Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zęby bolą od tego, co wyprawiają lektorzy, spikerzy i dziennikarze, a więc ludzie, którzy utrzymują się z mówienia po polsku. Permanentnie stawia się akcent na ostatnią sylabę, a nierzadko wręcz na ostatnią literę. Mówienie "Ameryka", "Afryka" "matematyka", "polityka" - to po prostu językowe przestępstwo. Mówi się przecież "Ameryka", "Afryka", "matematyka", "polityka". Ci sami ludzie, którzy popełniają owe przestępstwa, zapewne bardzo się pilnują, by nie robić podobnych błędów w języku angielskim - bo na każdym egzaminie zostaliby natychmiast ścięci.
W Rosji złe udarienie dyskwalifikuje nie tylko inteligentów. Są języki, w których akcent jest sprawą zasadniczą i złe akcentowanie sprawia, że stają się one niezrozumiałe. Rosjanin, zapytany "kak dieła?", nie zrozumie pytania. Należy zapytać: "kak dieła?". W Polsce natomiast, gdzie akcent nie wpływa aż tak bardzo na zrozumienie słów, przyjęło się, że demolowanie języka jest bezkarne i - co gorsza - coraz częściej pozostaje niezauważane.
Tymczasem akcent jest duszą języka. Zły akcent to pozbawianie języka jego natury, istoty.
Błędy te wynikają z dwóch przyczyn. Po pierwsze, z braku słuchu muzycznego, który jednak nie wszyscy muszą przecież posiadać; wtedy trzeba się poprawnego akcentowania po prostu nauczyć. Po drugie, takie błędy są bardzo zaraźliwe i szybko zaczyna się je przejmować od innych. Słuchając radia i telewizji, przyłapuję się niekiedy, że sam zaczynam je popełniać.
Pół biedy, gdy źle akcentuje ktoś bez wykształcenia. Diabli mnie natomiast biorą, jeśli robi to człowiek, dla którego mówienie jest pracą zawodową. Nie odnosi się to tylko do dziennikarzy sportowych, lecz do wszystkich lektorów czy zapowiadaczy. Przypominają oni kierowcę, który nie rozróżnia znaków drogowych, lub lekarza, który myli serce ze ślepą kiszką.
Owszem, w naszym języku dzieje się więcej złego. Gdy słucham polityków, irytuje mnie niekiedy ich nieumiejętność syntezy. W efekcie wiem, co polityk chce powiedzieć, zastanawiam się tylko, dlaczego zajmuje mu to tyle czasu. Nie uważam tego jednak za przestępstwo językowe, co więcej - ten sam zarzut można by zapewne postawić i mnie.
Wobec mojego oburzenia nad złym akcentem, wszystkie inne językowe problemy uznaję za zupełnie marginalne. Jeszcze kilka lat i zupełnie zapomnimy, jak brzmi język polski. Wymrze pokolenie, które jeszcze to wie, i przyjmie się, że akcentować można tak, jak komu wygodnie.?h
EUSTACHY RYLSKI (ur. 1944) jako 40-latek zadebiutował dyptykiem powieściowym "Stankiewicz. Powrót". W 2004 r. ukazał się "Człowiek w cieniu", uhonorowany nagrodą im. J. Mackiewicza. Wydany w 2005 r. "Warunek" znalazł się w finale literackiej nagrody Nike 2006. Autor opowiadań "Tylko chłód" (1987) oraz "Wyspa" (2007). Od początku lat 90. współpracuje z miesięcznikiem "Dialog", gdzie opublikował m.in. "Chłodną jesień", "Nettę", "Co nie jest snem".