Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W pierwszych dniach sierpnia kilkunastu artystów z dziewięciu krajów świata spotkało się w Bałakławie na Krymie na I Festiwalu Sztuki Mediów i Performance. Ukraiński festiwal zaanektował nieczynny port sowieckich atomowych łodzi podwodnych. W tym niegdyś ważnym ze strategicznego punktu widzenia miejscu twórcy m.in. z Ukrainy, Rosji, Mołdawii, Niemiec, Anglii i Polski mieli okazję, idąc "ściśle tajnym" tropem, nawiązać z nim kreatywny dialog.
Wymazana z mapy Bałakława była niedostępnym dla cywilów portem, w którym stacjonowała flota czarnomorska. W wydrążonych wnętrzach góry Taurus, w olbrzymich hangarach dla łodzi podwodnych wojska radzieckie przechowywały broń atomową. Specyficzna estetyka portu narzuciła artystom, posługującym się takimi mediami jak wideo, instalacja, animacja czy performance, konieczność dostosowania się: wszystkie prace powstały dla konkretnego miejsca i grały z jego specyfiką. Widzowie zewsząd byli atakowani sztuką, która zmuszała ich do rozszyfrowania jej sensu. Jakie prace powstały? Przykładem dzieła site specific, a więc stworzonego specjalnie do miejsca, w którym zostanie zaprezentowane, była praca "Black Box" autorstwa krakowianina Aleksandra Janickiego.
Czarna skrzynka służąca do rekonstruowania tragedii i pomagająca wyjaśnić jej okoliczności, konstruowana jest tak, żeby przetrwać katastrofę. Wbrew nazwie czarna skrzynka nie jest wcale czarna. Jej obudowa pomalowana jest jaskrawopomarańczową farbą, aby łatwiej było ją odszukać wśród szczątków. Janicki stworzył coś na kształt rekonstruowanego obrazu echa, w którym słychać nie tylko odgłosy kroków, kapania wody, zgrzytów czy tępego dudnienia stalowych instalacji. Dźwięk zharmonizowano z obrazem - widz patrzy na dwie ściany, gdzie wyświetlany jest obraz podzielony na dziewięć, sekwencyjnie zmieniających się pól.
- W mojej pracy wykorzystałem podwodne zdjęcia zrobione na wyjeździe płetwonurków na początku lat 90. - opowiada artysta. - Tysiące detali, które się na nich znalazły, doskonale opowiadały historię destrukcji tego miejsca. Na przykład flaszka, która opadła na dno i sterczała prowokacyjnie, w pewnym sensie silnie ocierała się o pijacki stereotyp zakorzeniony gdzieś w naszej świadomości. Wszystko to zostało wprzęgnięte w strukturę monitoringową budynków pod specjalnym nadzorem. Moja instalacja została umieszczona na zakolu, był to rodzaj leja, który dodatkowo wciągał widza i wzmacniał efekt instalacji. W tę strukturę wpisałem również dźwięk, rozchodzący się mocniej właśnie na zakolach - został nagrany w bunkrze, w którym wszystko gra, rusza się, będąc żywą bazą dźwiękową.
W zamyśle autora "Black Box" miał być umysłem, który selekcjonuje docierające do niego bodźce. To wszystko w zestawianiu z dramaturgią samego miejsca dotyka strefy mitów, historii, przekłamań, zawirowań i manipulacji. Umysł odbiorcy manipulowany przez artystę wybierał to, co dramatyczne. W dawnym sowieckim porcie atomowych łodzi podwodnych manipulacja, tak charakterystyczna dla systemów totalitarnych, nabierała szczególnego znaczenia.
Działania artystów, zainicjowane i zorganizowane przez berliński Lajstrygon e.V. - niezależną organizację użyteczności publicznej, która wspiera wymianę kulturalną między Niemcami i Ukrainą - powtarzały w nowy sposób wielowiekową inspirację Krymem. Z jego bogatych tradycji czerpali pełną garścią Eurypides, Goethe, Racine, Mickiewicz. W tym roku Krym znowu, po latach przerwy, wypłynął. Do tego otaczająca go aura tajemnicy, również i tym razem pozostała.