Cień wielkiej góry

Zimowy sezon pod K2, na które 16 stycznia pierwszego zimowego wejścia dokonali Nepalczycy, zamyka wielki dramat. W dodatku interkontynentalny, dotykający społeczność górską Europy, Azji i Ameryki.

09.02.2021

Czyta się kilka minut

Cień K2, Karakorum, granica między Pakistanem a Chinami / EAST NEWS /
Cień K2, Karakorum, granica między Pakistanem a Chinami / EAST NEWS /

Podczas kolejnej próby zdobycia szczytu w ostatni piątek 5 lutego zginął bułgarski himalaista, a kolejnych trzech, którzy być może dotarli na wierzchołek, zaginęło bez śladów. Niestety, po ponad trzech dobach od ostatniego kontaktu trzeba uznać za fakt, że Pakistańczyk Muhammad Ali Sadpara, Chilijczyk Juan Pablo Mohr Prieto i Islandczyk John Snorri Sigurjonsson pozostali na K2 na zawsze.

Informacje na temat tego, co zdarzyło się w kopule szczytowej K2 w ostatni piątek, a może później, w nocy z piątku na sobotę, są skąpe, by nie powiedzieć szczątkowe. W piątek atak szczytowy, w którym brały udział prawdopodobnie 32 osoby, uczestnicy wyprawy nepalskiej agencji Seven Summit Treks, towarzyszący im Szerpowie oraz członkowie niezależnej trzyosobowej wyprawy pakistańsko-islandzkiej, zaczął się załamywać.

Większość uczestników z różnych powodów wycofała się z podejścia. Polkę Magdalenę Gorzkowską zatrzymały poważne problemy żołądkowe, część uczestników cierpiała z powodu odmrożeń, a w obozie III na wysokości 7350 m zapanował ogromny tłok, gdy ponad dwudziestu wspinaczy, którzy tam dotarli w czwartek 4 lutego, musiało zmieścić się w zaledwie trzech namiotach. Większość z nich po ciężkiej nocy, mając przed sobą zaledwie jeden prognozowany dzień stabilnej pogody i lekkiego wiatru, zrezygnowała z kontynuowania próby. Był wśród nich amerykański poszukiwacz przygód, eksploracyjny celebryta Colin O’Brady, a także Tamara Lunger, włoska himalaistka znana z tego, że pięć lat temu o mały włos nie wpisała się jako jedyna kobieta na listę pierwszych zimowych zdobywców ośmiotysięczników, zawracając zaledwie 60 m poniżej szczytu Nanga Parbat.

I był w tej grupie także Bułgar Atanas Skatov, entomolog i ekolog, zdobywca 10 ośmiotysięczników, wśród nich Mount Everestu, na którym stanął siedem lat temu jako pierwszy zdeklarowany weganin. Skatov zdobył siedem szczytów Korony Ziemi i zamierzał zostać pierwszym weganinem, który zdobędzie także Koronę Himalajów i Karakorum. Łączył górską pasję z misją promocji wyznawanego stylu życia i udowodnienia, że nie ogranicza on ludzkich możliwości nawet w zakresie skrajnie wymagających wysiłków i klimatycznie niesprzyjających wyzwań.

Niestety, podczas odwrotu, poniżej obozu III, zapewne na skutek błędu podczas przepinania się z jednej liny poręczowej do drugiej, Skatov odpadł i runął w dwukilometrową przepaść niemalże na oczach towarzyszącego mu Szerpy Lhakpy Dendi i grupy znajdujących się niżej himalaistów. Jego ciało odnaleźli u stóp góry Szerpowie.

Wypadek zdarzył się ok. godz. 10.30 czasu lokalnego. Zapewne informacja o nim nie dotarła do grupy himalaistów, która zdecydowała się, mimo niedogodności minionej nocy, na kontynuowanie akcji w kierunku szczytu. Do trzyosobowej grupy stanowiącej cały skład wyprawy Johna Snorriego i Muhammada Aliego z synem Sajidem dołączył Chilijczyk JP Mohr. We wtorek, 9 lutego, skończyłby 34 lata. Mocny południowoamerykański alpinista, jeden z najlepszych wspinaczy w całej ogromnej międzynarodowej grupie, która tej zimy zawitała pod K2, konsekwentnie trwał przy czystym stylowo zamiarze wejścia na górę bez dodatkowego tlenu. Wcześniej w taki sposób zdobył w warunkach letnich Everest i Lhotse. W takim stylu działał na K2 wraz z górskim partnerem Sergi Mingote, który formalnie pełnił funkcję kierownika sportowego wielkiej wyprawy SST.

Niestety 16 stycznia Hiszpan z kolei nie dowiedział się, że szczyt został zdobyty przez grupę 10 Nepalczyków. Tego dnia, powyżej obozu I, został trafiony przez spadający kamień i spadł kilkaset metrów do znajdującej się na ok. 5800 m bazy wysuniętej. Zmarł w wyniku obrażeń, mimo szybko podjętej próby pomocy.

Mohr po śmierci Mingote nie wycofał się z wyprawy, ale zawziął się, by zdobyć szczyt z dedykacją dla zmarłego partnera. Połączył najpierw siły z Tamarą Lunger, której partner wspinaczkowy z kolei podjął przeciwną decyzję i wrócił do domu. W nocy z 4 na 5 lutego Mohr ruszył na szczyt razem z najbardziej zdeterminowaną trójką (na samym początku była z nimi jeszcze Tamara). Resztę wiemy tylko z relacji Sajida Aliego. Ich wyprawa jako pierwsza z czterech już z początkiem grudnia zameldowała się tej zimy pod drugą najwyższą górą świata. I jako jedyna nie wzięła udziału w historycznym wejściu na szczyt 16 stycznia.


Czytaj także: Na K2 dokonali aktu transgresji – nie tylko przekraczając granice własnych i ludzkich możliwości, ale i burząc porządek świata rozpisany w najwyższych górach jeszcze w kolonialnej przeszłości.


 

Tym razem już ok. godz. 11 jej trzyosobowy skład wzmocniony o Mohra dotarł na wysokość 8200 m. Sadparowie poruszali się także – według relacji Sajida – bez dodatkowego tlenu. Mieli jednak ze sobą – tu już kwestia rozbieżności w tłumaczonych z urdu informacjach – awaryjny aparat tlenowy, bądź też Sajid, który zaczął narzekać na samopoczucie, użył tlenu Johna Snorriego. Nastąpił jednak jakiś problem z regulatorem.

„Nie czułem się dobrze, dlatego ojciec kazał mi schodzić, podczas gdy oni kontynuowali wspinaczkę” – powiedział Sajid w krótkim wywiadzie po wylądowaniu w niedzielę w Skardu. Ok. godz. 12 w piątek, gdy zawrócił, widział ich po raz ostatni. Nie mieli przy sobie ani telefonu satelitarnego, ani krótkofalówki, a baterie w lokalizatorach GPS nie wytrzymały długotrwałej ekspozycji na zimno.

21-latek przed zachodem słońca dotarł do obozu III. Oczekiwał w nim przez następną dobę, ale z jego wysokości nie mógł widzieć świateł czołówek, a próba podejścia z powrotem w kierunku szczytu była skazana na niepowodzenie. Nie natrafił na żadne ślady ojca i towarzyszy. Na górze nie było już nikogo więcej, a pogoda od soboty zaczęła się psuć. Lider wyprawy SST przekonał zrozpaczonego Sajida, żeby schodził i wysłał z bazy w jego kierunku grupę ratunkową. Od obozu I Szerpowie pomogli mu bezpiecznie opuścić stoki góry. Trudno sobie nawet wyobrazić, co przeszedł w tych dniach młody Pakistańczyk. Jest przekonany, że ojciec wraz z pozostałymi osiągnął szczyt, a wypadek zdarzyć się musiał podczas zejścia.

To prawdopodobne. Kiedy w górach wysokich znika bez śladu trzech ludzi, najczęściej przyczyną jest jakieś nagłe zdarzenie. Lawina? To pierwsza myśl. Chociaż w panujących warunkach i w kopule szczytowej raczej mało prawdopodobna jest lawina śnieżna. Ale droga na szczyt K2 prowadzi pod gargantuicznym, niebezpiecznym serakiem, zwisającym ponad słynnym żlebem, zwanym Szyjką Butelki oraz prowadzącym ponad nim stromym trawersem. W tym najniebezpieczniejszym miejscu na całej drodze dochodziło już do tragedii wywołanych lodowymi obrywami seraka. Największa miała miejsce 2 sierpnia 2008 r., kiedy na K2 zginęło aż 11 osób, klientów komercyjnych wypraw oraz towarzyszących im Szerpów. Większość z nich zginęła w wyniku jednego z czterech obrywów seraka. Zimą na wysokości 8000 m nawet niegroźny wypadek jednej osoby, utrata przez nią sił, chroba wysokościowa, śnieżna ślepota, mogą kosztować życie także niosących pomoc pozostałych członków małego zespołu.

Co innego mogło zdarzyć się tym razem na K2? Upadek w wyniku oberwania liny poręczowej? Zabłądzenie? Jedno i drugie świadczyłoby o błędach, o które trudno posądzać tak doświadczonych himalaistów, choć nie można ich wykluczyć w stanie postępującej hipotermii, wyczerpania lub wywołanej długotrwałym przebywaniem na wysokości deterioracji. Snorri i Ali byli już wcześniej w sezonie letnim na szczycie Czogori, jak w języku balti określane jest K2. Snorri w 2017 r. wspiął się na trzy ośmiotysięczniki, a na K2 zimą wybrał się po raz drugi.

Muhammad Ali Sadpara to w Pakistanie niemalże bohater narodowy. Wszedł na osiem ośmiotysięczników. W 2016 r. zapisał się w historii himalaizmu jako pierwszy zdobywca ojczystego Nanga Parbat. Na wierzchołek wszedł własnym wariantem znanej drogi. Po nim na szczyt dotarli Alex Txikon i Simone Moro. Pakistańska flaga w ręku Pakistańczyka załopotała na najwyższym szczycie pakistańskich Himalajów. Sadpara to pseudonim odnoszący się do nazwy wsi, w której urodził się jako ostatnie z jedenaściorga dzieci. Ośmioro rodzeństwa zmarło. Muhammad pracował jako kamieniarz. Potem zaczął nosić ładunki wypraw górskich, a także zaopatrywać pakistańską armię na najwyżej położonym polu bitewnym świata, leżącym na ponad 6000 m na lodowcu Siaczen. Mówił, że po tym, co tam przeżył, już nigdy w górach się nie bał.

W dniu, w którym wchodził na K2 i w którym prawdopodobnie zdarzyło się nieszczęście, przez pakistańskie media przetoczyła się fala triumfalnych fake newsów, jakoby zdobył szczyt. Ali uczestniczył także w polskich wyprawach. Najpierw jako tragarz wysokościowy w pierwszej próbie Artura Hajzera na Broad Peaku. W kolejnej, podczas narodowej wyprawy w 2011 r., wraz z Robertem Szymczakiem dotarł najwyżej. Z możliwości wzięcia udziału w ataku szczytowym na Gaszerbrum I zimą 2012 r. wykluczyły go odmrożenia palców.

W górach najwyższych scenariusze powtarzają się jak sequele jednej historii, w których zmieniają się tylko bohaterowie i okoliczności. Radość sukcesu bardzo często stłumiona zostaje goryczą tragedii. Wydarzenia ostatnich dni na K2 przywodzą na myśl te sprzed prawie ośmiu i niemal dziewięciu lat na wymienionych wyżej szczytach. „Bardzo realnie wróciły mi te chwile, gdy sami czekaliśmy na jakieś informacje” – napisał do mnie Staszek Berbeka. W 2013 r. po pierwszym zimowym wejściu na Broad Peak w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zaginął jego ojciec, Maciej. Z kolei rok wcześniej, gdy na Gaszerbrum I jako pierwsi zimą wchodzili Adam Bielecki i Janusz Gołąb, po innej stronie góry rozegrał się tajemniczy dramat trzech himalaistów z międzynarodowego zespołu Gerfrieda Göschla. Austriak, Szwajcar Cedric Hählen oraz Pakistańczyk Nisar Hussain zaginęli bez śladu tego samego dnia, którego także mieli dotrzeć na szczyt i schodzić z niego normalną drogą.


Czytaj także: 16 stycznia 2021 roku o godzinie siedemnastej, kilkanaście minut przed zachodem słońca na wysokości 8611 m, domknęła się historia zimowego zdobywania gór najwyższych.


 

K2 należy do najbardziej niebezpiecznych gór świata. Współczynnik śmiertelności, określany jako stosunek liczby ofiar do liczby zdobywców na przestrzeni całej historii himalaizmu, wynosi na niej 23 proc. Gdyby policzyć go tylko dla zimy 2021 r., wynosiłby 50 proc.

Na mojej półce stoi książka Jima Currana zatytułowana „K2. Triumf i tragedia”. Opowiada o dramatycznych wydarzeniach, które rozegrały się na szczycie latem 1986 r. Marzenie o tej „Górze Gór” kosztowało wówczas życie aż 13 osób. Na liście ofiar, pośród nazwisk himalaistów z trzech kontynentów, znalazło się też nazwisko tragarza wysokościowego, który zginął trafiony kamieniem. Nazywał się Ali. Muhammad Ali.

*

Przyczyną śmierci Atanasa Skatova – tak podano w jego akcie zgonu – było prawdopodobnie zerwanie liny. Wyprawa Seven Summit Treks zakończyła ekspedycję, zwinęła bazę i rozpoczęła powrotny trekking. W górę ruszyli jeszcze w poniedziałek pakistańscy wspinacze Imtiaz i Akbar, kuzyn i bratanek Aliego Sadpary, ale pogoda nie pozwala na dotarcie w wyższe partie szczytu. Trzech wspianaczy uznano za zaginionych. Rodziny zaapelowały jednak, by nie zaniechać ich poszukiwań, cytując przy tym słowa Martina Luthera Kinga: „Musimy zaakceptować końcowe rozczarowanie, ale nigdy nie stracić nieskończonej nadziei”.

Tekst zaktualizowano w środę 10 lutego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej