Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po serii spotkań prezydenta z prezesem PiS wszystko wyglądało na dogadane. Jak by nie patrzeć, Andrzej Duda bardzo partii matce w sprawie sądów ustąpił. Jeszcze na początku listopada negocjator PiS Stanisław Piotrowicz mówił: „Chcieliśmy, by dziewięciu sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa wybrało ugrupowanie rządzące, a sześciu opozycja. To jednak nie zadowala prezydenta”.
Kilka dni później dokładnie takie rozwiązania Duda zaakceptował jako „kompromis” z PiS. Nie tylko ustąpił, ale po prostu oddał KRS w ręce PiS. Razem z innymi swymi przedstawicielami w 25-osobowej KRS obóz władzy będzie miał samodzielną większość. A zatem będzie mógł decydować o nominacjach i awansach sędziowskich – nie potrzebuje nawet poparcia przedstawiciela prezydenta w KRS.
To, co starcza Kaczyńskiemu, niekoniecznie zaspokaja Zbigniewa Ziobrę. Choć lipcowymi wetami prezydent pozbawił go złudzeń, że będzie trząsł całym wymiarem sprawiedliwości, to wciąż walczy o to, by wyrwać dla siebie jak najwięcej. A posłowie PiS, zwłaszcza Piotrowicz, sprzyjają mu. Dlatego też w sejmowej komisji do prezydenckich projektów pisowcy dopisali nieuzgodniony przez Kaczyńskiego z Dudą, na pozór niewinny zapis, że kandydatów do KRS może zgłaszać grupa 25 prokuratorów. To kalka zapisu z poprzedniej, zawetowanej ustawy – dzięki temu Ziobro przez swych prokuratorów mógłby wpłynąć na kształt KRS.
Takich kwiatków jest więcej – PiS chce np. zmusić Dudę, by rozszerzył skład Sądu Najwyższego, by można doń dokooptować więcej sędziów bliskich władzy. Dlatego też Duda musiał tupnąć nogą: „Określiłem granice tego, co postrzegam jako dopuszczalną zmianę w ustawach o KRS i SN. Nie zgodzę się na powrót do rozwiązań, które zakwestionowałem w lipcu” – powiedział.
Z drugiej strony jednak jego ludzie powtarzają, że „warunki brzegowe” porozumienia z PiS wciąż nie zostały naruszone. Szkopuł w tym, że – gdy się ma w pamięci wypowiedź Piotrowicza sprzed miesiąca – widać wyraźnie, że warunki brzegowe prezydenta są płynne.
Trwające w Sejmie przepychanki są praktycznie tylko wojną o to, kto z rodziny PiS będzie dla sądów ojcem chrzestnym – raczej Duda czy Ziobro. Samo przejęcie sądów zostało już ustalone.
Nawet jednak uchwalenie przez Sejm tych projektów i podpisanie ich przez prezydenta tej wojny nie zakończy. Ba, stanie się ona jeszcze brutalniejsza. Zaczną się przepychanki o konkretnych kandydatów do KRS. O to, kto ma być pierwszym prezesem Sądu Najwyższego. O to, kogo z sędziów SN wysłać na emeryturę, a kogo ułaskawić. I wisienka na torcie – kto ma kierować Izbą Dyscyplinarną w SN, która przy udziale ludu ma piętnować upadłych sędziów. Najciekawsze jeszcze przed nami. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl