Bez gwiaździstej flagi

Pisząc o "Locie 93, krytycy i publicyści pytają, czy nie nazbyt świeża jest trauma z 11 września 2001 r., czy zabliźniły się już rany, jakie spowodowała nowojorska tragedia. Pytanie wydaje się nieaktualne: pięć lat, jakie minęły od tamtych wydarzeń, pozwoliło otrząsnąć się z szoku, wielką rolę zaś w oswajaniu amerykańskiej tragedii odegrali artyści.

12.09.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Niedługo po terrorystycznych atakach na ekranach kin zagościł najgłośniejszy dotąd film nawiązujący do wydarzeń z 11 września, "Fahrenheit 9/11" Michaela Moore'a. Nagrodzony Złotą Palmą w Cannes film amerykańskiego showmana i dokumentalisty łączył cechy politycznej filipiki skierowanej przeciwko George'owi W. Bushowi z chwilami rzetelną artystyczną kreacją. Prócz nakręconych amatorską kamerą ujęć prezydenta USA, który nie reaguje na wieść o atakach na WTC, w filmie Moore'a znajdujemy także piękną sekwencję samego zamachu - twarze mieszkańców Nowego Jorku z przerażeniem patrzących na walące się wieże. Jednak film Moore'a w rzeczywistości nie był opowieścią o zamachu, amerykański dokumentalista skupił swą uwagę na politycznej walce.

Rozczarowaniem okazał się "11.09", w którym jedenastu reżyserów z różnych krajów świata wypowiadało się na temat ataku na WTC, a długość ich filmów musiała odpowiadać tytułowi i wynosić 11'09''01. Zamysł filmu, choć efektowny, okazał się jednak mało przekonujący. Twórcy z Indii (Mira Nair), Meksyku (Alejandro González Iňárritu), Iranu (Samira Makhmalbaf), Francji (Claude Lelouch) i innych krajów potraktowali zadany temat w sposób swobodny, skupiając się nie na skutkach terrorystycznych zamachów, a ich przyczynie: przepaści gospodarczej, ekonomicznej i cywilizacyjnej dzielącej świat Zachodu i Wschodu.

Z powrześniowym piętnem rozprawiała się także literatura. Jednym z autorów próbującym tej sztuki był Francuz Frédéric Beigbeder, autor głośnego "Windows on the World" (pol. wyd. Noir sur Blanc, 2004 r.). Obok powieści Michela Houellebecqa jego książka jest jednym z najbardziej wyrazistych manifestów politycznych i zarazem jednoznaczną krytyką zachodniej kultury konsumpcjonizmu. Tytułowe "Okno na świat" jest nazwą ekskluzywnej restauracji, mieszczącej się w jednej z wież WTC, gdzie toczy się akcja powieści. Autor nie udziela łatwych pocieszeń, jego książka jest raczej oskarżeniem kierowanym w stronę samych Amerykanów aniżeli próbą ich pocieszenia. Poczucia ulgi nie mógł też przynieść skandalizujący komiks "In the Shadow of No Towers" Arta Spiegelmana (autora głośnego "Maus"), w którym autor z oskarżycielską pasją łajał zarówno islamski ekstremizm, jak i mitologię "szczęśliwego Amerykanina".

Dziś o tragedii 11 września zaczyna mówić amerykańskie kino. Na festiwalu w Wenecji Oliver Stone zaprezentował swoje "WTC", opowieść o nowojorskich policjantach-bohaterach, którzy w dzień zamachu pośpieszyli z pomocą ofiarom zamachu, w Polsce zaś oglądamy "Lot 93" Paula Greengrassa. Dzieło wstrząsające.

W nagrodzonej Złotym Niedźwiedziem "Krwawej niedzieli" Greengrass, używając paradokumentalnej formy, przedstawił tragedię, jaka miała miejsce w irlandzkim Derry 30 stycznia 1972 roku, kiedy to angielscy żołnierze krwawo stłumili pokojową manifestację w obronie praw człowieka. Po krótkim flircie z Hollywood (wyreżyserował "Tożsamość Bourne'a" wg powieści Roberta Ludluma), brytyjski twórca wraca w wielkim stylu, znów sięgając do poetyki paradokumentu. Z nabożeństwem rekonstruuje dramat, jaki rozegrał się na pokładzie ostatniego z czterech samolotów porwanych 11 września 2001 r. przez zamachowców, a zarazem jedynego, który nie zniszczył wybranego przez nich celu.

W lotniskowej poczekalni kamera powoli wyławia twarze kolejnych pasażerów. Jest młody mężczyzna w czapeczce basebollowej, facet po czterdziestce o nadzwyczaj przeciętnym wyglądzie i starsza, tęga pani z sympatycznym uśmiechem, wreszcie czterej młodzi zamachowcy, których wcześniej widzieliśmy w hotelu, nerwowo przygotowujących się do samobójczej misji. O pozostałych nie wiemy nic. Reżyser przełamuje hollywoodzką konwencję, nie zobaczymy ładnych amerykańskich domów z równo przystrzyżonym trawnikiem, nie będzie czułych pożegnań z żoną i dziećmi, nikt nie zaprasza nas do uczestnictwa w życiu bohaterów. Greengrass wpuszcza nas jedynie do samolotu. My także jesteśmy pasażerami lotu 93, równie anonimowymi, co pozostała 37-ka. Atmosfera gęstnieć będzie z każdą minutą, rozedrgana, nerwowa kamera wprowadzi nas w środek dramatu.

"Lot 93" zawiera w sobie pewien paradoks: mimo że wyreżyserowany przez Europejczyka i proponujący antyhollywoodzką estetykę jest filmem na wskroś amerykańskim. Greengrass nie każe nam podziwiać łopocącej na wietrze gwieździstej flagi, nie pokazuje herosów z twarzą Nicolasa Cage'a, Johna Travolty czy Bruce'a Willisa, skupia uwagę na bezimiennych bohaterach, pasażerach, którzy nie czekają pokornie na niezasłużoną śmierć, lecz podejmują walkę z napastnikami. W jego wizji zawarta jest ukryta apoteoza Stanów Zjednoczonych.

Bo czyż "Lot 93" nie jest poniekąd symbolem całej Ameryki? Czy pasażerowie nie ucieleśniają siły amerykańskiego społeczeństwa, które podniosło się po ciężkiej próbie? U Greengrassa te pytania pojawiają się jako ostatnie, skutecznie wypierane przez współczucie, ten rodzaj empatii, o której Ortega y Gasset pisał, iż jest "szlachetną słabością czyniącą człowieka podatnym na zarażanie się radościami i smutkami innych". Opowieść Greengrassa zaraża, przypomina ten moment, kiedy "wszyscy byliśmy Amerykanami". I za tę szczególną infekcję trzeba Greengrassa podziwiać.

"Lot 93" - scen. i reż.: PAUL GREENGRASS, zdj.: Barry Ackroyd, wyst.: Thomas Burnett, Christine Snyder i in. Prod.: USA, Wlk. Brytania, 2006.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006