Bóg potrzebuje twojej pomocy

Wizyta Jeana Vanier rozpoczęła się od modlitwy na terenie obozu Auschwitz, a zakończyła konferencją prasową, na której mówiono o życiu we wspólnotach Arki. W ciągu tych kilku dni, które z nami spędził, można było zauważyć, że połączenie obu tych rzeczywistości jest dla niego bardzo ważne. Że Arkę traktuje w pewnym stopniu jako odpowiedź na Auschwitz.

25.10.2006

Czyta się kilka minut

Jean Vanier i kard. Franciszek Macharski /
Jean Vanier i kard. Franciszek Macharski /

- W Arce każdy z nas uczy się, jak przyjmować inność, uczy się, że różnica, odmienność nie jest zagrożeniem, ale bogactwem - mówi Jean. - I że nawet osoby z bardzo głębokim upośledzeniem także mogą nas czegoś nauczyć. Jest to nowy rodzaj wspólnot. Nie wszyscy są chrześcijanami. W mojej wspólnocie jest wielu muzułmanów - zarówno wśród ludzi z upośledzeniem, jak wśród asystentów. Paszportem, który uprawnia do wejścia do naszych wspólnot, jest ludzkie cierpienie i osamotnienie z powodu niepełnosprawności. To wystarczy.

Modlitwa w Auschwitz była z konieczności krótka; samolot Jeana się spóźnił, czekało go jeszcze wieczorne spotkanie w Krakowie. W drodze pytał nas - swego tłumacza Piotra Wierzchosławskiego i mnie - czy wiemy, gdzie zginęła Etty Hillesum, holenderska Żydówka, autorka pamiętnika zatytułowanego "Przerwane życie", którego lektura wstrząsnęła nim przed laty. Zginęła w Auschwitz czy w Birkenau? Nie wiedzieliśmy. - Cały czas mam z nią kontakt - uśmiechnął się Jean. - Wiele się od niej nauczyłem i wciąż się uczę.

Po terenie obozu oprowadzał nas ks. Manfred Deselaers z Centrum Dialogu i Modlitwy. Mijaliśmy kolorowe wycieczki z Polski i Niemiec, i grupę w jednolitych białych bluzach z Izraela. Na dziedzińcu Bloku Śmierci Jean przysiadł na chwilę na murku okalającym okno piwnicznej celi. Zamknął oczy. Nie pytałem, ale jestem pewien, że wróciły do niego słowa modlitwy Etty z lipca 1942 r., w której prosiła Boga, by... przyjął jej pomoc. "Pomogę Ci, Boże, żebyś nie stracił wszystkich sił z mojego powodu... To jedno widzę coraz wyraźniej: ty nie możesz nam pomóc, to my Ciebie musimy wesprzeć, dzięki czemu sami sobie przyjdziemy z pomocą. Jedyne, co możemy ocalić w tych czasach, to cząstkę Ciebie, która jest w nas. To jedyne, co jest istotne".

U źródeł pogardy

Do słów tych nawiązał podczas spotkania z siostrami z oświęcimskiego Karmelu, a potem także podczas otwartego spotkania w krakowskiej filharmonii i zamkniętych rekolekcji dla członków wspólnot Arki oraz "Wiary i Światła" w Łagiewnikach. Bóg mówi: "Potrzebuję cię". Przełamuje w ten sposób rozmaite bariery. Jak w rozmowie z Samarytanką, gdy Jezus prosi: "Daj mi pić". Ona się broni: "Jakże Ty... możesz prosić mnie...". - Podoba mi się ta kobieta - mówi Jean. - Jest inteligentna i śmiała. Przywykła do tego, że Żydzi pogardzają Samarytanami, a mężczyźni kobietami. Więc najpierw odpowiada twardo: "Wydaje Ci się, że kim jesteś?". Ale Jezus nie naciska. Nie zmusza, tylko żebrze. Puka i czeka. I w końcu słyszy odpowiedź: "Pomogę ci". Tak rodzi się komunia. Bóg wyznaje swoją słabość, ranliwość i dzięki temu może dotknąć własnych ran człowieka. To dotknięcie sprawia, że człowiek się otwiera.

Siostrom z Karmelu założyciel wspólnot Arki przypomniał chwile przyjścia do klasztoru: - Miałyście poczucie, że wyrosły wam skrzydła, że unosicie się w powietrzu. A potem, kiedy czas euforii minął, trzeba było opaść na ziemię. Bo żyjemy na ziemi. I bardzo trudno jest żyć na ziemi. Bo ziemia to może być także Auschwitz. Auschwitz to nie historia. To się dzieje również dzisiaj. To się dzieje wszędzie tam, gdzie jeden człowiek pogardza drugim. Dlaczego człowiek potrzebuje znaleźć sobie kogoś, komu mógłby okazać pogardę? Martin Luther King uważał, że gdyby człowiek nie gardził drugim człowiekiem, byłby zmuszony przyjrzeć się temu, co jest godne pogardy w nim samym. Wielu z nas żyje w stanie utajonej depresji. Ukrywamy własne lęki, ukrywamy prawdę o nas samych. W ten sposób przywiązujemy się do naszych zranień i nie potrafimy się od nich uwolnić. Przyjąć to, co jest raną w każdym z nas - oto droga przemiany i wyzwolenia.

Wątek ten powracał wielokrotnie podczas rekolekcji (ich temat brzmiał: "Jezus przemienia nasze serca"). Dlaczego spotkanie z ubogim, z człowiekiem innej kultury, z osobą z upośledzeniem jest tak trudne? Dlatego że porusza nasze wnętrze, sprawia, że tracimy równowagę, że musimy wyjść z utartych kolein, które pozwalały nam omijać to, co bolesne. - Spotkanie z ubogim jest niebezpieczne - mówił z naciskiem Jean. - Nie wiem, dokąd mnie zaprowadzi. Wiem tylko, że tracę poczucie bezpieczeństwa. Na początku nie bardzo zdawałem sobie sprawę, co robię, zabierając do swojego domu dwóch mężczyzn z upośledzeniem umysłowym: Raphaela i Philippe'a. Myślałem, że będę im pomagał, że będę dzielił z nimi swoje życie, swoje siły. Mieszkając z nimi, odkryłem jednak, że jestem słaby, że jest we mnie wiele mroku. Oni pomogli mi wejść na drogę komunii. Każdy z nas musi przejść tę drogę. Muszą ją przejść nasze społeczeństwa. Musi ją przejść Kościół. Tak, także Kościół musi być gotów na utratę poczucia bezpieczeństwa.

W poszukiwaniu komunii

Jean lubi porównywać nasze społeczeństwa i Kościoły do piramidy. Ale, podkreśla, wizja Jezusa jest inna. Pisze o tym św. Paweł, porównując wspólnotę chrześcijan do ciała, w którym najsłabsze części, kruche i podatne na zranienie, są najważniejsze. Pogarda sprawia, że wizja piramidy wydaje się nam pewniejsza, bezpieczniejsza. Ale w gruncie rzeczy piramida nie służy życiu. Tylko ciało żyje. - Przekonałem się, że do człowieka ubogiego nie należy podchodzić z góry, lecz od dołu - mówi Jean. - Właśnie tak jak Jezus, który mówi: "Potrzebuję cię". Ale aby tak powiedzieć, musimy sobie uświadomić, że my naprawdę potrzebujemy osób ubogich, osób z upośledzeniem. Musimy przejść od wielkoduszności do spotkania, od spotkania do bliskości, od bliskości do komunii. Musimy wejść w relacje z osobami ubogimi i odkryć, że są one źródłem uzdrowienia. Jesteśmy powołani, aby piramidy przekształcić w ciało!

W swoich rekolekcyjnych konferencjach Jean wielokrotnie wracał do scen z Ewangelii św. Jana. Zwracał uwagę, że pierwsze słowa, jakie wypowiada Jezus w tej Ewangelii, to pytanie: "Czego szukacie?". Czego naprawdę szukasz? Czy szukasz władzy, poczucia siły, pozycji społecznej? Czy może czegoś innego - czego domaga się twoje serce? - Kiedy zbiera się pierwsza grupa uczniów, Jezus nie prowadzi ich na pustynię, żeby studiować z nimi Torę - zwraca uwagę Jean. - Prowadzi ich na wesele do Kany, na świętowanie jedności. To wspaniałe! W tamtych czasach wesela trwały przez cały tydzień. Jezus nie idzie tam, by sprawić cud, ale by świętować. Chce nam pokazać, że jesteśmy powołani do tego, aby celebrować życie, celebrować przyjaźń i braterstwo.

We wspólnotach Arki, wspólnotach "Wiary i Światła" świętowanie jest jednym z najważniejszych elementów wspólnego życia. "Bóg chce nas mieć na swojej uczcie!". Ale - jak pokazuje z kolei przypowieść z Ewangelii św. Łukasza - wielu z nas odmawia przyjścia na tę ucztę. Gospodarz z przypowieści jest rozczarowany. Ciągle słyszy: "Przepraszam, mam inne plany". Jean zauważa, że ta przypowieść każe się zastanowić, gdzie kryją się nasze lęki przed Bogiem i jak możemy je przezwyciężyć. Kiedy zniecierpliwiony gospodarz postanawia w końcu zaprosić na ucztę ubogich, wykluczonych, ci w pośpiechu przybiegają. Bóg wybiera tych, którzy są najbardziej wzgardzeni, tych, którzy "nie są". W domach opieki na całym świecie mieszka wielu ludzi, o których można by tak właśnie powiedzieć: nie są. Zostali odrzuceni, wykluczeni. Dlatego Bóg zwraca się właśnie do nich. "Wybiera ich dlatego, że ubodzy krzyczą, domagając się więzi". To ich krzyk budzi w nas tęsknotę za komunią, która jest prawdziwym źródłem życia.

Opowiedz mi swoją historię

Jean przypomniał, że Jan Paweł II nazwał osoby z upośledzeniem "nowymi prorokami". To rzeczywiście nowi prorocy pokoju. Wejście w relacje z nimi każe na nowo przemyśleć kształt naszego świata. Co sprawia, że ciągle wznosimy piramidy? Lęk przed śmiercią, przed odrzuceniem, także przed złem, które w sobie samych odkrywamy. Na Uniwersytecie Warszawskim - w Dniu Papieskim, 15 października - Jean wygłaszał konferencję zatytułowaną "Słabość siłą!". Powiedział: "To prawda: słabość jest siłą. Ale nie dla wszystkich. Słabość dla wielu ludzi jest potworna. Wszyscy jesteśmy ludźmi złamanymi. Wszyscy potrzebujemy pomocy. Potrzebujemy przemiany serca z kamienia w serce z ciała". Ale to nie jest proste. Lęki są zbyt silne. Łatwiej je ukryć niż się z nimi zmierzyć, podobnie jak łatwiej ukryć ludzi, którzy nam "nie pasują" niż spróbować ich wysłuchać.

Jak zatem wejść na drogę przemiany? Jean nie odpowiedział wprost. Wspomniał natomiast o spotkaniu z mężczyzną z Izraela, który wskutek wojny z Palestyńczykami stracił dwóch synów: młodszy zginął w trakcie walk, a starszy na wieść o tym popadł w obłęd. "Ten mężczyzna miał prawo pogrążyć się w nienawiści, otoczyć murem. Wybrał jednak inną drogę. Odszukał najpierw innych izraelskich ojców, którzy stracili dzieci na wojnie. A potem wspólnie zaczęli szukać Palestyńczyków, którzy byli w podobnej sytuacji". W rezultacie powstało izraelsko-palestyńskie stowarzyszenie "Rodziny dla Pokoju". - Jak stanąć wobec tego, co nieakceptowalne? - pytał Jean. - Nie widzę innej drogi, jak tylko spotkać się, rozmawiać o tym, mówić prawdę. Powiedzieć drugiemu: opowiedz mi swoją historię.

Obudzić w sobie ciekawość drugiego, to zobaczyć za upośledzeniem, za depresją, za postawą nadmiernie kontrolującą, za wrogością - żywą osobę. Przestać żyć uprzedzeniami. W ten sposób także siebie zobaczy się w innym świetle. - Nie osądzaj siebie na podstawie tego, jak na ciebie patrzą inni, jak patrzy społeczeństwo, a nawet Kościół - mówi Jean. - Bo ważne jest to, jak patrzy Bóg. A Bóg cię potrzebuje. Bóg mówi: "Jesteś cenny".

Podczas rekolekcji w grupkach dzielenia, na korytarzach, na stołówce rozmawialiśmy o swoich wrażeniach z konferencji założyciela Arki. Poznałem wiele ludzkich historii. Poznałem Monikę, której jasny umysł musi się stale zmagać ze słabym, spastycznym ciałem. Poznałem Zosię, która przed dwoma laty została mamą dziesięcioletniego Adama, chłopca z lekkim autyzmem i innymi problemami, który przez całe rekolekcje siedział rozpromieniony i wczepiony w mamę tak mocno, jakby chciał nadrobić stracony czas. Poznałem młode asystentki z Arki, które o swoim życiu z osobami z upośledzeniem opowiadały tak, jakby trafiła im się główna wygrana na loterii. Poznałem ludzi dających życie...

Gotowi na nową wizję

Na całym świecie istnieje 1600 wspólnot "Wiary i Światła" i 134 wspólnoty Arki (w Polsce na razie tylko trzy, choć polska Arka obchodzi w tym roku 25-lecie). - To, co robimy, jest bardzo małe, skromne - mówił Jean podczas konferencji prasowej w siedzibie episkopatu. - Chodzi po prostu o życie w relacjach.

Słuchając tych słów, myślałem, ile zyskałoby nasze społeczeństwo, ile zyskałby nasz Kościół, gdybyśmy jeszcze bardziej otworzyli się na ubogich. Nie chodzi o pomaganie, opiekę, hojność. Chodzi o autentyczną komunię. - Hojność - mówił Jean - może być źródłem życia tylko wtedy, gdy stanie się spotkaniem.

Życie w naszych wspólnotach nie jest łatwe, to prawda. Zresztą ja nie znam łatwych wspólnot. To, co głębokie, nigdy nie jest łatwe. Po okresie, kiedy dostajemy skrzydeł u ramion, trzeba nauczyć się chodzić po ziemi. Ziemia to rozwiązywanie konkretnych problemów, to dotykanie naszych własnych ran. Ale jest w tych wspólnotach coś niepowtarzalnego, coś, co w trakcie rekolekcji objawiło się najmocniej w liturgii wzajemnego umywania nóg. Bóg, który klęka przed człowiekiem, żeby obmyć mu nogi, wiele ryzykuje. Podchodzi blisko, bardzo blisko, wydawałoby się nawet - za blisko. Bliskość jest wyrazem zaufania. A zaufanie zobowiązuje. Kiedy podczas liturgii myjemy nogi jedni drugim, powtarzamy ten gest zaufania. Bliskość nas nie przeraża. "Im więcej osób odkryje radość komunii, tym bliżej jesteśmy wizji świata jako jednej wspólnoty". Na przeciwległym biegunie tej wizji jest Auschwitz...

Słuchając Jeana, myślałem też wielokrotnie o naszym obrazie Jana Pawła II. - Uważałem go za bardzo piękną osobę - mówił Jean. - To, co najbardziej mnie wzruszało, to sposób, w jaki żył z chorobą Parkisona i własną niepełnosprawnością, jego niesamowita pokora w znoszeniu tego cierpienia. Nie mogę powiedzieć, że spotkałem go zbyt wiele razy, ale kochałem go i myślę, że im bardziej schodził w głąb swojej niepełnosprawności, tym lepiej rozumiał Arkę. Pamiętam, że kiedy zostałem po raz pierwszy zaproszony do niego na śniadanie, w 1986 r., wyjaśniałem mu, w jaki sposób my sami jesteśmy uzdrawiani przez osoby z upośledzeniem umysłowym. Po tym spotkaniu Papież powiedział ponoć komuś, że nie zrozumiał z tego, co mówiłem, ani słowa. Był wówczas jeszcze człowiekiem w pełni sił. Ale później naprawdę odkrył tę tajemnicę we własnym ciele. Odkrył, że jako papież, który musi się zmierzyć z pogłębiającą się niepełnosprawnością, równocześnie daje życie tak wielu osobom. Po prostu zaakceptował rzeczywistość.

W pociągu z Krakowa do Warszawy powiedziałem Jeanowi, że od pewnego czasu modlę się, żeby Jan Paweł II został patronem osób z niepełnosprawnością fizyczną i intelektualną: "Obawiam się, że opór będzie duży, zwłaszcza w Polsce. Ale gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że jesteśmy gotowi na nową wizję Kościoła". Jean się uśmiechnął: - On był wielkim prorokiem. Więc kto wie, może tak się stanie...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2006