Autoportret

13.07.2003

Czyta się kilka minut

Sławomir Mrożek: VARIA I. ŻYCIE I INNE OKOLICZNOŚCI - „Pytanie 1: Czy uważa pan, że jako pisarz ma pan do spełnienia jakieś posłannictwo? Jeśli tak, jakie jest to posłannictwo? Odpowiedź: Moje pisanie jest funkcją mojego istnienia, a moje istnienie nie było i nie jest konieczne. Trudno pogodzić pojęcie posłannictwa, misji, z pojęciem przypadkowości. Mógłbym się zastanowić nad moją misją tylko wtedy, gdyby udało się udowodnić, że moje istnienie było i jest konieczne. A udowodnienie tego nie wydaje mi się możliwe”.

To początek tekstu Mrożka „Osobiste odpowiedzi na stereotypowe pytania”. Zacytujmy jeszcze jego koniec:

„Pytanie 4: Jakimi problemami zajmuje się pan obecnie w swoim pisarstwie? Odpowiedź: Zawsze tymi samymi. Po pierwsze - czy jestem. Po drugie, jeżeli nawet jestem, to kim jestem lub jaki jestem. Ale to nie wyczerpuje problemu, ponieważ powstaje pytanie: co to znaczy, ten drugi człowiek naprzeciw mnie. A jeśli teraz przypomnieć okoliczności, w których jesteśmy zanurzeni, to, co nazywa się - jakże bezradnie - społeczeństwem, historią, światem - staje się oczywiste, że jest o czym nie wiedzieć”.

Nie ma więc romantycznych uroszczeń do posłannictwa czy misji - jest raczej odpowiedzialność, przede wszystkim za siebie samego i za swój stosunek do innych, do świata. Potrzeba krytycznego samopoznania, analizy dokonanych kiedyś wyborów. To najważniejsza warstwa książki, którą ułożył Tadeusz Nyczek z tekstów publicystycznych Sławomira Mrożka pisanych w latach 1953-1989. 

*

Otwiera ją satyryczny wiersz i pięć wczesnych felietonów - jeden z roku 1953, pozostałe z pierwszych miesięcy roku 1956; to, jak pisze wydawca, „przykładowe wprawki intelektualno-stylistyczne, poniekąd wstęp do »właściwego« Mrożka”. Ale już tekst następny, obszerny szkic „Mój życiorys” z roku 1988, przynosi zasadnicze rozliczenie pisarza z własną biografią i wyjaśnienie przyczyn, dla których większość jego młodzieńczych dziennikarskich publikacji niewarta jest dziś przypomnienia. „Moje porachunki z komunizmem są prywatne. Uważałem się za bohatera romantycznej rewolucji, a byłem tylko chłopcem na posyłki najbardziej paskudnej, bo obłudnej władzy (hitleryzm pod tym względem był uczciwszy, bo nie był obłudny), jaka kiedykolwiek się zdarzyła”.

Porachunki z komunizmem i z własnym weń zaangażowaniem stanowią też temat „Jaworzna”. Bohaterami tego autobiograficznego opowiadania dziejącego się we wczesnych latach 50. są młody zaangażowany dziennikarz i pan Mozer, kierowca, który wiezie go na wyprawę „w teren”, milczącym zaś tłem - konwój więźniów obozu w Jaworznie. Maszerująca czwórkami kolumna „utrzymana w gamie szarości, białawości, pleśni i razowej mąki” i półsłówkami wyrażone opinie pana Mozera, który nagle, jednym powszechnie znanym słowem na „k”, odsłania swą twarz wroga klasowego, tworzą niepokojącą rysę w spójnym obrazie świata, jaki zbudował sobie młody entuzjasta Nowego, naruszają spokój jego porażonego umysłu, domagają się dania odporu. „Nigdy nie będę szydził z Niemców - pisze narrator-Mrożek - którzy tłumaczyli się po wojnie: »Ja przecież nie wiedziałem«. Oczywiście, że wiedział, ale czy kłamie? Tylko w pewnym sensie, bo wiedział, ale nie chciał wiedzieć, że wie. Paradoks? Tak, ale ja wiem, jak się to robi, ponieważ sam to robiłem...”.

„Popiół? Diament?” (rok 1983) to pamiętna z łamów paryskiej „Kultury” precyzyjna i bezlitosna wiwisekcja sławnej powieści Andrzejewskiego, odczytanej na nowo po doświadczeniu „Solidarności” i stanu wojennego. „Nie jestem ani historykiem, ani krytykiem literackim - kończy autor. - Jestem starzejącym się panem, który już odczuwa potrzebę, żeby porachować się ze swoim życiem. Nie mogę tego zrobić, jeżeli nie porachuję się z tym, co mnie kształtowało i omal nie ukształtowało. Niektóre moje sprawy nie należą tylko do mnie, ale do narodu, z którego pochodzę. Dotyczą więc nie tylko mnie, ale wielu takich jak ja. Dlatego nie zachowuję ich tylko dla siebie. Dlatego i tylko dlatego to napisałem”.

Równie pamiętny jest inny szkic z tamtych czasów - „Nos”, także drukowany w „Kulturze”, tyle że rok później. Podobnie jak „Jaworzno” - świetna proza, a przy tym jedna z najmocniejszych wypowiedzi o antysemityzmie, jakie u nas wtedy powstały, wyprzedzająca późniejsze na ten temat dyskusje i sięgająca do korzeni tego złowrogiego zjawiska. Rzecz o antysemityzmie - ale też o mechanizmach rządzących społecznymi zachowaniami, o hierarchii stada i o odwadze. A właściwie o rozmaitych odmianach odwagi, którą w tej historii umieją okazać zarówno dręczony przez klasowych kolegów Cwibelsztajn (nazwisko zmyślone), jak i obrońca Cwibelsztajna Leszek Herdegen (nazwisko prawdziwe).

*

Zostawiłem na boku bardzo ważny dla tej książki i jej autora wątek emigracji i tożsamości emigranta. Nie wspomniałem o jeszcze jednej doskonałej wspomnieniowej prozie, opatrzonej ironicznie tytułem z Tennessee Williamsa („Słodki ptak młodości”), ani o polemice z Leszkiem Kołakowskim, a właściwie z fragmentem jego „Tez o nadziei i beznadziejności”, ani o pośmiertnych sylwetkach Leopolda Tyrmanda i redaktora miesięcznika „Dialog” Adama Tarna, ani o szkicach o Gombrowiczu i Kafce. Pominąłem też trzy krótkie i dobitne wypowiedzi: z 16 grudnia 1980, po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego i „Na 1 września 1989”. A przecież wszystkie te teksty, różnorodne gatunkowo i w różnym czasie powstałe, układają się w wyrazisty autoportret autora „Tanga”.

„Kim zatem jest Mrożek z »Życia i innych okoliczności? - zastanawia się Tadeusz Nyczek. - Niewątpliwie kimś poważniejszym niż ten, który stał się bohaterem powszechnej legendy o satyryku, co śmieszy, tumani, przestrasza. Gorzki? Tak, ale nie rozgoryczony; Mrożek nigdy nie narzeka, nie ma pretensji, nie szuka winnych, by usprawiedliwić własne kłopoty. Racjonalista w myśleniu i konsekwentnym wyciąganiu logicznych wniosków z najbardziej nawet absurdalnego życia, nigdy nie pozwala sobie na traktowanie świata jako siedliska egzystencjalnego nieszczęścia; jeśli już, świat traktuje jako przeciwnika, wobec którego trzeba wciąż stawać na udeptanej ziemi z mocnym orężem w ręku. I bez żadnych złudzeń. Na szczęście zawsze trzeba jeszcze pamiętać, że istnieje poczucie humoru”. (Noir sur Blanc, Warszawa 2003, s. 238. Wybór, wstęp i opracowanie: Tadeusz Nyczek. Opracowanie graficzne: Tomasz Lec. Na okładce - rysunek Andrzeja Wajdy. W tej edycji - kieszonkowy format, twarda oprawa - ukazały się dotąd m. in. trzy tomy „Opowiadań”, „Dziennik powrotu”, dwa tomy „Wyboru dramatów”, „Małe listy”, „Maleńkie lato” i „Ucieczka na południe”. W zapowiedziach: dwa następne tomy „Variów”, czyli „Jak zostałem filmowcem” i „Myśląc o teatrze”.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2003