Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego pierwsza konspiracja zaczyna się podczas I wojny światowej: student, w wieku 21 lat, wstępuje do podziemnej Polskiej Organizacji Wojskowej, potem walczy na wojnie z bolszewikami. Zostaje w wojsku; daje się poznać jako sprawny oficer sztabowy. Ale nie tylko: w 1937 r. zostaje szefem placówki wywiadu w Kijowie (oficjalnie jest konsulem). W 1939 r. wraz z żoną i nastoletnim synem przedostaje się do Paryża, gdzie trafia ponownie do wywiadu (Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza). Po klęsce Francji tworzy placówkę wywiadu w Marsylii; organizuje też ewakuację polskich żołnierzy z Francji do Anglii.
W maju 1941 r. dostaje karkołomne zadanie: ma stworzyć od zera ośrodek wywiadu we Francuskiej Afryce Północnej, z pomocą tylko kilku polskich oficerów. To teren trudny: obszar ogromny, od Tunezji przez Algierię po Maroko, pozostający pod kontrolą kolaboranckiego rządu Vichy; francuska policja otwarcie współpracuje tu z gestapo. Gdy kilkanaście miesięcy później, w listopadzie 1942 r., nadejdzie czas "sprawdzianu" i zacznie się aliancka operacja desantowa w Algierii i Maroku (kryptonim "Torch"), siatka "Rygora" (to jego pseudonim) będzie już liczyć kilkuset agentów - Francuzów, którzy też chcą walczyć z Niemcami. Są wśród nich inżynierowie, urzędnicy, policjanci, robotnicy portowi...
Słowikowski podaje alianckim dowódcom Francuską Afrykę Północną "na talerzu": mając agentów od Tunisu po Casablankę i Agadir, dostarcza im "mapę" wojskową i polityczną regionu. Gdyby nie on, zajęcie tych terenów nie odbyłoby się niemal bezboleśnie, a cała francuska armia stacjonująca w Algierii i Maroku oraz francuska administracja nie przeszłyby tak łatwo na stronę aliancką. Można bez przesady powiedzieć, że Słowikowski i jego ludzie ocalili życie co najmniej kilkudziesięciu tysiącom żołnierzy, alianckich i francuskich. Operacja "Torch" to - obok Stalingradu i El-Alamein - jeden z punktów zwrotnych wojny.
Gdy do Algieru wkraczają alianci i Słowikowski ubiera mundur, jego francuscy znajomi przeżywają szok: nigdy by się nie spodziewali, że ten niepozorny człowiek, podający się za skromnego przedsiębiorcę (i faktycznie prowadzący fabryczkę płatków owsianych) - to major wywiadu... A w historii tej istotną rolę odgrywa kobieta. Bynajmniej nie superagentka, ale "tylko" żona swego męża: Zofia Słowikowska. We wspomnieniach mąż napisze, że nie osiągnąłby tego wszystkiego, gdyby nie ona: była dla niego nie tylko oparciem, ale też szyfrantką.
W 1943 r. Słowikowski leci do Londynu; odbiera gratulacje od Anglików i Amerykanów. Jeden z brytyjskich generałów mówi mu - chyba nie zdając sobie sprawy, jak zabrzmi taka pochwała - że gdyby "Rygor" był Brytyjczykiem, nie musiałby pracować do końca życia, bo za swe zasługi otrzymałby od rządu dożywotnią emeryturę. Dostaje podziękowanie i medale: Order Imperium Brytyjskiego i amerykański Legion of Merit.
Umiera w 1989 r. w zapomnieniu, jako emigrant w Londynie. Rok wcześniej w Anglii wychodzą drukiem jego fascynujące wspomnienia: "In the secret service". Ich polski przekład pt. "W tajnej służbie. Jak polski wywiad dał aliantom zwycięstwo w Afryce Północnej" ukazał się dopiero w tym roku (w wydawnictwie Rebis). Rok wcześniej kanał Discovery wyemitował film dokumentalny o "Rygorze", pt. "Powrót do Casablanki".