Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przeglądając zdjęcia w internecie, znalazłem grób Jezusa. Jezus – Issa Jerjos – był Syryjczykiem, chrześcijaninem, miał 24 lata. Szukał miejsca w lepszym świecie, prawdopodobnie dwukrotnie przedarł się przez granicę z Białorusią (bo raz wypchnięto go z powrotem), zmarł na polu koło wsi Klimówka. Pochowano go na cmentarzu prawosławnym w Sakach na Podlasiu.
Zmarł 13 października zeszłego roku. Pod wierszem, który otwiera nową książkę Jacka Dehnela, figuruje data 20-21 września 2021 – więc Jezus-Issa jeszcze żył. Ten długi wiersz, opatrzony długim tytułem „Odpowiadając pani która na spotkaniu autorskim zadała pytanie jak wygląda praca poety”, to manifest i protest, w którym punktem wyjścia – trochę jak kiedyś u poetów Nowej Fali – jest uważne przyglądanie się językowi; chodzi oczywiście o opis wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. „Linia kontrolna”, „ciało kobiety o niesłowiańskim wyglądzie”, „przeciąganie zwłok z Polski na Białoruś”, tak, wiem, że tzw. pushback nie jest naszym wynalazkiem, pamiętam o zbrodniach i okrucieństwach towarzyszących agresji Rosji na Ukrainę, o Buczy i Mariupolu. Jacek Dehnel też pamięta, starczy przeczytać wiersz „Tenebrae Responsoria”, albo „Dwa razy to samo”, ten sam temat ujęty w dwie wersje, z których druga – „Bajka rosyjska” – nawiązuje do jednej z próz poetyckich Herberta. No a teraz na granicy mamy mur, „już drutu kolczastego kulają się bele”, więc zapanował porządek. Choć nadal nic nie jest w porządku.
To dziwna książka – mroczna, nawet elegijna w tonacji (zawiera zresztą jedną elegię w sensie ścisłym), czasem bliska publicystyce, a przy tym żonglująca formami, rytmem i rymem, muzyczna. Jak w mojej ulubionej „Kolacji”, gdzie narastająca groza prowadzi do nieuchronnego finału: „Kilometry obrusów kelnerzy natchnieni / Pucują srebra zaraz będziemy jedzeni”.
A nadzieja? Tajemniczy tytuł książki oznacza, jak się dowiadujemy od autora, przesilenie zimowe (Linde tego słowa nie zna). Wiersz tytułowy książkę zamyka. Schodzimy w nim po ośnieżonych i oblodzonych schodach, takich jak na zimowym pejzażu z okładki – który nie jest reprodukcją fotografii, tylko obrazu namalowanego przez Dehnela. Gdzieś tam kryje się światło, w końcu się uwolni. Na razie trzeba zbierać siły. ©℗
Jacek Dehnel, BRUMA, Wydawnictwo a5, Kraków 2022, ss. 54. Biblioteka Poetycka pod red. Ryszarda Krynickiego. Tom 119.