Ciało i duch

Z różnych definicji tyczących istoty muzyki dwie zwłaszcza utkwiły mi w pamięci: filozofa Hoene-Wrońskiego - o inteligencji w dźwiękach i Eduarda Hanslicka, krytyka i muzykologa - o poruszanych dźwiękowo formach (tönend bewegte Formen). Pierwsza definicja (z pierwszej połowy XIX wieku) akcentuje duchowość muzyki i jest przejawem romantycznego racjonalizmu (z ducha Hegla). Druga - z drugiej połowy stulecia - pobrzmiewająca pozytywistycznie i scjentystycznie, kładzie bardziej nacisk na materialność czy cielesność (jeśli przyjmiemy, że ciałem muzyki jest brzmienie - Niemcy mówią Klangkörper).

25.12.2005

Czyta się kilka minut

Jednak to, o czym chcę pisać, zacząć by należało od cytatu z Leśmiana: "Poezja żywcem się wymyka wszelkim określeniom. Określenie jest dla niej rodzajem trumny szklanej, która - przejrzyściejąc - zabija", bowiem odnieść go można również do muzyki. Wszystko, co się o niej mówi, pisze i pisać będzie, cały tyczący jej wachlarz języków, od naukowych po gazetowe, sprowadza się do przybliżeń, metafor, przyrównań, analogii, jest zawsze "mową zależną", językowym zapośredniczeniem, wokół i obok, nigdy wprost. Powie ktoś, że tyczy to nie tylko muzyki, ale całej tej przedziwnej dziedziny, którą dziś określamy wspólnym mianem sztuki. Tylko że muzyka wśród innych sztuk - naocznych i pojęciowych - szczególnie się tutaj wyróżnia: jak gdyby jej natura najbardziej opierała się językowi usiłującemu pochwycić ją w sieć słów i pojęć; mimo że z językiem poezji i prozy jest przecież źródłowo od wieków związana. Wszelako jej istota zdaje się bez-słowna i a-pojęciowa...

Tak też odczuwam to i teraz, gdy dotykam kwestii intrygującej mnie od dawna: "cielesnej" i "duchowej" strony muzyki, jej "ciała" i "ducha" (oba terminy w cudzysłowie, aby podkreślić ich metaforyczność i analogiczność). Obie te cechy - "cielesność" i "duchowość" - w równym stopniu muzyce przysługują. Czy każdej muzyce, muzyce w ogóle? Tego nie wiem, bo z muzyki różnych kultur świata dobrze znam tylko tę, której czuję się dziedzicem: powstającą, tworzoną od półtora tysiąca lat muzykę chrześcijańskiej z ducha kultury świata zachodniego, genetycznie śródziemnomorskiej. O tej właśnie muzyce mogę powiedzieć, że jest w ciągu swoich dziejów zarówno "cielesna" jak i "duchowa", a tym samym dwoista, dialektyczna czy wręcz dualistyczna. I że te dwie cechy - atrybuty - ze sobą współistnieją, współgrają, rywalizują w "zgodnej niezgodzie", discordia concors; podobnie jak w naturze ludzkiej, gdzie ciało i duch stanowią tyleż compositum co coincedentia oppositorum.

Podobna dialektyka "cielesności" (inaczej: "materialności", choć termin "cielesność" bliższy jest życia sztuki) i "duchowości" jest i w innych sztukach - malarstwie, rzeźbie, poezji. Tam wszakże zarówno "ciało", jak i "ducha" można sugestywnie (konkretnie?) przedstawić - bezpośrednio w naocznym (malarskim) obrazie, pośrednio w słownym opisie. Natomiast muzyka - jej istota, istnieniowe sedno, rdzeń bytowy - muzyka w swej substancjalnej dźwiękowości dostępna jest nam jedynie przez słuch, radykalnie niewidzialna, nie-dotykowa, nie-namacalna; w swym niematerialnym przejawie zdaje się ona dźwiękową emanacją czystego ducha, gdzież tu miejsce na "ciało"? A przecież będąc taką substancjalnie, muzyka w swej dziwnie paradoksalnej dialektyce zdolna jest zarazem, poprzez różne kombinacje i natężenia swoich jakości (rytmu, melodii, harmonii, barwy brzmienia, kontrapunktu) dawać nam silne wrażenia i nieodparte sugestie: naoczności, dotykalności, namacalności! Pobudzać może estetycznie również inne niż słuch zmysły; ożywiać także myśl: z bezsłowności i przed-słowności doprowadzać ją do stanu świadomości pojęciowej. Może nam się muzyka przejawiać w całej swojej dwoistości: jako zmysłowo-cielesna (na przykład w utworach symfonicznych późnego romantyzmu) i jako czysto duchowa (na przykład w polifonii XV wieku, polifoniczności późnych dzieł Bacha)...

Podkreślam, że mówię tu tylko o muzyce powstającej w kręgu kultury Zachodu, kultury w swej genezie i swym rdzeniu religijnej, chrześcijańskiej. Kultury intensywnie rozwijającej się, obfitującej w arcydzieła sztuki - jakby na przekór dziejom powszechnym skażonym totalnym okrucieństwem, jakby wbrew "politycznej" historii narodów i państw piętnowanej od zarania tym największym i najgroźniejszym z głupstw ludzkości: różnego rodzaju wojnami! Kultury, w której muzyka - podobnie jak inne sztuki, jak sztuka w ogóle - rozwija się na dialektycznej osi, w polu napięć między sacrum a profanum.

Upraszczając: synonimem sakralności będzie duchowość, świeckości zaś cielesność. Dwa jednako dla muzyki życiodajne pierwiastki, dwie energie formotwórcze, dwie siły kształtujące, współistniejące w zgodnej niezgodzie, w dynamicznej ze sobą harmonii, a wynikające, zda się, z samych podstaw antropologii chrześcijańskiej sformułowanych w Listach św. Pawła. Ciało i Duch, duchowość i cielesność. Z tą wszakże (dla muzyki) różnicą, że w muzycznej sferze owa dwoistość (dualizm?) traci odcień wartościujący: i w duchowości i w cielesności objawić się mogą wartości równie wysokie.

Ta dialektyka "duchowości" i "cielesności" w muzyce ma dwa zasadnicze aspekty: rozwojowo-historyczny i "fenomenologiczny" (tj. tyczący dwu rodzajów ekspresji: "ducha" i "ciała"). Historyczny, bo muzyka kultury Zachodu, ostatniego zwłaszcza tysiąclecia, rozwija się nieustannie; a to znaczy też, że w miarę rozwoju, stopniowo przybywa jej "ciała": dźwięków, brzmień, głosów, kolorów i odcieni brzmieniowych, przestrzenności, gęstości, ciężaru, nasycenia... Jak ogromny postęp tu się dokonuje w ciągu dziesięciu wieków, uzmysławia nam proste porównanie: dwugłosowej "prymitywnej" kompozycji (organalnej) z X wieku z różnobarwnie gęstą tkaniną dźwiękową partytury "Symfonii Alpejskiej" (1917) Richarda Straussa!

Muzyce w ciągu wieków przybywa ciała. Czy nie znaczy to, że tym samym ubywa jej ducha - skoro za nieprzekraczalne szczyty czystej duchowości uznamy jednogłosowy śpiew liturgiczny Kościoła katolickiego, wykształcony pod koniec pierwszego tysiąclecia (znany dziś pod ogólna nazwą chorału gregoriańskiego)? Nie. Bo i w tym rozwoju przejawia się znamienna dla muzyki dialektyka: przybywa jej "ciała", aby tym lepiej - mocniej, sugestywniej - wyrazić zarówno stany duchowe (uniesienia, kontemplacje, medytacje, modlitwy), jak i stadia "zmysłowej" cielesności - człowieka i Natury.

A może jest również tak, że muzyka (jako sztuka, której ziemskie i ludzkie pochodzenie trudno jest wytłumaczyć bez odniesienia do rzeczywistości nadprzyrodzonej, bo zdaje się ona w swoich arcydziełach darem boskim!) - od wieków i tysiącleci nawiedzająca różne kultury, wnikająca w nie i wpływająca na ich losy, w jednej zaś z tych kultur, śródziemnomorskiej, wchodząca w tryby historii i postępowo rozwijająca się - że ta właśnie muzyka, natchniona bywa i powodowana tajemniczą wolą oddziaływania: poruszania "psychofizycznie" całego człowieka, z jego "duszą" i "ciałem", przenikania go na wskroś, wnikania do duchowego wnętrza, siedliska uczuć i myśli, i poprzez ten ruch ożywczy, jakiego w swoich utworach udziela, przywracania nam zagubionego poczucia wewnętrznej harmonii, odwiecznej jedni ducha i ciała?

To, że muzyka przeszłości, obecna wśród nas, niezmiennie żywa i stale słuchana, jest do takiego oddziaływania zdolna - nie ulega dla mnie wątpliwości. Ale czy dzisiaj muzyka nowo powstająca, po wszystkich przełomach, kryzysach, odkryciach, załamaniach i katastrofach, jakie jej i innym sztukom przyniósł wiek XX, zdolna jest znaleźć w sobie tyle wewnętrznej mocy ducha, aby, wspomagana mową swego dźwiękowego "ciała", oddziaływać na nas równie silnie i głęboko, jak, powiedzmy, Kantaty, Pasje, Msza Bacha?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2005