Czysta rasa, brudna krew

„Czysta rasa, biała rasa!” – krzyczał. Lekarz powiedział: „Wynik jest pozytywny”.

15.08.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Łukasz Głowala / FORUM
/ Fot. Łukasz Głowala / FORUM

W Elblągu końca lat 90. czas leciał powoli. Chłopaki siedzieli na ławkach, w piwnicach bloków wyciskali sztangi. Kumpel kupił poloneza, to się jeździło. Piwo postawił, to się wypiło. Praca była tylko w usługach, na budowie albo na bramce w dyskotece. Głównie było bezrobocie.

Julek, rocznik ’83, kursował między ławką a piwnicą. Skończył ogólniak, ale wolał życie uliczne: więcej go nauczyło niż szkoła. Znali go tu i tam. Czasem popchnęli: „Te, chudy, skocz po fajki...”. Ale jak podrósł, to zdobył szacunek. Coraz więcej pakował, mięśnie miał małe, ale mocne. Jak Olimpia grała u siebie, maszerował w pierwszym rzędzie. Nieraz dostał pałą od policjantów, ale czachę miał twardą jak kamień.

Tamte czasy wspomina dziś ze wzruszeniem. Pracy może nie było, ale były potrzeby. Np. nowa wieża albo komórka marki Nokia. Przechodzili chłopaki obok wystawy i wzdychali. Któregoś dnia jeden znalazł komórkę na ulicy. Poszli we trzech do lombardu i opchnęli za siedem dych. Świętowali piwem do upadłego.

Nie lubili policji, Cyganów i bogatych. Tych ostatnich łapali nocami i w bramach ściągali im adidasy za 300 zł. Julek też zaczął łapać, ale wtedy myślał już o rzeczach większych. Np. o radiach samochodowych, walkmanach, kolorowych telewizorach. Kasa była spora, zdarzyło się 12 tys. zł miesięcznie. Rodzicom nie mówił. Wszystko szło na dragi albo kino z dziewczyną, jeśli jakaś go chciała.

Jedna taka chciała bardzo. Razem włóczyli się po mieście. Oboje słuchali punka i polskiego rapu. Ona szybko chciała się całować, on się trochę zdziwił, ale przytaknął, kiedy go zaprosiła. Powiedziała: – Dziś nie ma moich starych.
Nie miał jeszcze 18 lat. Urósł jej brzuch. Zamieszkali razem.

Kompot

Imprezy trwały czasem kilka dni, ale Julkowi dni i noce zlewały się w jedno. Leżał w betach i nie wiedział, jak się nazywa. Mocny strzał z kompotu zwalał z nóg i dawał przyjemność, jakiej nie dawała kobieta. Dragi kupował za pieniądze z kradzieży. Włamywał się (wjeżdżał z buta, jak to wspomina, czyli kopniakiem nogą uzbrojoną w skinowskie glany), brał sprzęt elektroniczny, raz wpadła mu w ręce mikrofala. Chłopaki też kradli i za kradzione ćpali, ale Julek wszystko musiał robić razy dwa.

„Brudasów” też bił najmocniej. Na mecze zakładał buty z metalowym podbiciem i takimi kopał po piszczelach. Od czasu do czasu wsiadał w autokar, żeby zrobić zadymę w stolicy. Szedł w pochodach, zamroczony po strzale z przechodniej strzykawki. Po drugiej stronie ulicy widział takich samych jak on – obsikanych „brałniarzy”. Tyle że tamci śpiewali o pokoju na świecie i tolerancji, a on o wielkim narodzie polskim, Romanie Dmowskim, a jak chłopaków poniosło, to i o Rudolfie Hessie, „ostatnim płomieniu, który zgasł”. Może to Julkowi zrobili owo sławne zdjęcie, jak zamawia pięć piw? Julek dzisiaj nie pamięta. – Kompot czyści mózg jak WD-40 – mówi z uśmiechem.

Igła

To mogło być podczas jednej z tych imprez, kilka lat później. Julek ćpał z koleżanką. Miała czystą igłę, przynajmniej tak zapewniała. Jego igła się zapchała. O nic nie pytał, a na pewno nie o HIV, bo przecież o tym się wtedy nie mówiło. Przyćpał i to ona wtedy zapytała, czy jest czysty, bo ona nie.

Po jakimś czasie trafił do Monaru, gdzie pobrali mu krew. Pod kroplówką wracał do życia po kolejnym ciągu. O niczym specjalnym nie myślał. Może tylko tyle, żeby znaleźć cichy kąt i przygrzać, jak za dawnych lat. I jeszcze o tym, żeby chłopaki się nie dowiedzieli.

Wysoki, chudy, łysy. Zapadłe oczy i policzki. Blizny po igłach, wątłe żyły. Tatuaże powyżej łokci. Szczerbiec, orzeł biały, krzyż celtycki. Swastyka na torsie pod prawym ramieniem. Przyszedł doktor. – Weź się pan za siebie – powiedział. – Wynik jest pozytywny.

Jeszcze nie rozumiał, o co chodzi. Pomyślał o córce. Że przyniósł jej wstyd, a ona jeszcze taka mała. Zadzwonił do kumpla. – Siema! – rzucił do telefonu. – Ja dzisiaj na meczyk nie wpadnę.

Dżulius

Wtedy w Monarze jedna myśl nie dawała mu spokoju. Czy z tym żyje się normalnie? Czy można jeździć tramwajem? Z ludźmi rozmawiać twarzą w twarz? Chodzić na basen? Całować się, kochać? Kumple dzwonili i pisali SMS-y. Jechali na marsz niepodległości, pogonić „lewackie szczury”. Odmawiał.

Wiele rzeczy zrozumiał. Że ma dla kogo żyć, i że ten ktoś by nie chciał, żeby akcja z ćpaniem się powtórzyła. Silniejszy jest od narkotyków, inne ma priorytety. Wyjechał do Anglii, ciężko pracuje, tam chłopaki wołają: „Haj, Dżulius”.
Kumple urośli w barkach i ogolili głowy. Nie słuchają już punka, tylko rocka patriotycznego. Spotykają się, żeby porozmawiać o chwalebnej historii narodu polskiego i poćwiczyć walkę wręcz. Nadal nie lubią Cyganów, ale na listę wpisali też: „światowe żydostwo, lewaków, gejów, przebierańców i brudasów wszelkiej maści”. Podczas marszów z pochodniami krzyczą: „Czysta rasa, biała rasa!”. Julek krzyczy wraz z nimi.

Stara gwardia ma się dobrze – mówi dzisiaj. Wyjeżdża regularnie do Anglii do pracy, od święta wraca do Polski. Zostali ci, którzy w dawnych latach chodzili w pochodach i bili „brudasów”. Wykruszyła się lewizna, pozerstwo, które tylko skinów udawało. Zna Julek takich, co włosy zapuścili i zaczęli głosić powszechny rastafarianizm.

– Starzy skini nie umierają – twierdzi Julek. Tylko trochę muszą udawać, że oni to nie oni. Jedni ogłaszają się nacjonalistami, inni wszechpolakami, ale generalnie są tacy jak dawniej. Julek też, choć poszedł w klimaty bardziej brytyjskie, poglądy ciągle ma takie same. – Słuchaj – mówi – gdyby chłopaki się dowiedzieli, że z tobą gadam, dostałbym takie bęcki, że zaraz przerzuciłbym się na disco polo.

Nie, według Julka idea białej rasy nie kłóci się z wirusem. Julek sądzi, że żyje z nim normalnie. Bierze leki na odporność. Tyle że kiedy się przeziębi, choruje dwa razy dłużej. Uważa na higienę, do łóżka nie chodzi, z kim popadnie. No i nie ćpa. Przecież ma córkę. – Klaudia to najfajniejsza laska na świecie – mówi i na chwilę twarz mu się rozjaśnia. – Na szczęście jest zupełnie zdrową, normalną nastolatką. Będę o nią dbał, żeby nie zadawała się z takimi łachami jak ja. Z jej matką nie utrzymuję kontaktów, rozstaliśmy się.

Na córkę płaci alimenty. Ich rozmowy ograniczają się do spraw organizacyjnych i nic poza tym. Ona ma swoje życie, nie chce się z Julkiem zadawać. – Nie dość, że skin, to jeszcze z HIV – mówi Julek bez gniewu w głosie.
„Czysta rasa! Biała rasa!” – krzyczy podczas koncertów kapel, w których na gitarach grają łysi Anglicy. W kieszeni wciąż chowa lek na odporność. Ogarnął się, trzeba przyznać. Nadal dokłada się do utrzymania córki, która na Facebooku pisze o nim „tatuś”.

On na swój profil wrzuca fotki ze skinowskich spotkań. Wokalista hajluje ze sceny, tłum wiernie odpowiada. W środku Julek, tańczy pogo, uśmiechnięty, zadowolony. Wokół wielkie, spocone ciała chłopaków. O niczym nie wiedzą. Julek jeszcze nie podjął decyzji, czy kiedyś im powie. Twierdzi, że naród polski obudzi się jak węgierski i nastanie wtedy era dumy i chwały. „Pederaści i brudasy – tłumaczy – nie będą miały wstępu nie tylko do władzy, ale i do tramwaju”.
Czy ktoś się odważy i zapyta, co będzie z takimi jak on? ©

Imię i miejsce urodzenia Julka zmieniłem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2015