporów - ale tu już wchodzimy na grunt interpretacji. Fakt natomiast pozostaje faktem.

Faktem jest też, że gdy dyskutujemy dzisiaj (my: publicyści, politycy, działacze społeczni itd.) nad nowymi rozwiązaniami - np. nad nową ustawą lustracyjną, nad nowymi zasadami ujawniania archiwów SB czy, jak teraz, nad problemem rażąco wysokich uposażeń emerytalnych dla ludzi, którzy na taką nagrodę wypłacaną w wolnej Polsce nie zasłużyli - to często wyważamy drzwi, dawno przez innych otwarte. Słuchając argumentów polityków PiS oraz niektórych komentarzy popierających projekt "deubekizacji" (np. Piotr Zaremba w "Dzienniku" z 15 stycznia), można odnieść wrażenie, że celem tego projektu ma być "odebranie esbekom emerytur" czy wręcz "polska wersja Norymbergi". Błąd tkwi w niefortunnej argumentacji i w błędnym uzasadnieniu. "Deubekizacja" - by trzymać się już tego neologizmu - jest potrzebna. Ale jeśli ma być uzasadniona w ten sposób, jej przeciwnikom łatwo będzie odpierać argumenty.

***

Przykład rozwiązań, które godzą zasady państwa prawa z poczuciem sprawiedliwości, jest w zasięgu ręki: w Niemczech. Przyjęty tam model jest wart uwagi z czterech co najmniej powodów.

Po pierwsze, chyba nikt - także polscy przeciwnicy "deubekizacji" - nie zaprzeczy, że Niemcy są państwem prawa.

Po drugie, w Niemczech z problemem "deubekizacji" musiano sobie poradzić, czy ktoś tego chciał, czy nie: po zjednoczeniu w 1990 r. trzeba było zintegrować system rent i emerytur, który obowiązywał w NRD, z systemem rent i emerytur Republiki Federalnej. Tym samym - i tu dochodzimy do konkretnej definicji problemu - musiano również odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobić z całą gamą przywilejów emerytalnych, specjalnych dodatków itd., z których w NRD korzystali ludzie tworzący nomenklaturę i aparat terroru.

Po trzecie, przy wszystkich różnicach między Polską a Niemcami (sprzed zjednoczenia i po; np. różnicy wysokości płac i emerytur), system przywilejów i nagród w NRD był podobny jak w PRL. Nie tylko na gruncie rozwiązań, ale też uzasadnienia ideologicznego.

Po czwarte, choć Niemcy w końcu poradzili sobie z problemem "deubekizacji", nie było to proste. Więcej nawet: dochodzenie do końcowego rozwiązania okazało się istną drogą przez mękę. Był to proces trwający 15 lat (między rokiem 1990 i 2005) i przebiegający na kilku płaszczyznach: nie tylko decyzji politycznych, ale także debaty społecznej oraz - co szczególnie istotne - także na drodze sądowej, z finałem w postaci dwóch orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego (z 1999 i 2004 r.).

***

Prześledzenie tego procesu mogłoby dziś okazać się przydatne dla polskiego rządu: by uniknąć rozwiązań, które mogą później zostać zakwestionowane przez sądy, oraz dla poznania argumentacji - rzeczowej, a nie odwołującej się tylko do emocji - która pozwoliłaby na uzyskanie szerokiego konsensu społecznego dla idei "deubekizacji". Obserwując, jak to zrobili Niemcy, można by też od razu zdefiniować prawne granice tego, co możliwe.

Warto przy tym podkreślić, że to nie Niemcy z Zachodu narzucili przepisy Niemcom ze Wschodu. Normy stanowiące podstawy rozwiązania problemu emerytur specjalnych opracował w 1990 r. parlament NRD (wybrany już w wolnych wyborach) i na tych normach oparły się regulacje przyjęte po zjednoczeniu Niemiec. Początkowo renty i emerytury nie tylko esbeków, ale w ogóle ludzi z szeroko pojętej nomenklatury, zostały ustalone na względnie niskim poziomie. Potem regulacja ta została zaskarżona, na drodze sądowej, przez tysiące osób: byłych esbeków, pracowników ministerstw, dyrektorów przedsiębiorstw, lektorów partyjnych... W ciągu następnych 15 lat kolejne sądy, a na końcu także Trybunał Konstytucyjny, zakwestionowały część rozwiązań przyjętych w 1990 r. i podnosiły wysokość rent i emerytur dla większości grup zawodowych.

Z jednym wszelako wyjątkiem: byłych pracowników Stasi i tych funkcjonariuszy aparatu partyjno-państwowego, którzy w hierarchii służbowej nadzorowali bezpiekę (w tym np. kierownictwo partii, rządu czy sądownictwa). W ich przypadku sądy i Trybunał Konstytucyjny uznały, że obniżenie emerytur jest zgodne z zasadami praworządności także dlatego, iż już w NRD zarobki tych ludzi były niesprawiedliwie wysokie, nieadekwatne do ich kwalifikacji i pracy (tym bardziej, że w NRD, podobnie jak w PRL, pensje społeczeństwa były dość "spłaszczone"). O ile zatem w 1990 r. przyjęto zasadę, że w przypadku ludzi Stasi -tak generałów, jak i szeregowców - za podstawę obliczania emerytur należy przyjąć poziom 70 proc. średniego NRD-owskiego wynagrodzenia, to po kilkunastu latach sądowych sporów pułap ten nieznacznie podniesiono: do poziomu ówczesnego średniego wynagrodzenia.

Dodajmy, że kolejne orzeczenia sądowe, podnoszące emerytury funkcjonariuszom partyjnym, spotykały się z krytyką działaczy dawnej NRD-owskiej opozycji oraz stowarzyszeń zrzeszających ofiary systemu (są one dość liczne: ocenia się, że przez wschodnioniemieckie więzienia przeszło ok. 180 tys. ludzi). Krytykowano nie tylko sądy, ale także rażącą - zdaniem niezadowolonych - nierównowagę między sumami, które państwo wypłaca z budżetu na wyższe emerytury partyjnych, a sumami, które przeznacza na pomoc dla ofiar komunizmu.

Podsumowując: znowelizowane regulacje emerytalne, przyjęte ostatecznie przez Bundestag w 2005 r., nie zadowoliły w pełni żadnej ze stron. Były kompromisem między zasadą praworządności a zasadą sprawiedliwości. Kompromisem, ale zmniejszającym dysproporcje w traktowaniu ludzi poszkodowanych przez komunizm i tych, którzy aparat represji kiedyś tworzyli albo nim kierowali.

***

Zanim przystąpi się do "deubekizacji", warto nie tylko przyjrzeć się temu, jak to zrobili inni, ale też jasno zdefiniować grupę osób, którą miałaby w Polsce objąć (np. jak rozwiązać problem tych esbeków, którzy po 1990 r. służyli instytucjom wolnego państwa?), a także - czy może przede wszystkim - jej cel i uzasadnienie. Może zamiast proponować, aby byli esbecy otrzymywali emerytury najniższe, lepiej zastosować właśnie wariant niemiecki: emerytury na poziomie przeciętnego uposażenia w tej sferze?

Chodzi także o to, aby Czesław Kiszczak nie obnosił się po programach telewizyjnych w roli ofiary, której teraz przyjdzie grzebać po śmietnikach.

Kiszczakowi, na pytanie o jego emeryturę, nie należy mówić o "polskiej Norymberdze", lecz wyjaśnić, że emerytura to nie nagroda, a uposażenie wynikające z wykonywanej wcześniej pracy: będzie pan otrzymywał emeryturę w wysokości średniej polskiej emerytury, ponieważ więcej za to, co robił pan w czasach PRL, się panu nie należy.

Tylko tyle - i aż tyle.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2007