Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jezus głosi zbliżające się Królestwo Boże. Ta bliskość przejawia się w poszukiwaniu "tego, co zaginęło" oraz w radości z odnalezienia zguby. Słowa "zagubiony - znaleziony" powracają jak refren nie tylko w piętnastym rozdziale Ewangelii wg św. Łukasza, ale w opowiadaniach wszystkich Ewangelistów. Zagubiona drachma, zagubiona owca, zagubiony młodszy syn, zagubiony "ja". Cały sens Wcielenia i stanięcia Syna Bożego pomiędzy ludźmi bierze się z faktu, że człowiek zagubił się, to znaczy utracił swój wewnętrzny ład, harmonię i poczucie sprawiedliwości. Człowiek się zagubił, to znaczy utracił zdolność kierowania własnym życiem. Usiłując wycisnąć z życia co się da, odrzucając wiele przykazań, buntuje się przeciw Bogu.
Ten stan nie dotyczy wyłącznie biblijnych celników, kobiet lekkich obyczajów, narkomanów czy pospolitych przestępców. "Wszyscy oddaliliśmy się od Ciebie" - modli się pokornie Kościół w słowach drugiej modlitwy Eucharystycznej o Tajemnicy Pojednania. Prawda o nas jest nieubłagana: wszyscy. Nawet ci, którzy już osiągnęli świętość, muszą uznać prawdę o swoim zagubieniu. Owi starsi synowie, tak grzeczni, że nie stać ich na grzech zewnętrzny, w cichości grzeszą odmawiając innym prawa do miłosierdzia.
Między zagubieniem a odnalezieniem jest długa droga poszukiwania. Angażuje czas, energię, niejednokrotnie wystawia na niepewność. Jest to proces podejmowania inicjatywy, cierpliwego podawania ręki, odwiedzania, a nawet zasiadania w miejscu czyjegoś zagubienia. Kto zrozumie logikę tego procesu, ten żyje w pokoju z sobą, bliźnimi i tymi, którzy wybierając się na poszukiwanie zagubionej drachmy czyjejś duszy radują się, że stają się narzędziami przybliżania się królowania Boga. Kto nie rozumie tej logiki, ten irytuje się przyglądając z zewnątrz procesowi poszukiwania. Irytacja bierze się z niezrozumienia, że Bóg niekoniecznie ma wzgląd na liczbę wyznawców, ale patrzy na osobę ludzką posiadającą niezastąpioną wartość. W boskiej matematyce liczy się nie tyle plus nieskończoność, co plus jeden. To, że Bóg liczy przede wszystkim do jednego, przejawia się w zaproszeniu do ponoszenia wszelkich kosztów dla jednej osoby. Dla odnalezienia tej jednej osoby warto popełnić nawet gest niezrozumiały przez innych.
W przenośnym sensie nasz świat jest wielkim supermarketem. Często przy jakimś "parafialnym kontuarze" staje sam Bóg. Zatrzymuje kolejkę śpieszących po usługę duchową, walcząc o tę jedną, jedyną osobę. Łatwo wtedy pochrząkiwać z niezadowolenia i szemrać. Ale jeżeli nie radujemy się z tego, że ludzie szukają Boga, pytają o sens życia, zadając nam wierzącym niewygodne pytania, to oddalamy się od Królestwa Bożego. A ono przecież pośród nas jest.