Cienie czasu

Dzięki tym fotografiom dowiadujemy się o Gombrowiczu bardzo wiele, mamy poczucie jego obecności - to są na pewno najlepsze portrety autora Ferdydurke.

10.10.2004

Czyta się kilka minut

“Nasza przyjaźń z Witoldem Gombrowiczem, rozpoczęta listami i wizytą w Vence w początku lutego 1965 roku, trwała aż do jego śmierci w lipcu roku 1969. Wszechogarniająca wrażliwość wiązała się u niego z dzielnością, z jasną myślą i prostotą sformułowań, co sprawiało, że ilekroć było się z nim, miało się wrażenie odzyskiwania gruntu pod nogami, przy czym świat nie tracił niczego ze swoich zagrożeń i pułapek. To poczucie odeszło razem z jego odejściem. Może w fotografiach przetrwa pasemko cienia tego czasu".

To wstęp Bohdana Paczowskiego do katalogu-książki towarzyszącej wystawie zdjęć jego autorstwa w warszawskiej Kordegardzie. Pięć lat przyjaźni i tylko cztery zdania, dwa długie na początek, dwa krótkie na koniec. A tak, jest jeszcze piąte, na samym końcu, techniczna informacja: “Fotografie zostały wykonane aparatem lustrzanym Practica, z obiektywem Tessar, przeważnie z użyciem błon czarno-białych Kodak Plus-X".

Zastanawia mnie i zadziwia ta skromność, jakby przesadna, ale chyba właśnie najgłębiej szczera. Oczywiście chciałoby się więcej, więcej wszystkiego: wspomnień, słów, obrazów, detali. Myślałem, że odnajdę coś w tomie “Gombrowicz w Europie" przygotowanym przez Ritę Gombrowicz, ale tutaj nie ma najmniejszego nawet wspomnienia autorstwa Paczowskiego, choć w indeksie jego nazwisko i nazwisko jego żony Marii powraca wielokrotnie. Zatem tę niechęć do pisania, opisywania, wspominania należy uznać za świadomą i celową. Skoro tak, zwróćmy się ku fotografiom.

Wybrano trzydzieści z prawie czterystu. We wszystkich panuje podobny nastrój, właściwie niezmienny: spokój i to, co najbardziej zadziwia - intensywność. Isnieje sporo fotograficznych portretów Gombrowicza innych autorów, są często znakomite, ale, jakby to rzec, powierzchowne. Zdaję sobie sprawę z karkołomności tego stwierdzenia, ale tak właśnie tę różnicę odczuwam. U Paczowskiego Gombrowicz jest wzmocniony, zintensyfikowany w swej niełatwej gombrowiczowości. Jak wyglądała ona na co dzień - wiemy ze wspomnień Rity Gombrowicz.

Większość fotografii nie jest przypadkowa. Pozowanie do Gombrowicza nie pasuje, ale jeśli miałoby się odbywać w ramach tego, co po 1967 roku nazwał “zarządzaniem swoją sławą", pewnie jednak jest możliwe do pomyślenia. Kadry najprostsze: twarz, zbliżenie na nią, sylwetka. Najpierw samotna, potem zjawiają się goście: Jeleński, Lenica, Mrożek. Jest oczywiście Rita Labrosse, późniejsza żona, młodzieńcza, krótko obcięta, żywotna. Pisarz najwyraźniej jest zmęczony i nie próbuje nawet tego zmęczenia kryć. Ma też lepsze dni, jest jednak poważnie chory. Najczęściej zamyślony, trochę jakby uciekający, nieobecny, ale osobowością dominuje nad otoczeniem. Nienaganne stroje, marynarki, kapelusz, widać może steranego życiem, ale jednak gentlemana. Wokół niego przedmioty proste, ale znaczące, charakterystyczne: lornetka, fajka, pióro. Do tego jakieś papiery, nieco książek, proste meble. Wnętrza, bardzo ściśle przez samego pisarza urządzone, były dokładnie “takie sobie", jak to miał zwyczaj określać. Martwe natury skadrowane w obiektywie Tessar aparatu Practica Bohdana Paczowskiego przywołują klimat wnętrza willi Alexandrine w południowofrancuskim Vence, gdzie Witold Gombrowicz dokonał żywota. Są też zdjęcia z włoskiego Chiavari, gdzie mieszkali wtedy Paczowscy.

Bohdan Paczowski swymi fotografiami przypieczętował przyjaźń z Gombrowiczem, są one najpiękniejszym i najtrwalszym dowodem jej istnienia i intensywności. Dowiadujemy się z nich o Gombrowiczu bardzo wiele, mamy poczucie jego obecności - to są na pewno najlepsze portrety autora “Ferdydurke".

Rok 2004 ogłoszono Rokiem Gombrowicza, dzięki temu możemy oglądać wystawę w Kordegardzie. Co więcej, zostanie po niej niezwykle starannie wydany katalog. To prawdziwa edytorska gratka, świadectwo staranności, której dzisiaj trudno się spodziewać. Zreprodukowano wszystkie pokazywane fotografie, a także ich powiększone fragmenty. Towarzyszą im cytaty z “Dziennika" Gombrowicza w wyborze Marii i Bohdana Paczowskich. Po wielu latach otrzymaliśmy znakomite świadectwo przyjaźni, która teraz jeszcze bardziej zyskuje na artystycznym znaczeniu.

“Witold Gombrowicz Vence - Chiavari 1965-1968". Fotografie Bohdana Paczowskiego. Galeria Kordegarda, Warszawa, Krakowskie Przedmieście 15/17. Wystawa otwarta 27 września, czynna będzie do końca października 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2004