Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Napięcie rosło od miesięcy, a wybuch nastąpił w ostatnim tygodniu sierpnia, gdy bojownicy Arakan Rohingya Salvation Army (ARSA) zaatakowali policyjne posterunki. W kolejnych dniach birmańskie wojsko i policja zaczęły ofensywę, połączoną z pacyfikacjami. Wywołało to panikę: do 3 września do sąsiedniego Bangladeszu uciekło co najmniej 73 tys. muzułmanów Rohingya (na zdjęciu podczas przekraczania granicy), a spodziewani są kolejni; w minionym ćwierćwieczu Bangladesz przyjął już 400 tys. islamskich uchodźców z Birmy.
Liczba ofiar śmiertelnych ostatniej eskalacji ma sięgać 400; kilkudziesięciu cywilów miało utonąć podczas przepraw przez graniczną rzekę Naf. Uciekinierzy opowiadają, że wojsko pali muzułmańskie wsie i wypędza mieszkańców. Władze twierdzą, że tylko reagują na ataki ARSA, ale w opinii obserwatorów wykorzystują sytuację, by pozbyć się możliwie wielu muzułmanów.
ARSA to podziemna organizacja, powstała w reakcji na prześladowania, jakim buddyjska większość poddaje w Birmie islamską mniejszość. Tamtejsi muzułmanie, do niedawna w liczbie miliona (2 proc. ludności), tworzą grupę etniczno-religijną Rohingya. Rząd Birmy odmawia im obywatelstwa (wielu to bezpaństwowcy). Pod tym względem niewiele się zmieniło, gdy półtora roku temu władzę z rąk wojskowych przejął rząd cywilny, w którym szefem MSZ została pokojowa noblistka Aung San Suu Kyi.
Na listopad planowana jest wizyta papieża w Birmie (żyje tu 3 mln chrześcijan) i Bangladeszu (300 tys. chrześcijan). Azjatycka agencja katolicka UCANews podała właśnie, że jeszcze w czerwcu katoliccy biskupi z Birmy poprosili Franciszka, by podczas wizyty nie używał w ogóle słowa „Rohingya”, gdyż dla władz to „wrażliwy punkt”. Ostatnia eskalacja może więc jeszcze utrudnić papieską podróż do Birmy. Jej motto to: „Miłość i pokój”. ©℗