Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pan marszałek nie złamał prawa, ani obyczajów, ale skoro państwo mają inne zdanie...” – rzucił na odczepnego Jarosław Kaczyński, przypieczętowując w ten sposób wystąpienie marszałka sejmu Marka Kuchcińskiego, który tuż przedtem oznajmił, że „nie będzie mógł dłużej pełnić tej funkcji”. W zakończeniu afery z setką przelotów rządowym samolotem i śmigłowcem, które Kuchciński zamawiał dla siebie jak taksówki, by wrócić na weekend do domu lub wziąć udział w partyjnych imprezach, to właśnie niuanse słowne wypowiadanych półgębkiem oświadczeń są najciekawsze. Mówią o tym, w jakim jesteśmy miejscu jako państwo i o czym jako wyborcy możemy decydować za kilkanaście tygodni. Sama bowiem skłonność do nadużywania rozmaitych udogodnień, jakie przepisy przewidują dla najwyższych urzędników po to, by mogli zaoszczędzić czas i być bezpieczni, gdy wykonują zadania wymagane przez swój urząd, jest banalną przypadłością i boryka się z nią każde państwo, nawet w krajach o bardzo rygorystycznym podejściu do zasobów publicznych i pieniędzy podatnika.
Bardziej więc godne pożałowania jest nie to, że pan marszałek wylatał w trybie HEAD, bez dającej się wybronić racji, dobre 4 mln zł, zabierając na pokład przy okazji kilkadziesiąt różnych osób ze swojej osobistej i politycznej rodziny – lecz to, że potem kręcił, wypierał się i kazał to robić urzędnikom jego kancelarii; prawda o skali tych nadużyć wyszła na jaw dopiero wskutek roboty śledczej prasy i posłów opozycji. Nie mówił całej prawdy nie tylko dziennikarzom, ale i swojemu prezesowi. Wedle nieoficjalnych informacji to właśnie było ostatecznym powodem, dla którego musiał ustąpić ze stanowiska. Kaczyński może bowiem swojemu miernemu, ale wiernemu druhowi wybaczyć podróże i nawet niechęć do przyznania się, kiedy się jacyś „państwo dziennikarze” czepiają. Ale musi mieć pewność, że prawidłowo ocenia potencjalny problem wizerunkowy. Tymczasem nieszczery, kręcący marszałek okazał się za dużym ryzykiem w trakcie kampanii, partia może bowiem kłamać wyborcom i zatajać prawdę, ale musi wiedzieć, co mianowicie zataja i na jakiej faktycznej bazie buduje kłamstwo.
CZYTAJ TAKŻE
FELIETON STANISŁAWA MANCEWICZA: Skłonność rodziny marszałka Kuchcińskiego do latania odrzutowcem bądź helikopterem na trasie Warszawa–Rzeszów–Jasionka za pieniądze podatnika będzie nam dziś kanwą rozważań o charakterze szerszym >>>
Kuchciński wyrządził więc sporą szkodę partii i naraził ją na niepotrzebne problemy w bardzo wrażliwym okresie i tylko dlatego się go pozbyto, ale w łagodny sposób. Pozwolono mu wygłosić na koniec faryzejskie wystąpienie, w którym nie musiał nawet przyznać, że zrobił coś złego, tylko że „nie będzie mógł pełnić funkcji”. A prezes łaskawie potwierdził, że w sumie nie ma problemu i lepiej by było, jakby media zajęły się przywilejami poprzedniej władzy.
I łaskawie zostawił byłego marszałka na liście wyborczej do następnego sejmu, z pierwszego miejsca w mocnym okręgu, bo przecież pozbawienie Kuchcińskiego źródła utrzymania byłoby wbrew regułom dworskiej polityki. Dodał, że werdykt wyborców w październiku będzie realną, demokratyczną oceną zachowania byłego marszałka. Zaiste, prawda, ale wypowiedziana z cynizmem, bo prezes dobrze wie, że na Podkarpaciu może liczyć na tęgi, ślepy elektorat, który przełknie każdą woltę i nominację.
A może się mylę i mieszkańcy Krosna też będą – tak jak uprzykrzone media – mieli „inne zdanie” i masowo zagłosują na pozostałych kandydatów z listy PiS, aby wreszcie Marek Kuchciński nie musiał pracować w Warszawie, by potem co weekend wracać w rodzinne strony?
CZYTA TAKŻE
LOTNICZE BIZANCJUM MARSZAŁKA – POPRZEDNI KOMENTARZ PAWŁA BRAVO >>>