Brzoskwiniowy puszek: to ma być rok hedonizmu

Według prognoz kulinarnych czas na nieprzepraszające za nic odreagowanie przykrych bodźców – wojennych, politycznych, klimatycznych.

02.01.2024

Czyta się kilka minut

Smaki - felieton kulinarny Pawła Bravo
Adobe Stock

Dwadzieścia tysięcy ludzi dotarło w tym roku na Wyspy Kanaryjskie nie czarterem, jak by to zrobił Polak (podobno był to modny kierunek na święta), tylko na łajbach rybackich, płynąc z Senegalu, bez wizy. Może to i niewiele w porównaniu z liczbą migrantów na Lampedusie, ale rzut oka na mapę wystarczy, by uświadomić sobie skalę tej przeprawy. Czemu rybacy spod Dakaru wożą ludzi do brzegów Unii, zamiast łowić ryby? Bo ryb jest coraz mniej, a jedną z przyczyn pustoszenia łowisk są gigantyczne inwestycje poczynione przez sąsiednią Mauretanię w produkcję mączki rybnej. Tak, tej samej, którą karmił się tani kurczaczek i promocyjna świnka z naszego stołu – ten rodzaj superpaszy został, jak to się mówi w politologicznym żargonie, game changerem w hodowli trzody i drobiu. Jesteście wege? Nic to, na was też się znajdzie moralistyczny bacik.

Często zatrzymujemy się w tej rubryczce nad połączeniami spraw z pozoru odległych, które sprawiają, że gdy jeszcze otuleni wsobnym rozespaniem sięgamy do lodówki po składniki na śniadanie, nagle świat cały wparowuje nam z rykiem przez drzwi wprost na stół, niczym tłum pędzących w nicość postaci z „Melancholii” Malczewskiego. W tym łączeniu wszystkiego ze wszystkim tkwi jednak pułapka, w którą jakże łatwo wpadają wzmożeni aktywiści. Zbyt długa litania krzywd usypia sumienie, zamiast je budzić. Przepraszać za wszystko to to samo, co przepraszać za nic.

Niech ze stygnącej po kończącym się roku zupy krzywd i niegodziwości każdy sobie wyłowi jakieś własne, przypisane jego życiu kąski, które przełknie, choćby po to, by potem lepiej smakowały małe przyjemności. Zasługujemy na nie w tygodniu, kiedy jeszcze wcale nie wiemy, czy ten rok będzie na pewno aż taki zły, jak straszą. W prognozach trendów konsumpcyjnych na 2024 r. (zajmę się nimi uważniej w najbliższym wydaniu smakowego newslettera), jak zwykle pełnych pomysłów od Sasa do Lasa, z których prawie żaden nie pozostaje w pamięci, jedno się jednak przewija. Ma być to rok nieprzepraszającego za nic hedonizmu, odreagowania przykrych bodźców – wojennych, politycznych, klimatycznych.

Rok pod znakiem małych przekąsek, spożywanych nieustannie, zamiast mądrze rozpisanych posiłków. Nawet firma Pantone – główny dostawca wzorników barw – wybrała „kolor roku” w tym duchu. Jeśli lubicie liczby (na pewno, skoro mnie czytacie), to poszukajcie na ich stronie po kodzie 13-1023. Oprócz tego ścisłego oznaczenia kolor ma swoją handlową nazwę: „brzoskwiniowy puszek”. Mdły, pogodny, milusi. Niech zatem każdy i każda znajdzie swoje rozkoszne co nieco. Skoro ma być bez tłumaczenia się, to napiłbym się cheese tea, czyli herbaty z serkiem. Na wierzch herbaty daje się kożuszek z kremowego, słonego serka i potem człowiek to siorbie z przechylonego kubka tak, by się jedno z drugim dopiero w ustach pomieszało. Mogą też być warianty mocniejsze, z cheddarem na przykład. W Chinach jest na to taki szał, że widać go już w danych makro importu produktów mlecznych (w kraju, gdzie większość ludzi dopiero uczy się przyswajać laktozę, jest to rynek ledwie w fazie ekspansji i królowała na nim dotąd mozzarella do pizzy).

Gdybym miał psa, upiekłbym mu muffinki z musem wątróbkowym z przepisu najciekawszej dla mnie pozycji kulinarnej zeszłego roku – książki „Psi bufet”, którą podsunął mi sąsiad z łamów, Stanisław Mancewicz, kucharzujący przemiłej suczce Bubie. Mam tylko (a może aż) koty, muszę zatem poczekać, aż zasłużone wydawnictwo Znak doda do swego imponującego katalogu książkę o kocim bufecie (a tak przy okazji, poproszę o wznowienie pism Simone Weil w przekładzie Miłosza, bo mi się rozpadły i nie mogę ich dostać).

W książce pojawia się przepis na psie lody, co mi przypomina, że prawie 10 lat temu ku waszej uciesze poszedłem zjeść takowe w lodziarni na luksusowej Saskiej Kępie i zdałem z tego raport. Trochę byłem rozbawiony, ale i niewolny od moralistyki, bo w 2014 r. świat na wschód od nas wyglądał bardzo groźnie i nie czas był – uważałem – na takie fanaberie. Przez te 10 lat się nauczyłem, że stoimy niezmiennie w rozkroku między ludzką rozpaczą a psim hedonizmem. I tylko Saska Kępa, a przynajmniej jej główna ulica, zdążyła w tym czasie zejść na psy.

 

Kto wie, może koty pragną w swej wyrafinowanej duszy sufletów z móżdżkiem, ja wolę prostsze przyjemności. Na dużej patelni z 5 łyżkami oliwy podgrzewamy ząbek czosnku i 4 fileciki anchois (jeśli jadacie ryby), aż się rozpadną, a czosnek lekko się ozłoci. Wtedy go wyrzucamy, dodajemy garść pomidorków koktajlowych przeciętych na pół, dusimy na większym ogniu przez kilka minut, aż większość wody z nich odparuje. Przerzucamy na to świeżo ugotowane al dente spaghetti, łączymy na gorąco z sosem, ewentualnie podlewając wodą z gotowania. Na talerzu posypujemy obficie bułką tartą albo skruszonym miękiszem białego chleba, który uprażyliśmy na suchej patelni, ciągle mieszając drewnianą łyżką, aż osiągnie kolor orzecha laskowego (trzeba uważać, bo zaraz potem się zwęgli). Ten przepis nie ma nazwy, bo i trudno by słowem opisać, jak wybitnie to smakuje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Brzoskwiniowy puszek