Blues po polsku

Blues w Polsce to nie tylko muzycy i muzyka. To także ludzie, którzy chcą bluesa słuchać. A ci nie mają łatwego życia.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

Blues to korzenie, wszystko inne to tylko owoce. (Willie Dixon)

Płyty bluesowe są droższe niż te z muzyką pop (ceny pojedynczych albumów renomowanej wytwórni Telarc sięgają 80 zł), wybór tytułów jest mniejszy (polskie przedstawicielstwa fonograficznych gigantów nie włączają do krajowej dystrybucji nawet tytułów uhonorowanych prestiżowymi nagrodami Grammy i W.C. Handy’ego), a i liczba sklepów je sprzedających ograniczona.

Wielcy bluesa nie czują

Duże agencje koncertowe sporadycznie sprowadzają muzyków i zespoły grające bluesa, twierdząc, że to gatunek niszowy i zysku z niego nie będzie (kiedy parę lat temu firma Andrzeja Marca zorganizowała w Polsce trasę Johna Mayalla, było nie było jednego z najsławniejszych bluesmanów w historii, na krakowski koncert przyszło niewiele ponad dwie setki fanów - lecz może trzeba było pomyśleć o innej sali i lepszej reklamie?). Także popularne media uważają bluesa za gatunek niewarty prezentacji (liczą się wszak wykresy oglądalności i słuchalności). W TVP, mającej realizować tzw. misję, bluesa można usłyszeć najczęściej w postaci ścieżek dźwiękowych filmów fabularnych. Co najwyżej regionalna Trójka pokazuje reportaż z festiwalu Rawa Blues. Rodzynek, jakim była niedawna transmisja w TVP 2 koncertu jubileuszowego Tadeusza Nalepy, uchodzącego za “ojca rodzimego bluesa", służył głównie - tak z racji kiepskiej już formy artysty, jak i działań realizatorów - pokazaniu obecnych na widowni prezesa Roberta Kwiatkowskiego oraz marszałka Marka Borowskiego. W stacjach komercyjnych jest jeszcze gorzej.

Nieco lepiej jest w radiu: tu, o dziwo, więcej audycji bluesowych (lub okołobluesowych) nadają rozgłośnie komercyjne. Renomę zdobyły audycje Ryszarda Glogera w wielkopolskim radiu Merkury, cykle “Historia bluesem pisana" i “Gospel - muzyka czarnych" Andrzeja Matysika w śląskim radiu eM czy “Manjana" - program Wojciecha Manna i Jana Chojnackiego w sieci Agory. Ale i tu są kłopoty - i to nie ze strony nastawionych na zysk właścicieli rozgłośni, lecz... Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która nie przedłużyła ostatnio koncesji nadającemu bluesa Radiu Jazz i dopiero po interwencjach słuchaczy oraz mediów zmieniła decyzję.

Stacje publiczne - wzorem TVP - bluesa ignorują. Nawet “Trójka" przesunęła na późną noc praktycznie wszystkie programy poświęcone ambitniejszej muzyce - włącznie z prowadzonymi przez gwiazdy pokroju Wojciecha Manna. A to przecież właśnie “Trójka" historycznymi już audycjami Marii Jurkowskiej wiodła przed laty prym w popularyzacji gatunku.

Trudno jest też ze sponsorami. Przykład z lokalnego podwórka: ani Magistrat, ani żadna z krakowskich firm nie chciała wesprzeć Centrum Kultury “Dworek Białoprądnicki" w zorganizowaniu jubileuszu 25-lecia bluesowych inicjatyw w tym miejscu - a przecież w Dworku dojrzewało kilka miejscowych składów bluesowych, a cykliczne koncerty pod nazwą “Meeting On The Białucha River" zyskały w latach 80. rangę lokalnego wydarzenia (do legendy przeszedł choćby koncert Dżemu z Ryszardem Skibińskim i wykonany wtedy - ledwie kilkanaście tygodni po wprowadzeniu stanu wojennego - “Blues Solidarności").

Rzadkością są takie instytucje jak Wielkopolski Bank Kredytowy, który od lat daje pieniądze na niektóre bluesowe festiwale, a sloganem reklamowym uczynił hasło “Bank, który czuje bluesa".

Subkultura bluesa

Paradoksalnie fakt, że dostęp do bluesa jest tak trudny, sprawił być może, że w Polsce wytworzył się rodzaj ruchu “ludzi bluesa". Lekceważeni entuzjaści zlekceważyli wielkie media i wzięli sprawę w swoje ręce.

Ireneusz Dudek corocznie organizuje Rawę Blues - najstarszy (tegoroczna edycja była już dwudziestą trzecią) rodzimy festiwal bluesowy. W 1992 r. na Rawę udało się po raz pierwszy zaprosić wykonawców z zagranicy. Potem dobra opinia o festiwalu stała się dodatkowym argumentem w negocjacjach z gwiazdami: w efekcie na scenie katowickiego Spodka wystąpili “królowa bluesa" Koko Taylor, Luther Allison, Magic Slim, Lonni Brooks czy Canned Heat. Równocześnie festiwal jest miejscem konkursu młodych wykonawców. Znamienne jednak, że w tym roku nawet Rawa musiała obyć się bez sponsorów: odbiło się to na cenie biletów, lecz szczęśliwie nie wpłynęło rażąco na frekwencję.

Międzynarodową renomę (a więc i zagranicznych gości) zyskują też powoli inne polskie festiwale: Olsztyńskie Noce Bluesowe, toruński Blues Meeting, “Blues Express" w Zakrzewie, białostocka “Jesień z bluesem" itd. Nad zalew Paprocany w Tychach na piąty już Festiwal im. Ryśka Riedla zjechało w sierpniu ponad 10 tys. słuchaczy (zwycięzcą konkursu została grupa Mojo Blues z... Białorusi).

Blues gości też w coraz większej liczbie klubów. Można go słuchać na żywo nie tylko w stolicy czy Trójmieście, ale i w mniejszych miastach, a nawet w pewnej wiosce. Bo oto pub Taj Mahal w Łaziskach koncerty bluesowe oferuje co tydzień - a więc częściej niż niektóre mieniące się bluesowymi lokale w Warszawie czy Krakowie. Fenomenem w polskiej skali stało się Domecko, mała (kilkuset mieszkańców, z czego wielu pracuje w Niemczech) wieś 5 km na południe od Opola. Na scenie tamtejszej karczmy “Stary Dom" w ciągu minionego roku grali już bluesmani ze Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, nie licząc czołówki rodzimych zespołów. A wszystko za sprawą miejscowych fascynatów oraz prowadzących “Stary Dom" Janusza i Ireny Cieślików. Z frekwencją bywa różnie - raz pełna sala, raz kilkudziesięciu fanów, więc i właściciele bywają “pod kreską". Atmosfera zawsze jednak jest doskonała: niczym w podobnych miejscach na południu USA. Bo i bliski kontakt z muzykami, i domowa kuchnia śląska, a nadto najwierniejsza publiczność, na koniec częstowana spontanicznym jamem (a przez właścicieli darmowym piwem; bywa że i śniadaniem).

Od kilku lat prężnie działa mała agencja koncertowa Delta (jej zasługą są dwukrotne występy w Polsce Shemekii Copeland, czterokrotnej laureatki “bluesowego Oskara", czyli W.C. Handy Award). Ale można jeszcze prościej: przykładem ściągnięcie właśnie do Domecka bluesrockowego wirtuoza gitary Juliana Sasa. Oto Dariusz Sobociński przeglądając stronę internetową artysty, zauważył, że w programie jego trasy po Niemczech wzdłuż polskiej granicy jest dzień przerwy: “Dlaczego polscy fani muszą jechać do Niemiec, może uda się namówić Sasa do przyjechania do nas?". Z pomysłem poszedł do właścicieli “Starego Domu". Efektem był piorunujący koncert - a wkrótce może trasa gitarzysty po całej Polsce.

Kilku właścicieli małych sklepów płytowych postanowiło zaryzykować z ofertą bluesową bądź blues rockową. W Opolu Jakub Krok zaczął sprowadzać do swojego “Step-u" m.in. płyty prezentowane przez Wojciecha Manna w “Manniaku czwartkowym". Okazało się, że jak się chce, to można ściągnąć do Polski nawet unikatowe edycje z Japonii czy niskonakładowe tytuły ze Stanów Zjednoczonych, a i chętni się znajdują. W Pleszewie Paweł “Freebird" Michaliszyn z “Muzaka" wyspecjalizował się w southern rocku (czyli bluesrockowej muzyce z południa Stanów Zjednoczonych); a że przez lata nawiązał kontakty z muzykami wykonującymi ten gatunek i wydającymi go wytwórniami, więc ma dostęp i do nieoficjalnych bootlegów, i do starych rarytasów, i do nowinek na długo przed premierą. W Warszawie od lat bluesrocka z lat 60. i 70. oferuje “MegaDisc" Jacka Leśniewskiego (tamtejszy sprzedawca, Dariusz Młynarski, to chodząca encyklopedia gatunku). A krakowski “Rock Serwis" wystarał się o status oficjalnego dystrybutora najpoważniejszych w świecie bluesa amerykańskich wytwórni Alligator i Blind Pig - i wielkie sieci w rodzaju EMPiK-u i Media Markt mogą teraz za jego pośrednictwem kupować ich katalogi do swoich salonów. Ale większość klientów to indywidualni fani, korzystający z możliwości zakupów przez internet.

Bluesfani sami stworzyli sobie media. W 2000 r. Andrzej Matysik założył kwartalnik “Twój blues". Grube i kolorowe pismo musiało zmienić wydawcę, ale utrzymuje się na rynku w nakładzie 1600 egzemplarzy (wyszło już 14 numerów). Na łamach gościli - jako rozmówcy - najwięksi współcześni bluesmani, prócz tego naturalnie są recenzje z bluesowych (i “okołobluesowych") płyt, książek i koncertów, dyskusje o kulturowej roli gatunku i jego sytuacji w Polsce, reportaże z ważnych dla historii bluesa miejsc itp. Do egzemplarzy dla prenumeratorów dołączana jest płyta bądź kaseta wideo z bluesowymi nagraniami. Ostatni pomysł to zorganizowanie w przyszłym roku wyjazdu czytelników na jeden z największych w świecie festiwali bluesowych do Chicago.

Witold Frankiewicz uruchomił internetową stronę “blues.pl", zawierającą aktualizowane co tydzień informacje o koncertach, wydawnictwach i innych wydarzeniach związanych z bluesem oraz prowadzącą sprzedaż płyt bluesowych. W internecie działają też trzy grupy dyskusyjne: jedna o formule bluesrockowej (bluesrock-pl@yahoogroups.com) oraz grupujące zwolenników czystego bluesa (okolice_bluesa@yahoogroups.com i bluespl@yahoogroups.com). Swoje strony mają też niektóre zespoły oraz... bluesowe audycje (tyle że autorami nie są dziennikarze, lecz słuchacze - przykładem “bluesmanniak.olsztyn.pl" poświęcona audycjom Manna).

Powstały też dwie wytwórnie płytowe specjalizujące się w bluesie: śląska E-media (ma na koncie kilkadziesiąt albumów) i krakowska Omerta (m.in. rewelacyjny debiut “Good Day For The Blues" grupy JJ Band). Niektórzy wykonawcy publikują też płyty własnym sumptem (Jarosław “Jaromi" Drażewski wydał już w ten sposób pięć tytułów, a znakomita białorusko-polska formacja Seven B - dwa).

Wiosną b.r. powstało Polskie Stowarzyszenie Bluesowe, skupiające muzyków i fanów gatunku.

***

Owszem: muzycy narzekają, że właściciele klubów słabo płacą, podczas festiwali padają oskarżenia o stronniczość i układy przy kwalifikowaniu do konkursów i przyznawaniu nagród, a środowisko fanów, choć nieliczne, jest podzielone, bo - jak to wśród zapaleńców bywa - odzywają się ambicje i ideologie (przykładowo spór o granice czystości gatunku podzielił uczestników bluesowej grupy dyskusyjnej). Jasne jest też, że blues muzyką niszową - czy elitarną - pozostanie, a muzycznego plastiku będzie coraz więcej.

Mimo to wciąż znajdują się w Polsce ludzie chcący bluesa grać i lubiący go słuchać. Jeśli to nisza, to niech dalej taka będzie.

---ramka 320071|strona|---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003