Człowiek bez właściwości

Jeśli kogoś dziwić może, że plotący farmazony bezrobotny zdobył niemal dwutysięczny elektorat w wyborach na prezydenta Białegostoku, po filmie Marcela Łozińskiego przestanie się dziwić czemukolwiek. Fenomen Stana Tymińskiego czy Andrzeja Leppera również przestanie być dlań zagadką.

22.11.2006

Czyta się kilka minut

Rzecz to nie nowa. Wystarczy przypomnieć amerykański film Hala Ashby'ego "Wystarczy być" według prozy Jerzego Kosińskiego. Genialny Peter Sellers wcielił się tam w Chance'a the Gardenera, postać idealnie przezroczystą i nijaką, którą media i okoliczności wykreowały na polityczną gwiazdę.

Tragikomiczny ton filmu Ashby'ego odnaleźć można w najnowszym dokumencie Łozińskiego: oglądając "Jak to się robi", czujemy, że śmiech powoli zastyga nam na ustach. Niby wiedzieliśmy, że demokracja ma swoje pułapki, że łatwo ją sprowadzić do absurdu, że w dzisiejszym świecie sukces polityczny bywa zasługą sprawnego wykreowania korzystnego wizerunku. Tym razem jednak, za sprawą filmu dokumentalnego możemy zobaczyć to wszystko niemal "na żywo".

Po projekcji nikt już nie będzie miał złudzeń: każdy może zostać posłem, radnym, prezydentem. Pod warunkiem, że zbijając polityczny kapitał, nie cofnie się przed niczym. I opanuje do perfekcji parę sztuczek socjotechnicznych. Albowiem "człowiek człowiekowi produktem", jak twierdzi fachowiec od kreowania polityków i bohater tego filmu, Piotr Tymochowicz.

Przedstawia się skromnie jako "doradca medialny". Organizuje "castingi na polityków", a ich zwycięzców trenuje pod kątem przyszłej kariery. Marcel Łoziński obserwował takie szkolenie przez trzy lata. Towarzyszył z kamerą kandydatom na polityków, kiedy uczyli się specyficznego body language, ćwiczyli przemówienia, trenowali "pracę z tłumem". Patrzył, jak odpadają kolejni kandydaci: niektórzy nie spełniali kryteriów, inni rezygnowali, nie mogąc zaakceptować bezwzględnych reguł.

Zastanawiamy się, który z nich (kobiety raczej nie rokują tu najlepiej - co chyba dobrze o nich świadczy) wdrapie się na szczyt. Jakich użyje metod? Przed czym się cofnie? Jakim pozostanie człowiekiem? Idealny materiał na charyzmatycznego lidera musi mieć w sobie determinację, czyli - staroświecko mówiąc - żądzę władzy. Mieć dystans do tego, co mówi i robi - tylko wtedy będzie w stanie zapanować nad tłumem i kontrolować swój medialny image. Musi być też po trosze aktorem, reżyserem, uwodzicielem, psychologiem. Jedyne, czego mieć nie musi, to poglądy polityczne.

Trudno uciec od pytań o uczciwość i prawdę. Czyżby techniki manipulacyjne, mamienie obietnicami, demagogia były immanentnie wpisane w bycie politykiem? Czy w takiej sytuacji nasze uczestnictwo w życiu politycznym, choćby udział w wyborach, może mieć jeszcze jakiś sens?

Film Łozińskiego ma działanie obosieczne. Z jednej strony zniechęca do jakichkolwiek politycznych deklaracji, odbiera wiarę w możliwość słusznego wyboru, z drugiej - mobilizuje. Patrząc, jak nasi bohaterowie pod okiem trenera wzniecają demonstrację antywojenną na Placu Zam­kowym, można stracić resztki wiary w polityczną szczerość. Kandydaci bez zmrużenia okiem testują swoje umiejętności na żywej "ludzkiej tkance". Wykrzykując hasła przeciwko interwencji w Iraku, apelują do polskiej dumy, przygarniają nawet jakiegoś Irakijczyka. W jego oczach zobaczymy najprawdziwsze łzy. Tak trzymać - niech jeszcze pokażą go w telewizji.

Poglądy, jako się rzekło, nie są naj­istotniejsze. Na początek ważne, by była w nich spora doza populizmu, reszta wykrystalizuje się w zależności od koniunktury. Zwycięzca sfilmowanego castingu okaże się modelowym przykładem ideologicznej chorągiewki, człowiekiem bez właściwości, rozgrywającym na zimno swoje gry. Ma się dziś całkiem nieźle w strukturach pewnej partii. Czy tego rodzaju indywidua są rzeczywiście skazane na zwycięstwo?

Jednak najbardziej intrygujący jest w filmie główny bohater, który pociąga za sznurki. Postać Tymochowicza można by uznać za demoniczną (warto też pamiętać, że pracował przy budowaniu wizerunku Mariana Krzaklewskiego czy Marka Pola i wysłał Leppera do solarium). Ale on także, jak na fachowca od autokreacji przystało, próbuje sprzedać nam siebie w możliwie atrakcyjny sposób. "Społeczeństwo jest ch....e" - powiada cynicznie, przywołując jako kryteria swojej pracy profesjonalizm i skuteczność. Wypromowanie polityka jest tym samym co reklama płynu do płukania protez.

Specjalista od wizerunku tylko wykonuje swoją pracę. Reszta należy do nas. To my, społeczeństwo demokratycznie uświadomione, winniśmy wybierać z głową. Co jednak z tymi, których nikt nie wyedukował, nie wykształcił w nich mechanizmów obronnych? Kampania polityczna to jednak coś innego niż kampania reklamowa nowego płynu: skutki wyboru odczujemy o wiele boleśniej.

Równie ciekawie przedstawia się postać dziennikarza. Jacek Hugo-Bader przed pięciu laty zainspirował Łozińskiego swoim reportażem na łamach "Gazety Wyborczej". Tytuł tekstu był znamienny: "Zakręcę was jak słoiki na zimę". Hugo-Bader, by przyjrzeć się pracy Tymochowicza, sam poddał się PR-owskiej obróbce. Dowiedział się przy okazji o istnieniu 1500 taktyk manipulacji ludźmi. Usłyszał, że nasze wybory nigdy nie są racjonalne. Wywieranie wpływu na innych polega na uderzeniu w odpowiednią strunę. W filmie Łozińskiego dziennikarz jest sceptycznym obserwatorem i niejako sumieniem całego przedsięwzięcia. Można go też uznać za coś w rodzaju medium i alter ego reżysera.

"Jak to się robi" nawiązuje do metody często wykorzystywanej przez dokumentalistów, polegającej na prowokowaniu rzeczywistych zachowań poprzez podstawienie osób z zewnątrz i zaaranżowanie sytuacji, która doprowadzi do obnażenia tego, co w normalnych warunkach bywa ukryte czy nieostre. Niedawno rozgłos zdobył "Czeski sen", rzecz o wykreowaniu fikcyjnego hipermarketu, demaskująca konsumpcyjne niewolnictwo mieszkańców postkomunistycznych krajów. Łoziński odszedł od tak drastycznej manipulacji, rejestrując jedynie coś, co wykreował ktoś inny. Jego film kojarzy się raczej z innym jego filmem, fabularyzowanym dokumentem "Jak żyć", "półkownikiem" nakręconym w 1977 roku. Reżyser sfilmował w nim zetesempowski obóz letni dla młodych małżeństw zmagających się o tytuł wzorowej rodziny (a tak naprawdę o deficytową wówczas pralkę). Absurdalny spektakl powszechnego upupienia stał się metaforą systemu.

Podobną funkcję spełnia dziś film o Tymochowiczu i jego wychowankach. Pokazał, że nieufność wobec władzy nie musi być cechą jedynie totalitarnych systemów. Tyle że dziś środki masowego przekazu mogą nie tylko kreować, ale i kontrolować "produkty" Tymochowicza i jemu podobnych.

"JAK TO SIĘ ROBI", scen. i reż.: Marcel Łoziński, zdj.: Jacek Petrycki, Andrzej Adamczak, muz.: Małgorzata Jaworska, mont.: Katarzyna Maciejko-Kowalczyk, prod.: Polska 2006, dystryb.: Gutek Film. W kinach od 24 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2006