Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wprawdzie Kreml miał nadzieję, że przed 20. rocznicą stworzenia Państwa Związkowego Białorusi i Rosji uda się wreszcie wymusić na Mińsku ustępstwa, jednak sprzeczności w pozycjach obu stron nadal są zbyt duże.
Moskwa chce wykorzystać uzależnienie gospodarcze Mińska i w zamian za utrzymanie preferencyjnych cen ropy i gazu wymusić zgodę na podpisanie kolejnego pakietu integracyjnego. Jego efektem byłoby dalsze ograniczanie białoruskiej suwerenności. Jest jednak mało prawdopodobne, że Łukaszenka zgodzi się na szybkie ustępstwa. Od dwóch dekad głównym celem jego relacji z Putinem jest, aby do tego nie dopuścić. W efekcie katalog problemów dwustronnych rośnie, choć spór wciąż nie stał się publiczny. Jednak możliwość manewru Mińska coraz bardziej się zawęża. Moskwa przez długie lata inwestowała w Białoruś i teraz oczekuje zwrotu z inwestycji, grożąc redukcją subsydiów. Samo tylko zapowiedziane już zwiększenie ceny rosyjskiej ropy będzie równoznaczne z utratą niemal 2 proc. białoruskiego PKB. Sytuację Łukaszenki komplikują dodatkowo wybory prezydenckie za kilka miesięcy. Na razie niedzielna demonstracja opozycji, protestującej w Mińsku przeciw integracji z Rosją (na zdjęciu powyżej), odbyła się bez ingerencji sił porządkowych. To jasny znak, że – paradoksalnie – była ona w tym momencie na rękę reżimowi.
Choć Kreml ma wiele możliwości wpływu na Białoruś, to Łukaszenka wielokrotnie pokazywał, że nie jest łatwym przeciwnikiem. Przed spotkaniem z Putinem kpił, pytając: „Po cholerę komu taka integracja?” – lecz wiadomo, iż najbliższe tygodnie i miesiące będą dla niego wyjątkowo trudne. ©