Andre Campra, François Couperin, "Salve regina. Petits motets"

Kiedy powstawał fonograf, a po nim ebonitowa płyta, wydawało się, że będą to narzędzia do prostej, dokumentalnej rejestracji głosu, nijak mającej się do bezpośredniego odbioru muzyki granej na żywo. Tkwił w tym wynalazku jakiś paradoks. Muzyka z natury wymagająca kontinuum czasu, zostaje uwięziona i skazana na powtarzalność.

20.11.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Dodajmy do tego stojący za każdą płytą “nawis" produkcyjny, gąszcz kabli, mikrofony etc. To mogłoby wyssać wszystko, co w muzyce żywe. A jednak wciąż trafiają do nas nagrania, o których powiedzieć, że są dobrze brzmiące, świetnie wykonane czy ciekawie interpretowane, to sporo za mało. Takim właśnie zjawiskiem jest nowa płyta Paula Agnew (tutaj ani tenor, ani kontratenor, tylko haute-countre) i Williama Christie z “małymi motetami" Campry i Couperina. Amerykanin Christie dawno już ukochał Francję i jej muzykę barokową, którą odkrył na nowo również dla samych Francuzów. Buszując w tamtejszych archiwach przywrócił życie zapomnianym dziełom, operom w szczególności, ale także muzyce religijnej, niesłusznie - jak się okazuje - zepchniętej w kąt przez jej włoskie i niemieckie odpowiedniki. Oto wskrzeszony duch Francji - najstarszej córy Kościoła.

Petits motets, w odróżnieniu od swych braci “grands", są kameralnymi utworami o skromnej obsadzie. Zwykle pojawia się jeden lub dwa głosy z towarzyszeniem małych organów i violi da gamba, czasem dołączają skrzypce lub flet. Służy to skupieniu uwagi na tym, co najważniejsze: słowu zwróconemu ku Bogu. Teksty, śpiewane po łacinie, są zwykle wyjątkami z Księgi Psalmów lub tradycyjną poezją inspirowaną kultem Panny Marii. To tej Muzie nad Muzami dedykowane są dwie najpiękniejsze kompozycje na płycie; świadectwo głębokiej pobożności człowieka tamtych czasów. Tytułowe “Salve Regina" Campry i Couperina, ale i pozostałe motety, noszą wyraźne znamiona “nowego stylu" przenikającego do tych zachowawczych z natury rzeczy utworów. Do francuskiej dyscypliny formy i ornamentu dołączają włoska śpiewność i uczuciowość. Couperin nazwie to później zasadą dobrego smaku - les gouts réunis.

Paul Agnew miesza oba te komponenty po mistrzowsku. Udaje mu się wnieść coś z ducha żarliwej modlitwy i intymnej medytacji, rzadko już obecnej w szybkim i nieuważnym rytmie współczesności. Aksamitne brzmienie pozytywu, ciemne dźwięki gamby harmonijnie łączą się z wysokim, świetlistym głosem haute-countre. Ekspresyjne, płomieniste ornamentacje umiejętnie zespolone ze słowem i waga, jaką artysta nadaje śpiewanej frazie, przenoszą nas na inny poziom odbioru. Ze śpiewu wydobywa się ton szczerej tęsknoty za Bogiem i ekstatyczne, nieomal miłosne wyznanie wiary. Ta muzyka potrąca w nas jakieś ważne struny, przywodzi na myśl mistyków i dokądś próbuje prowadzić. Dotknijmy więc tajemnicy... zakładając słuchawki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2005