Chichot historii

W diecezji tarnowskiej, jako jednej z pierwszych w Polsce, ruszyły badania nad dokumentami PRL-owskich służb specjalnych. Efekty będą znane nie wcześniej niż za rok. Gdy okaże się, że wśród żyjących duchownych są świadomi współpracownicy SB, ordynariusz będzie miał twardy orzech do zgryzienia. Co Kościołowi może przynieść więcej szkody: ujawnienie nazwisk czy przemilczenie faktów i zdanie się na Boże Miłosierdzie wobec kapłanów, którzy dali się złamać?.

12.06.2005

Czyta się kilka minut

Od dwóch lat w diecezji realizowany jest projekt badawczy polegający na udokumentowaniu działalności Kościoła lokalnego między 1945 a 1989 r. Pomysł zrodził się kilka lat temu w głowie bp. Wiktora Skworca, który od dawna interesuje się historią Kościoła w Polsce (owocem jest m.in. praca doktorska), i który mówi o sobie, że jest świadkiem “tamtych czasów", więc doskonale zna kontekst ujawnianych przez IPN notatek, donosów i szeroko pojętej PRL-owskiej “prawdy".

Analiza dokumentów dotyczących inwigilacji Kościoła, znajdujących się w zasobach Instytutu, odbywa się niejako przy okazji. Nie szuka się winnych, nie organizuje “polowań na czarownice". Trudno jednak przejść obok wszystkiego, co na temat Kościoła zgromadziła Służba Bezpieczeństwa.

Nic do ukrycia

W praktyce badania nad PRL-owską przeszłością polegają na zbieraniu dostępnych materiałów, w większości uwierzytelnionych kopii oryginalnych dokumentów. Pracuje nad tym wąskie grono, zaledwie kilka osób z diecezji, które mają dostęp do archiwów IPN w Krakowie i Warszawie. Szefem grupy jest 38-letni ks. dr Bogusław Wójcik. Nie wcześniej niż za rok komisja zajmie się oceną i weryfikacją materiałów. - Metodologia pracy polega na przeprowadzaniu kwerend, czytaniu sprawozdań służb bezpieczeństwa, zapoznawaniu się z teczkami tajnych współpracowników i osób pokrzywdzonych - mówi ks. Wójcik.

Kościół nie miał nic do ukrycia. Jego działalność była tak jawna, że poza akcjami mającymi utrudniać pracę duszpasterską, SB nie miała na nią wpływu. Zgromadzone w IPN materiały ukazują zresztą Kościół w bardzo dobrym świetle: jako instytucję, która nie dała się zmanipulować i wewnętrznie skłócić. Na to samo zwraca uwagę ordynariusz tarnowski - jego zdaniem nie potwierdzają się informacje mediów o słabości duchowieństwa i jego uległości wobec systemu komunistycznego. Powracające jak bumerang dane mówią o 10 do 15 proc. duchowieństwa współpracującego z SB. Tymczasem dziś nikt nie jest w stanie zweryfikować tych liczb. Z jednej strony akta służb specjalnych są niekompletne, z drugiej - podczas analizy poszczególnych dokumentów okazuje się, że bywały sytuacje, iż kogoś zmuszono do współpracy, zakwalifikowano jako TW, odbyła się jedna, dwie rozmowy, po czym duchowny się wycofał. Mimo że był już dla władz nieprzydatny, w sprawozdaniach wykazywano go jako tajnego współpracownika. Bywało też, że księża pod wpływem zastraszenia czy szantażu udzielali informacji, ale zupełnie nieistotnych. - Trudno tu mówić o tajnej współpracy. Była to raczej gra, którą podejmował dany ksiądz - ocenia ks. Wójcik. Dlatego jest przekonany, że liczba TW wśród księży diecezji tarnowskiej wynosi nie więcej niż 1-2 proc.

Wspólnota męczenników

W aktach pojawiają się budujące sylwetki kapłanów, którzy potrafili nie tylko obronić siebie, ale także powierzonych im pod opiekę wiernych. W czasie wielkoczwartkowej Mszy krzyżma w tarnowskiej katedrze bp Skworc mówił do duchowieństwa, że bolesne doświadczenia słabości oraz wspaniałe postawy wierności i męstwa powinny mobilizować księży do wytrwałości. - Z blisko pięćdziesięcioletniej konfrontacji z systemem totalitarnym Kościół nie wyszedł jako wspólnota zdradzających i zdradzanych. Wyszedł jako wspólnota męczenników - mówił ordynariusz tarnowski.

Jednym z tych męczenników jest ks. Władysław Findysz, kandydat na ołtarze, który zginął w 1964 r. w Nowym Żmigrodzie (obecnie diecezja rzeszowska).

Pozytywny obraz Kościoła potwierdza analiza zarejestrowanych kazań i wypowiedzi duchownych. Ks. Wójcik: - Bez takiej postawy, bez ciągłego przypominania wiernym o tradycji i odwoływania się do historii nie byłyby możliwe przemiany 1989 r. Owszem, próbowano rozbić jedność między wiernymi w poszczególnych parafiach, księżmi w dekanatach czy między dziekanami a biskupem. Celem było wprowadzenie zamętu i braku zaufania. Ale dzięki żelaznej dyscyplinie Kościołowi udało się przetrwać.

Było to o tyle trudniejsze, że kontakt biskupa z księżmi w tamtych czasach nie był częsty. - Telefon był rarytasem, a proboszcz widział się z ordynariuszem raz na kilka lat - przypomina ks. Bogusław.

Strach pomyśleć, ile środków musiało ówczesne państwo przeznaczyć na inwigilację obywateli, a duchowieństwa w szczególności. Wystarczyło, że Konferencja Episkopatu wystosowała krytyczny list wobec ówczesnych władz, a już w Polskę ruszali esbecy, odwiedzali proboszczów, odwodzili ich od czytania listu z ambony, rozmawiali, nakłaniali, szantażowali. Z tych wszystkich spotkań powstały tysiące notatek.

Wspólny język

Działania operacyjne dotykały niemal każdego kapłana w diecezji tarnowskiej. Pracownicy służb specjalnych zastraszali księży, czytali korespondencję, podsłuchiwali rozmowy telefoniczne, zakładali podsłuchy na plebaniach, wysyłali anonimy, szukali haków lub wprost fabrykowali materiały mające skompromitować duchownego w jego środowisku. Według ks. Wójcika w archiwach IPN znajdują się liczne opisy takich działań, dokonywanych przez oszczerstwa, donosy czy prowokacje. Nawet klerycy podczas wakacji byli nagabywani przez SB.

Bp Skworc sam doskonale pamięta czasy, gdy - pracował wówczas w Kurii Metropolitalnej w Katowicach - wzywano go do Wydziału ds. Wyznań miejscowego Urzędu Wojewódzkiego. Było to nic innego jak spotkania z pracownikami SB. W latach 50. wywierano presję, straszono, a nawet bito księży. Z biegiem czasu taktyka stała się łagodniejsza, ale - paradoksalnie - bardziej niebezpieczna. Próbowano pozyskać duchownych do współpracy na zasadach pewnej dobrowolności lub podstępu.

Podczas lektury materiałów IPN uwagę ks. Wójcika zwrócił też wzrost kwalifikacji pracowników SB. - O ile teczki z początkowego okresu działania UB ukazują słabą znajomość Kościoła, niski poziom wykształcenia i wiedzy agentów (świadczą o tym chociażby popełniane przez nich błędy ortograficzne oraz dziwaczne neologizmy), o tyle z czasem (lata 80.) wiedza i wykształcenie osób zajmujących się Kościołem w SB wyraźnie rosły. Pracownicy zaczęli analizować dokumenty Kościoła, papieskie wypowiedzi, przemówienia i tym samym potrafili znaleźć wspólny język z duchownymi, często zdobyć ich zaufanie lub przynajmniej sympatię.

Paradoksem jest, że zbierając rzekomo kompromitujące dokumenty na temat Kościoła, z pewnością nieświadomie udokumentowano jego działalność duszpasterską. Stąd odkrywane są dziś inicjatywy i akcje, o których w diecezji tarnowskiej już zapomniano. Słychać chichot historii.

***

Co się stanie, jeśli w toku badań okaże się, że wśród księży diecezji tarnowskiej byli świadomi współpracownicy służb specjalnych PRL? Ujawnienie takich przypadków zależy od biskupa. Sądząc po niektórych jego wystąpieniach, o zmarłych nie będzie się mówić, gdyż po śmierci mają prawo do dobrego imienia. Jeśli ewentualni świadomi kapłani-donosiciele żyją, każdy przypadek zostanie rozpatrzony indywidualnie. Z pewnością trzeba będzie sprawdzić, czy chcieli szkodzić Kościołowi, a jeśli tak - czy rzeczywiście szkodzili. Wtedy konieczne będzie przynajmniej upomnienie człowieka i zachęta, żeby się nawrócił, o ile już tego nie uczynił, nie odpokutował.

Przeszłość była bolesna i wciąż może ranić. Bp Skworc dobrze o tym wie i dlatego ubolewa, że niektórzy ludzie zostaną podwójnie dotknięci: cierpieli w tamtych czasach i teraz będą cierpieć, a sprawcy są zupełnie bezkarni.

Krzysztof Drwal jest dziennikarzem Polskiego Radia i tarnowskim korespondentem KAI.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2005