Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To była historyczna chwila. W kraju, w którym osiem osób dziennie ginie na drogach i który ma najgorszy wskaźnik śmiertelnych wypadków na milion przejechanych kilometrów w całej Unii Europejskiej, premier polskiego rządu wreszcie poświęcił bezpieczeństwu na drogach fragment swojego expose. I na dodatek przedstawił całkiem sensowne pomysły na szybkie zmiany. Przy okazji jednak zaliczył niepotrzebną wpadkę.
„Wprowadzimy możliwość poruszania się buspasem, gdy w samochodzie znajdują się minimum cztery osoby” - zapowiedział Mateusz Morawiecki. Tymczasem taka możliwość… już jest. A decyzję podejmują lokalne władze.
Do tej pory z tej opcji cztery lata temu skorzystał Rzeszów i przez jakiś czas Kraków. Opcji elastycznego działania miasta mają w temacie buspasów sporo. Mogą dopuścić taksówki, motocykle, rowery albo właśnie auta przewożące pewną liczbę pasażerów. A także określić czas działania buspasa, np. w godzinach porannego i popołudniowego szczytu.
Premier chciałby kawałek tej elastyczności miastom zupełnie niepotrzebnie zabrać. Jeśli dobrze rozumiem jego słowa, to proponował ustawową zasadę, że nie wolno byłoby zabronić poruszania się po buspasie autem z co najmniej czterema pasażerami. To niedobry pomysł. Miasta powinny mieć możliwość dopasowywania buspasów do potrzeb. Są takie miejsca, jak np. Aleje Trzech Wieszczów w Krakowie, gdzie samych autobusów jest na tyle dużo, że nie ma tam miejsca dla czegokolwiek innego. Wyobrażam sobie jednak i takie buspasy (zwłaszcza jeśli w najbliższych latach uda się ich wyznaczyć więcej), gdzie dopuszczenie jazdy wypełnionych pasażerami samochodów mogłoby mieć jakiś sens. Chociażby po to, żeby poprawić samopoczucie zatwardziałym fanom czterech kółek.
Ale decydować o tym powinni miejscy eksperci i samorządowcy. A premier niech czym prędzej zajmie się pierwszeństwem pieszych przed przejściem i wysokością mandatów.
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”